– Mecz Barceloną pokazał, że Lechia może grać z dobrymi zespołami. Pozwolił zawodnikom uwierzyć w to, że nie są gorsi i mają możliwości by dobrze grać, powiedział w Rozmowie Kontrolowanej były bramkarz, obecny trener bramkarzy Lechii Gdańsk Krzysztof Słabik.
Włodzimierz Machnikowski: Witam serdecznie.
Krzysztof Słabik: Dzień dobry.
WM: Po sobotnim zwycięstwie nad Legią Warszawa Lechiac jest współliderem. Czytałem dzisiejszy Przegląd Sportowy, a tam prawie nic nie ma o tym wydarzeniu. Jedynie gdzieś pod koniec jest artykuł „Lechia pod napięciem Probierza”. A relacja z meczu w centralnych mediach była taka: grająca w rezerwowym składzie Legia przegrała sobie „przy okazji” z Lechią, ale to nieważne, bo liczy się tylko Steaua. Jak pan, jako trener, odbiera takie traktowanie Waszego sukcesu?
KS: To jest opinia dziennikarzy oraz tych, którzy się wypowiadają. Ja jednak nie sądzę, żeby sami zawodnicy i trener Legii podchodzili do meczu z Lechią Gdańsk w taki sposób. Na pewno przed meczem to właśnie ten mecz był dla nich najważniejszy. A po meczu z nami najważniejszy stał się mecz Ligi Mistrzów czy mecz, który może otworzyć Legii możliwość gry w Lidze Mistrzów. Natomiast jeśli ktoś napisał czy powiedział, że Legia grała w rezerwowym składzie, to na miejscu zawodników Legii, którzy w tym meczu grali, czułbym się mocno urażony. Tam grali zawodnicy, którzy mają za sobą występy w reprezentacji Polski.
WM: Co, poza pozycją współlidera, to zwycięstwo dało Lechii?
KS: Dało trzy punkty i zadowolenie po meczu.
WM: A jeśli chodzi o sferę mentalną? Trener Probierz przed wyjazdem do Warszawy powiedział: Odpowiedź na pytanie, w którym miejscu jesteśmy, da mi wynik meczu z Legią.
KS: Mamy dopiero piątą kolejkę. A w Lidze mamy do rozegrania 37 kolejek. To, kto będzie na jakim miejscu, ile będzie miał punktów i zdobytych bramek, i tak dalej będzie ważne po tych 37 kolejkach. To na pewno cieszy, że po pięciu kolejkach nie przegraliśmy meczu, wygraliśmy trzy spotkania, w tym Warszawie, w której graliśmy z mistrzem Polski na jego terenie.
WM: Potwierdza Pan tezę, że to wszystko zaczęło się w Barcelonie, to tam naładowane zostały akumulatory motywacji i wiary w siebie, i to stąd biorą się późniejsze nieprzegrane mecze?
KS: Ja bym nie przeceniał meczu z Barceloną. Ale na pewno ten mecz pokazał, że możemy grać z takimi zespołami i wcale nie musimy być chłopcami do bicia. To pomogło uwierzyć zawodnikom w to, że nie są dużo gorszymi zawodnikami, ale zawodnikami, którzy mają takie same możliwości.
WM: Jest Pan z drużyną od maja 2013 roku. W zeszłym sezonie drużyna zajęła o jedno miejsce za nisko. Teraz ci sami piłkarze walczą z dobrym skutkiem o pozycję lidera i wygrywają z mistrzem Polski na wyjeździe. To efekt tego, że dojrzeli?
KS: Z pewnością tak. A wszystkich związanych z Trójmiastem cieszyć może, że Lechia Gdańsk wraca do korzeni i dąży do tego, aby każdy kibic z Gdańska utożsamiał się z tą drużyną. To nie jest grupa złożona z najemnych pracowników, którzy przyjechali na pewien okres żeby grać w Gdańsku. Chciałbym aby klub Lechia był związany z Trójmiastem, żeby przynajmniej połowa tych zawodników była wychowankami klubu bądź związani z naszym rejonem. Oczywiście nie da się zbudować drużyny piłkarskiej w oparciu tylko o takich zawodników. Natomiast szukanie na siłę transferu z zewnątrz też nie jest najlepszym pomysłem.
WM: No chyba, że to są takie transfery powrotne, jak w przypadku Jarosława Bieniuka.
KS: No tak, ale trudno mówić o nim, że jest z zewnątrz.
WM: Jakim człowiekiem jest Michał Probierz?
