Lato powoli się kończy, większość z Państwa pewnie jest już po urlopowych szaleństwach. Tymczasem ja na swój wyjazd czekać muszę do końca września. Nie ma co narzekać, sama się na to skazałam. Staram się jednak nie siedzieć w domu i każdy wolny dzień spędzać za miastem. Za mną już kilka biwaków, zwiedzanie pomorskich kurortów. Tym razem postanowiłam pojechać w okolice Jeziora Żarnowieckiego i Dębek.
Nad jeziorem znajduje się mnóstwo przystani, gdzie można zatrzymać się, kąpać, plażować czy wypożyczać sprzęt wodny. Warto zajechać też do Gniewina, wejść na wieżę widokową, zobaczyć makiety dinozaurów naturalnej wielkości czy zagrać w mini golfa. Niedaleko jest również do nadmorskiego kurortu – Dębek, gdzie póki sezon trwa wiele się dzieje. Do zobaczenia jest wiele, jednak moich znajomych i mnie zachwyciły przepiękne krajobrazy i architektura, a przede wszystkim odrestaurowane posiadłości dworskie. Nie mogliśmy odmówić sobie tej przyjemności i do jednej z nich wybraliśmy się na obiad. Był to Dwór Sześć Dębów znajdujący się na wjeździe do Prusewa, jadąc od strony Gniewina. Wygląda przepięknie i z pewnością urzeka wszystkich odwiedzających te okolice. Wjeżdżając do Prusewa, nie da się go nie zauważyć, bo znajduje się na rozstaju dróg.
Jak za dawnych lat
Dwór odnowiony jest tak pięknie, że odwiedzając tę posiadłość, ma się wrażenie jakby życie dworskie tętniło tam nieprzerywanie od lat. Sale restauracyjne są bardzo eleganckie. Jasne ściany i okna przełamane są meblami w różnych odcieniach drewna, które nawiązują do epoki. Przepięknie komponują się całością, nawiązującą do czasów, kiedy to miejsce zamieszkiwali dworzanie. Oprócz staroci jest również awangardowa i nowoczesna sztuka. Przepiękne, ogromne obrazy zdobią tamtejsze ściany i doskonale tam pasują.
Mnie przede wszystkim urzeka ogród. Nazwa Sześć Dębów to nie przypadek. W tym miejscu rośnie sześć ponad 200-letnich pomników przyrody. Poza tym miejsce ozdabiają przepiękne alejki różane, klony jaworu, buki i jesiony. Miło jest wybrać się tu na spacer po kulinarnej uczcie i poczuć ten klimat. Doskonałym rozwiązaniem jest również zjeść na zewnątrz. Obiad przy stoliku z widokiem na park, towarzyszący temu śpiew ptaków… Czego chcieć więcej? Przepysznego obiadu! A to oprócz kucharza zapewniają również zioła, warzywa i owoce pochodzące z ogrodu za dworem.
Dworski klimat, a jedzenie, ceny?
Menu jest bardzo skromne. Kilka dań obiadowych, trzy rodzaje pierogów, niedużo przystawek i zup. Lubię takie rozwiązanie. Bogata karta to dla mnie trudny wybór i myśl, że być może kucharz potrafi ugotować wszystko i nic jednocześnie.
Gwoździem programu był pstrąg z migdałami. Towarzyszyło mu kilka frytek, niewielka ilość surówek, jednak sama ryba zawierała tak dużo pysznego mięsa, że spokojnie można się było najeść tym daniem. Idealnie wysmażony, mięsisty i soczysty. Na taką rybę miałam ochotę od dawna. Cena? 34 złote. Za to danie naprawdę warto tyle zapłacić.
Kolejne danie, które okazało się być przygotowanym idealnie dla nas to pierogi. Do wyboru mam trzy rodzaje: z mięsem, ze szpinakiem oraz ze szpinakiem z sosem gorgonzola. Wszystkie podsmażane na maśle. Ciasto pierogów było cienkie jak pergamin, farsze idealnie doprawione, sos na bazie sera gorgonzola wyśmienity, a mięsa tyle, że miałam wrażenie, iż cieniutkie ciasto pęknie przez jego ilość. To pierogi idealne, niestety ponownie cena raczej dworska. Za porcję 9 pierogów płacimy 30złotych.
Dla tych z Państwa, którzy zamiast ryby wolą wybrać bezpieczną pierś z kurczaka polecam pierś na chrupiąco. To nic innego jak kotlet z piersi kurczaka w chrupiącej panierce z płatków kukurydzanych. Często przygotowuję taką, ale niestety zazwyczaj całość dania jest bardzo tłusta. Tutaj płatki nie są przesadnie skąpane w oleju, a i nie są przypalone. Porcja nie jest zbyt duża, bo oprócz kotleta otrzymujemy niewielkiego ziemniaka pokrojonego w talarki i surówki. Za danie płacimy 29 złotych.
Niestety podczas naszej uczty trafiamy na danie, którego nie mogę polecić. To filet z dorsza w sosie ziołowym, który z mojego punktu widzenia leży daleko od filetu, a i smakiem absolutnie do nas nie przemówił. Na tle innych dań nie wypada dobrze. Jednak smakując pozostałych potraw pozostaję oczarowana i w dalszym ciągu chcę Państwu polecić odwiedzenie Dworu Sześć Dębów.
Jeśli pogoda będzie sprzyjająca i najdzie Państwa chęć na zupę, warto skusić się na rosół z zacierkami. Prawdziwie domowe, a zupa konkretna. Nie czuć w niej słynnego smaku kostki rosołowej czy „warzywka”, a świeże smaki prosto z ogrodu i mięso czy kości (choć nie brzmi to dobrze), na których został ugotowany.
Zaskoczeniem było również „czekadełko”. Spodziewaliśmy się smalcu, a otrzymaliśmy pasztet z wątróbki w towarzystwie mięciutkiej, świeżej bagietki.
Podsumowując, jeśli mają Państwo wątpliwości, warto to miejsce odwiedzić. Ceny są „dworskie”, jednak jedzenie jest smaczne, widoki przepiękne, a spacer po parku to ogromna przyjemność i odpoczynek zarówno dla ciała, jak i duszy. Osobiście lubię takie miejsca i nie żałuję tych odwiedzin.
A gdzie Państwo wyjeżdżają podczas wolnych dni? tester@radio.gdansk.pl