Na globalnej mapie optymizmu 65 procent respondentów na świecie deklaruje pozytywne nastawienie do przyszłości i przekonanie, że przyszły rok będzie lepszy niż ubiegły. Niemniej jednak to spadek o 12 punktów procentowych. Czy nadchodzące miesiące zmienią ten trend? Odpowiedzi Olga Zielińska szukała w programie „Ludzie i Pieniądze”. O zdanie zapytała Grzegorza Pellowskiego, trójmiejskiego przedsiębiorcę i piekarza, oraz Przemysława Kitowskiego z firmy Mudita.
– Od dłuższego czasu w audycjach rozmawiamy o tym, co się dzieje i co będzie się działo. Każdy rozsądny obserwator, który patrzy, czyta i rozumie, wie, że nie będzie wesoło. Ceny gazu poszybują do góry ośmiokrotnie, ceny prądu dwukrotnie. Zdrożeje wszystkim. To kosztochłonne, będzie generować koszty firmom. Jak będą rosnąć koszty, będą rosnąć ceny, to będzie napędzać inflację. Nie rozumiem, co się wydarzyło, że gaz zdrożał ośmiokrotnie. Włodarze mówią, że gazu mamy pod dostatkiem, magazyny są nabite do oporu. Co się wydarzyło? To jeszcze bardziej denerwuje branżę piekarniczą, która nie załapała się jako branża energochłonna – zaznaczył Pellowski.
– Respondenci najbardziej optymistycznie patrzą w przyszłość w Meksyku, Brazylii i Chinach. Dopiero potem, od połowy stawki, zaczynają się kraje, które rzeczywiście mają większą świadomość i są w regionie zagrożonym. Największym zagrożeniem dla naszego regionu jest wojna i jej skutki. Następnie wszystko, co jest związane z podwyżkami i problemami recesji, które bardzo widać. Będą się przekładać na wiele lat. Na świecie większość krajów uważa, że będzie gorzej. U nas mamy nawarstwienie każdej z przypadłości, która dotyka poszczególne kraje. Ludzie obawiają się eskalacji wojny, mamy problem związany ze zmieniającymi się stawkami VAT, mamy problem związany z inflacją. Chcemy się uodpornić na możliwość konfliktu i dofinansować przemysł zbrojeniowy. Skądś te pieniądze trzeba pobrać, żeby móc je wydać. To wszystko się nawarstwiło. Stąd tak negatywne spojrzenia, szczególnie Polaków, w przyszłość – wyjaśnił Kitowski.
ua