KS: Nie chciałbym oceniać trenera Probierza. Ale jest to bardzo sympatyczny i otwarty człowiek.
WM: On zdecydował się na kontynuację, czego świadectwem jest choćby obecność Pana w sztabie trenerskim. Jest też Krzysztof Brede, są ci, którzy kiedyś grali w Lechii.
KS: Różnie bywa, kiedy przychodzą trenerzy z zewnątrz. Rzadko jest tak, żeby prowadzili w 100% „swój” skład. Dlaczego trener zdecydował się na taki, a nie inny układ, to już trzeba spytać jego.
WM: Lechia mam korzystny układ jeśli chodzi o najbliższe spotkania, bo Górnik Zabrze na pozycji lidera to niemal taka niespodzianka jak Lechia. Potem jest wyjazd do Szczecina, potem Zawisza Bydgoszcz. To nie są potentaci.
KS: Nie do końca się z tym zgadzam. Górnik od dłuższego czasu pod wodzą trenera Nawałki prezentuje bardzo dobry futbol, więc to, że są na szczycie tabeli dzisiaj to nie jest przypadek.
WM: 20 lat temu był pan trenerem mistrzów Polski w kategorii do lat 17. Nikt z nich nie został piłkarzem. Teraz ma pan pod opieką 18-19-latków: Frankowski, Dawidowicz, Kasprzycki. Co zrobić, żeby nie zmarnować tego pokolenia?
KS: Tamta grupa, to była grupa bardzo dobrych piłkarzy jak na tamten wiek i tamte warunki. Zdobyli Mistrzostwo Polski Juniorów Młodszych, później o mały włos zdobyliby Mistrzostwo Polski Juniorów Starszych. Na to, że nie zrobili kariery składało się wiele przyczyn. Ważnym momentem było to, że kończyli bieg juniora kiedy w Lechii powstawała słynna fuzja Lechia-Olimpia.
WM: Nieszczęsna fuzja.
KS: Tak. Nigdy nie byłem zwolennikiem fuzji ani Lechio-Olimpii ani Lechio-Polonii, nawiasem mówiąc, miałem z tego powodu kilku wrogów. Kiedy te dwa zespoły, Lechia i Olimpia, połączyły się, zawodnicy Lechii uzupełnili skład pierwszoligowej Olimpii, wówczas Poznań. Przebić się tam młodemu zawodnikowi było bardzo trudno. I to chyba był główny powód, dla którego nie zaistnieli w piłce seniorskiej pomimo predyspozycji.
WM: Tego ryzyka teraz nie ma?
KS: Nie ma ryzyka, bo nie ma fuzji.
WM: Polubiliście już PGE Arenę?
KS: Jest tak ładnym obiektem, że trudno go nie lubić. Natomiast, jeśli się na nim zaczyna wygrywać, to na pewno będziemy go lubić jeszcze bardziej.
WM: Co ma zrobić wojewoda? Jeśli pojawi się jedna nieszczęsna raca, fragment trybun zostanie zamknięty.
KS: Nie chciałbym być na miejscu wojewody. Musi przestrzegać obowiązującego prawa, a zachowanie kibiców jest jakie jest. Mogę tylko apelować do kibiców o takie zachowanie, które nie będzie naruszało obowiązujących przepisów. Trzeba pogodzić się z tym, że na stadionie nie może być rac. Ten zakaz spowodowany jest względami bezpieczeństwa. Odpalenie racy może być niebezpieczne dla samych tych, którzy odpalają race.
WM: Kto jest faworytem tego spotkania? Grają dwie równe drużyny, mają po tyle samo punktów, tyle samo strzelonych i straconych bramek.
KS: Nie wiem kto jest faworytem. Nie chciałbym mówić tego za zawodników, ale jestem przekonany, że każdy zawodnik zostawi na boisku tyle zdrowia, sił, wiedzy i umiejętności taktycznych na ile będzie go stać. A wynik jest sprawą otwartą. Najtrudniej ze wszystkich dyscyplin piłka nożna jest najmniej przewidywalna i najtrudniej jest przewidzieć wynik meczu piłkarskiego. Dlatego piłka nożna jest tak ciekawą grą. Serdecznie zapraszam kibiców, na pewno każdy, kto będzie na trybunach pomoże nam w zwycięstwie. Zdajemy sobie sprawę, że kibice są 12. zawodnikiem i kiedy wygrywamy, to mają swój udział w tym zwycięstwie.
WM: W takim razie do zobaczenia w piątek o godz. 18:00 na PGE Arenie. Dziękuję za rozmowę.