– Ja mam wrażenie, że jeżeli na polski przemysł okrętowy wydano wyrok, żeby uprzywilejować stocznie niemieckie, to wykonowacą tego wyroku będzie Agencja Rozwoju Przemysłu. Dzisiaj mam wrażenie, że (ARP) wykonuje pewne ruchy, aby zacierać ślady zbrodni – powiedział w Radiu Gdańsk Janusz Śniadek poseł PiS.
Mariusz Nowaczyński: Witam, dzień dobry Panie pośle.
Janusz Śniadek: Dzień dobry. Pozdrawiam radiosłuchaczy, pana.
MN: Oglądał Pan ten incydent w Łucku, kiedy młody Ukrainiec rozsmarował surowe jajko na marynarce polskiego prezydenta?
JŚ: Przyznam, że oglądałem w wiadomościach. I moje wrażenie było takie, że opowieści o tym, że BOR kogokolwiek ochrania, to jest kompletna fikcja.
MN: Właśnie. Bo najciekawsze jest to, że na portalach szybko pojawiła się druga wiadomość, że BOR zadziałał sprawnie i szybko. Największy dysonans, jaki poczułem w tej sprawie, to właśnie działanie BOR, ale też ukraińskich służb, których w ogóle chyba tam nie było widać.
JŚ: W kontekście tego te domagania się, żeby prezesa Jarosława osłaniał BOR, pomyślałem sobie, że Bogu dzięki, że nie.
MN: Wystarczyłoby, żeby ten człowiek nie miał jajka, tylko jakieś ostre narzędzie, prawda?
JŚ: To mi przypomina bardziej wystawianie ochranianego, niż ochronę.
MN: Był kiedyś incydent z prezydentem Kwaśniewskim we Francji i tam też poleciały jajka. Szef BOR stracił wtedy pracę. Teraz, myśli Pan, będzie podobnie?
JŚ: Nie wiem. Prawdę mówiąc, nie rusza mnie to.
MN: A cała ta historia w Łucku, gdzie prezydent mówił o pojednaniu w zderzeniu z uchwałą sejmową?
JŚ: Ja ciągle przeżywam to, co zdarzyło się w ubiegły piątek w Sejmie, gdzie znana z prawdomówności i uczciwości marszałek Kopacz zataiła przed Sejmem list 148 deputowanych z Partii Regionów.
MN: Ale naprawdę w Sejmie nikt o tym nie wiedział?
JŚ: Nie. W trakcie debaty chyba pan Stefaniuk z PSL powiedział o tym liście. Ale przyznam, że ja nie do końca zrozumiałem intencję o co chodzi.
MN: A teraz rozumie Pan? Bo intencja tego listu też jest dość ciekawa. Czy deputowani Partii Regionów i komunistyczni deputowani ukraińscy, czyli tacy, którzy raczej są prorosyjscy, po prostu nie chcieli rozegrać własnych interesów, posługując się nami?
JŚ: Można się tutaj domyślać różnych intencji i pewnie nie była to taka jasna wola wyłącznie pojednania. Natomiast nie ulega wątpliwości, że polski parlament wzmocnił środowisko nacjonalistyczne na Ukrainie. Nie chcąc ich upokarzać, jak wyraził się Minister Spraw Zagranicznych.
MN: Tak jak nazwał, to i tak by wzmocnił, prawda? Nie wydaje się Panu posłowi?
JŚ: Uważam, że w ogóle takie kalkulacje są haniebne. Że tutaj po prostu trzeba jasno stać po stronie sprawy polskiej i nie obrażać rodzin ofiar. Tamta zbrodnia była tak okrutna i przerażająca, że wszelkie dyskusje, ważenie tego dzisiaj jest haniebne.
MN: A Paweł Kowal, też kiedyś członek PiS, eurodeputowany mówi, że pewnie lepiej byłoby gdyby Sejm uczcił pamięć ofiar minutą ciszy, niż gdyby wydawał jakiekolwiek oświadczenie polityczne.
JŚ: Też się skłaniam ku temu, że jak chce się mówić nieprawdę, to lepiej milczeć.
MN: Myśli Pan, że te stosunki polsko-ukraińskie będą coraz gorsze? Bo na razie się tak zanosi.
JŚ: Na pewno nie poprawi się tego na kłamstwie.
