– Nazywam się Kamil. Mam 12 lat, a mój tata wybiega z domu. Jak wybiegnie, to wróci dopiero za dwa lata, tak syn mówi o planach swojego ojca. Sławomir Sadowski dziś wyrusza w samotny bieg dookoła świata. Na antenie Radia Gdańsk obaj opowiadali o projekcie „Touch the world. Dotknąć świata”.
W ramach projektu Sadowski ma zamiar przebiec 40 tysięcy kilometrów, czyli tyle ile wynosi długość równika. Odwiedzi Europę, Amerykę Północną, Australię i Oceanię i Azję. Każdego dnia, z wyjątkiem niedziel, chce przemierzać 64 kilometry. Wyprawa ma potrwać dwa lata.
Sławomir Sadowski przyznaje, że przez całe życie starał się realizować swoje pasje i dawać z siebie sto procent. W młodości grał na gitarze, był murarzem i kierownikiem działu sprzedaży w fabryce obuwia. Dziś pracuje w zakładzie fryzjersko-kosmetycznym. Jest trzykrotnym mistrzem Polski w stylizacji paznokci i instruktorem tej profesji. Prowadzi również gospodarstwo rolne i jest didżejem.
Jak mówi 43-latek, także sport nigdy nie był dla niego czymś obcym. Od 15 roku życia latem stara się regularnie biegać. Do wyprawy dookoła świata przygotowywał się półtora roku. Przez ostatnie trzy miesięce intensywnie trenował, pokonując 40-60 kilometrów dziennie.
Mężczyzna nie znalazł jeszcze głównego sponsora. Podczas europejskiego etapu podróży będzie utrzymywał się wyłącznie z własnych oszczęności. Deklaruje, że nawet jeśli nie znajdzie sponsora to dokończy swój bieg w Europie. – Nigdy się nie poddaję. To będzie nawet bieg wokół domu. Skończę dopiero, kiedy na liczniku wybije 40 tysięcy kilometrów.
Sadowski mówił także, że jest bardzo rodzinnym człowiekiem i ciężko będzie mu przeżyć długą rozłąkę z bliskimi. W części podróży po Europie jako kierowca będzie towarzyszyć mu nastoletnia córka.
Do studia Radia Gdańsk biegacz przyszedł z synem Kamilem. – Jestem dumny z ojca, że ma taki pomysł, marzenie, żeby zasłysnąć na całym świecie. Będę tęsknić, ale w trakcie wyprawy planujemy się łączyć przez skype’a – mówił 12-letni Kamil w rozmowie z Włodzimierzem Raszkiewiczem.
Sławomir Sadowski przyznaje, że czuje się silny jak nigdy dotąd i jest gotowy na podjęcie nowych wyzwań. – Mam 43 lata i w życiu z niejednego pieca jadłem chleb. Bywało różnie, ale nigdy się nie poddałem. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wszystko co przeszedłem: wojsko, praca, hobby, wyzwania, rozłąki – przygotowało mnie do tego, co zamierzam zrobić teraz.
Wyprawa rozpocznie się w piątek 16 sierpnia.