Rodzina kupiła działkę w Pruszczu Gdańskim i zleciła budowę domu jednorodzinnego jednej z firm. Parterowy budynek miał kosztować 650 tysięcy złotych, ale wykonawca nagle zażądał kolejnych pieniędzy za jej ukończenie. Gdy ich nie dostał, porzucił plac budowy, a pokrzywdzona rodzina nie ma ani domu, ani pieniędzy. Sprawa trafiła do prokuratury. W audycji „SOS Reporterzy” Grzegorz Armatowski przestrzegał przed korzystaniem z usług nieuczciwego budowlańca.
Grzegorz Armatowski spotkał się z poszkodowaną przez budowlańca matką. – Jeśli chodzi o działkę, już jesteśmy jej właścicielami, chociaż tyle na plus, ale to, co na niej stoi, na pewno nie jest gotowym domem. Płaciliśmy transzami po 90 tysięcy złotych; trzymaliśmy się terminów i wszystko szło dobrze do momentu, gdy miała być zrealizowana ostatnia część inwestycji. Na chwilę kontakt zanikł, a później, po dwóch tygodniach, pan zażądał od razu dodatkowych chyba 90 tysięcy, żeby rzekomo być w stanie ukończyć dom, nie podając żadnych szczegółów, na co wydał pieniądze, nie przedstawiając ani jednej faktury i tak dalej, mimo że dosłownie dwa tygodnie wcześniej miał zapłaconą ostatnią transzę na wykończenie domu. Zapłaciliśmy łącznie tylko i aż 650 tysięcy złotych, czyli tyle, ile było w umowie. Jak chciał dopłat, od razu stwierdziłam, że skorzystam z pomocy prawnika, bo wiedziałam, że coś jest nie tak – wspominała kobieta.
Rozmówczyni naszego reportera podkreślała, że dom w obecnym stanie nie nadaje się do zamieszkania. – Budowa ma ściany zewnętrzne i więźbę dachową okrytą papą, nic poza tym. Nie ma ścian działowych, elewacji, dachówki ani zagospodarowania terenu. Teraz przeszkodzi nam zima. Wszystko miało być zrobione, a teraz nie będę mogła nawet zrobić ścian działowych, bo już są przymrozki i budowlańcy się na to nie godzą. Budowa stoi, a dom nie nadaje się do użytku. Budowa zaczęła się w kwietniu, a on przestał pracować jakoś na początku sierpnia. Miała być ukończona do 30 września. Teoretycznie byłoby to możliwe, bo pan miał pozamawiane wcześniej rzeczy, za które, jak twierdził, miał zamiar zapłacić, ale nie mamy ani materiałów, ani niczego zrobionego – mówiła.
Kobieta nie szczędziła gorzkich słów pod adresem nieuczciwego budowlańca. – On jawnie wprowadza klientów w błąd; to po prostu typowy oszust. Wciąż zamieszcza takie same ogłoszenia o budowie domu na terenie Trójmiasta w kwocie wyższej o 30 tysięcy złotych, podczas gdy ode mnie żądał dodatkowych 90 tysięcy. Posługuje się moją budową, naszą sprzedaną już dawno działkę pokazuje jako zarezerwowaną i tak dalej. Chcieliśmy nawet zrezygnować z jednej trzeciej prac, aby tylko położył dachówkę i wykonał ściany działowe, żeby po prostu nie mieć z nim więcej do czynienia; resztę rozwiązalibyśmy sądownie. Jednak on nie był w stanie nic już zrobić, bo po prostu nie ma pieniędzy. Teraz musimy próbować dobrać wyższy kredyt i działać na własną rękę. Materiały podrożały o tyle, że będzie nas to kosztować dwa razy więcej – podkreślała.
Budowlaniec nie chciał rozmawiać z naszym reporterem.
Poszkodowana rodzinę reprezentuje adwokat Patryk Czyżykowski. – Złożyłem zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, które miałoby polegać na wprowadzeniu w błąd pokrzywdzonych przez zadeklarowanie możliwości wykonania budowy w określonej cenie. Nie mam wątpliwości, że było to działanie z powziętym z góry zamiarem; wskazuje na to między innymi fakt, że pan w dalszym ciągu oferuje możliwość wykonania tego samego domu za tę samą cenę i posługuje się takimi samymi metodami w promocji swojej inwestycji. Liczymy na to, że prokuratura poczyni stosowne kroki, które umożliwią zabezpieczenie roszczeń pokrzywdzonych – zapowiada.
Śledztwo prowadzi gdańska prokuratura. Na razie budowlaniec nie usłyszał zarzutów.
Posłuchaj całej audycji:
Czekamy na komentarze i propozycje tematów pod adresem sosreporterzy@radiogdansk.pl.
Grzegorz Armatowski/MarWer