MN: A Janukowycz, jego rola? W Łucku w ogóle się nie pojawił. Niektórzy mówią, że dlatego, że dostałby nie jedynym, ale dwudziestoma jajkami. Ta Ukraina jest po prostu bardzo podzielona.
JŚ: Mimo wszystko dużo bardziej bolą mnie te stosunki i relacje w Polsce, które momentami trochę przypominają te relacje polsko-ukraińskie.
MN: A czyja to jest wina? To nie jest chyba taka jednoznaczna sprawa.
JŚ: Jasne, że tutaj każda ze stron pokazuje palcem w drugą stronę.
MN: Ale co, naprawdę widzi Pan ten podział w Polsce? Tak jak Partia Regionów i ta zachodnia Ukraina?
JŚ: Tak bym nie przerysowywał. Porównałem pewną atmosferę, styl, nieuczciwość w tym wszystkim co się mówi. Ale nie wchodźmy w taką filozofię. Brakuje w polskim życiu publicznym prawdy. Najlepszy dowód, że coraz więcej ludzi odwraca się od polityki. Określenie „polityk” ma coraz bardziej pejoratywne brzmienie.
MN: Porozmawiajmy jeszcze o drugiej sprawie, która była tematem weekendu, czyli ubój rytualny. PSL teraz na swojej grafice, nie wiem czy Pan widział, krzyczy, że na rozkaz Jarosława Kaczyńskiego posłowie zagłosowali wbrew interesom polskich rolników. I wytyka obłudę. Pan, rozumiem, bo tylko dwóch posłów PiS się sprzeciwiło i zagłosowali inaczej, głosował za zakazem uboju rytualnego? Co Panem kierowało?
JŚ: Głosowałem bez specjalnych wątpliwości. Natomiast oczywiście, że względy humanitarne. Bo tu nie ulega wątpliwości, że ten sposób zabijania bez ogłuszenia powoduje kilkuminutowe, powolne konanie zwierząt wykrwawiających się też niecałkowicie. Natomiast nie ukrywam, że dla mnie najbardziej przekonujące było to, co na klubie, w trakcie dyskusji o tym padało, że tak naprawdę nie ma żadnych danych. I te informacje PSL dzisiaj, nie tylko o rzekomych stratach, są tak naprawdę wyssane z palca. Bo nie ma danych. Podobnie jak nie ma danych o tzw. szarej strefie, przemycie do Polski mięsa, wołowiny bardzo złej jakości.
MN: Ale wie Pan, że Polska jest jednym z czterech krajów w UE, które taki zakaz mają.
JŚ: Z karmienia Polaków tą wołowiną bardzo złej jakości, a eksport lepszy. Bo tak naprawdę to jest walka nie w obronie jakichś wartości religijnych, tylko w obronie pośredników. Gdyby była wola, sądzę, że jeśli tylko będzie trzeba, to z całą pewnością będzie na użytek wewnętrzny. Bo tutaj też trzeba powiedzieć, że np. w Niemczech jest to wyłącznie na użytek wewnętrzny tych grup religijnych, które taką potrzebę zgłoszą. Wyprodukowanie takiego dokumentu umożliwiającego użytek wewnętrzny jest możliwe.
MN: Właściwie w Europie Zachodniej przeciwko takiemu zakazowi są głównie partie zielonych, socjaldemokratyczne. A PiS jest partią prawicową. Ja tu widzę pewien dysonans.
JŚ: Panie redaktorze, w Polsce PSL tak naprawdę nie wywalczył lepszych dopłat. Tak naprawdę już za chwilę stracimy te kwoty cukrowe.
MN: Ale co to ma wspólnego z ubojem rytualnym?
JŚ: To ma wspólnego, że tą kwestią PSL próbuje przykryć swoje fiasko na wszystkich innych polach. To jest takie typowe odwracanie uwagi od porażki. Tak naprawdę polskie rolnictwo, kiedy pojawi się kompletnie wolny rynek i wolne kwoty cukrowe, o tytoniu nie wspomnę czy w tych innych obszarach…
MN: Czyli chce Pan powiedzieć, że Polska ma dużo większe problemy niż ubój rytualny?
JŚ: Tak.
MN: A czy nie zagłosowaliście też, żeby pokazać mniejszościom żydowskiej i muzułmańskiej, bo o nich tu mówimy, takie miejsce w szeregu, że się tak wyrażę.
JŚ: To są bzdury, pomówienia. Przyznam, że w ogóle brak mi ochoty do polemizowania z takimi poglądami. One były w ogóle nie były obecne w tych dyskusjach, kalkulacjach, które się odbywały. Bo rzeczywiście decyzja miała pewne niepokoje, wątpliwości. Zwłaszcza tych środowisk posłów wiejskich. Spośród nich wywodzą się te osoby, które głosowały przeciw.
MN: Panie pośle, w czwartek, kiedy był Pan w Sejmie, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu w Radiu Gdańsk Wojciech Dąbrowski mówił o tym, że jeżeli do 22 lipca główny ukraiński właściciel stoczni nie przestawi sprawozdania finansowego, to być może rozpocznie się procedura cofnięcia pomocy publicznej przez Komisję Europejską. Czyli de facto będzie to oznaczało koniec.
JŚ: Czytałem ten wywiad z dużym niedowierzaniem. Nie miałem szansy go wysłuchać, bo byłem w Sejmie.
MN: Dlaczego?
JŚ: Wygląda tak jakby pan prezes chciał albo opowiadał półprawdę. Jeśli chodzi o te sprawozdanie z pomocy publicznej, to miało miejsce w 2009 roku. I w tamtym roku takie sprawozdanie złożono. Natomiast nie istnieje żaden powód, żeby składać je ponownie. Natomiast jeśli chodzi o sprawozdanie finansowe rady nadzorczej, które zostało przedstawione w czerwcu, ma jedną wadę. Nie ma do tego sprawozdania audytu, który jest niemożliwy z tego powodu, że nie jest jasna finansowa przyszłość, pewna perspektywa spółki wynikająca z tego, że…
MN: To kto w tym sporze ma rację: strona ukraińska czy Agencja Rozwoju Przemysłu?
JŚ: …agencja podpisuje różne porozumienia, po czym ich nie realizuje. Stąd audytor nie jest w stanie domknąć, czy sporządzić tego audytu, czekając na postawę i zachowanie. Ja znam takie argumenty i wyczytuję je również w tym wywiadzie. Ponieważ pan prezes w drugiej części wywiadu mówi wprost, że nie jest w stanie przyjąć sprawozdań finansowych nie posiadających audytu. Którego audytor nie wydaje z tego powodu, że brak tutaj jasnych zachowań Agencji Rozwoju Przemysłu. Ja mam w ogóle wrażenie, że polski przemysł okrętowy, jeśli wydano na niego wyrok śmierci po to, żeby w lepszej pozycji uprzywilejować stocznie niemieckie, to wykonawcą tego wyroku była właśnie Agencja Rozwoju Przemysłu. I dzisiaj mam takie wrażenie, że wykonuje pewne ruchy po to, żeby zacierać ślady swojej zbrodni.
MN: A nie żałuje Pan, że w czasach kiedy Pana kolega Andrzej Jaworski był prezesem stoczni gdańskiej, a dzisiaj poseł PiS, również z Pomorza, wybrano właśnie ukraińskiego inwestora jako inwestora strategicznego?
JŚ: Jakby na to nie patrzeć, to ta decyzja o sprywatyzowaniu stoczni była tym elementem, który uratował stocznię gdańską. Ja przypomnę, że w sprawie Stoczni Gdynia i Szczecin już w 2002 roku protestowaliśmy pod URM. Już w czasie rządów pana Millera, domagając się, podobnie, prywatyzacji Stoczni Gdynia. Nie zrobiono tego, tylko skończyło się to wyrokiem śmierci na Stocznię Gdynia. Stąd prywatyzacje i wybór tego akurat inwestora to były decyzje raczej kolegów ze stoczni gdańskiej. Ja ich nie kwestionuję. Jeśli coś mnie martwi dzisiaj, to to, że polski rząd i rękoma swojej agencji – Agencji Rozwoju Przemysłu ciągle zachowuje się, jakby miał bardzo nieczyste intencje. Tutaj niezrozumiałe i niepojęte jest promowanie spółki Crist. Absolutny dumping, nieuczciwa konkurencja na rynku stoczniowym. I tutaj rola polskiego rządu jest bardzo niejasna.
MN: Jeśli ta prywatyzacja uratowała, to i tak okazuje się, że na krótko.
JŚ: Oby pan nie miał racji.
MN: Dziękuję za rozmowę.
JŚ: Pozdrawiam.