Jarosław Sellin, poseł Prawa i Sprawiedliwości

– W przypadku rządu, intencja jest czytelna. Nie jest nią dobro emerytów, ale dopięcie budżetu. Teraz Polską rządzi jegomość Donald Tusk, który wyznaje zasadę „tu i teraz” – tak o przeprowadzonych zmianach w OFE mówił w Radiu Gdańsk poseł PiS Jarosław Sellin. Jacek Naliwajek: Dzień dobry Panie pośle.
Jarosław Sellin: Dzień dobry.

JN: Prawo i Sprawiedliwość wygrywa na Podkarpaciu. Jak Pan ocenia wyniki?
JS: Są bardzo dobre, cieszą nas. Wygraliśmy ze wspólnym kandydatem koalicji rządzącej PO i PSL trzy do jednego. A z kandydatem Solidarnej Polski sześć do jednego.

JN: Zdzisław Pupa z PiS 61%. Drugi w kolejności wspólny kandydat PO i PSL 21% a Kazimierz Ziobro z Solidarnej Polski 11%. To znaczy, że wygraną w wyborach parlamentarnych macie w kieszeni?
JS: My tak nigdy nie mówimy, trzeba cały czas pracować. Sondaże są dla nas sprzyjające. Wyniki wyborów w Rybniku, Elblągu teraz na Podkarpaciu potwierdzają tendencję sondażową, że gdzie by nie sprawdzić, Polacy oczekują zmiany i wiążą ją z Prawem i Sprawiedliwością. To jest zobowiązujące ale nie chełpimy się. Chcemy dalej ciężko pracować, żeby pokazać Polakom, że dokonują słusznych wyborów.

JN: Te 11% Solidarnej Polski to znaczy, że to jest silna partia?
JS: Ja słyszałem, że oni nastawiali się na wynik 20% i z tym wynikiem chcieli uprawiać propagandę, że sondaże na ich temat kłamią i się mylą, bo one na ogół pokazują, że są pod progiem wyborczym. Dostali dwa razy mniej niż oczekiwali. W dodatku z kandydatem, który ma tak czytelne nazwisko. W dodatku ta kampania była tak sfokusowana, że nawet na billboardach dominował portret Zbigniewa Ziobry a nie Kazimierza Ziobry, napis był „Ziobro do senatu”.

JN: Ziobro i Kurski mają szanse na powrót do PiS? Jeszcze niedawno Kaczyński mówił do Zbigniewa Ziobry „synu wróć”.
JS: Zawsze jest tak, że chcieć muszą dwie strony, a panowie są tak zdeterminowani żeby przynajmniej do Parlamentu Europejskiego wystartować z własną listą. Wydaje mi się, że w ogóle ta inicjatywa została założona z powodu chęci realizacji tego celu, osiągnięcia iluś tam mandatów w wyborach do europarlamentu i w tej sprawie oni są zdeterminowani. Co się będzie działo po tych wyborach to trudno powiedzieć. Trochę niepotrzebnych, cierpkich a nawet krzywdzących słów pada i im więcej będzie padać, tym taka możliwość jest mniejsza.

JN: A co Kurski i Ziobro musieliby zrobić żeby wrócić do PiS? Pan też kiedyś wyszedł i wrócił.
JS: Przede wszystkim zweryfikować tę błędną linię. Prawica nie powinna się dzielić. Prawica powinna iść jednolicie, na jednej liście wyborczej, bo obiektywnie rzecz biorąc, rozbijanie prawicy, takie odbieranie iluś procent głosów temu ugrupowaniu, które naprawdę wiąże się ze zmianą i budzi nadzieję na zmiany, jest tak naprawdę sprzyjaniem obecnie rządzącemu układowi i to jest po prostu brnięcie w błąd.

JN: W takim razie też użyję takiego sformułowania „obecny układ rządowy”, czyli rząd zaproponował zmiany w systemie emerytalnym. PiS nie krytykuje mocno tych zmian, proponowało trochę podobne rozwiązania.
JS: My rzeczywiście mieliśmy bardzo poważne zastrzeżenia do systemu kapitałowego. Do zbierania składek na emerytury tego systemu, który realnie w Polsce zafunkcjonował, czyli OFE. Natomiast czytamy intencje. W przypadku rządu intencją jest nie jakiś namysł nad przyszłym losem emerytów, bo rządzi dziś Polską jegomość Donald Tusk, który mówi, że jego interesuje to, co jest tu i teraz. A tu i teraz on ma sytuację następującą: nie dopina się budżet, wielka dziura budżetowa, najbardziej zadłużony kraj w swojej historii.

JN: Gdyby rządziło PiS i likwidowało OFE, to jaką mielibyście intencję? Działania byłby takie same, skutki takie same.
JS: Taką żeby te emerytury były godniejsze. Bo stopa zastąpienia jest w ZUS wyższa niż w OFE i żeby jednak utrzymywać taki system, który jest pewną realizacją polityki solidarności społecznej. Rzeczywiście jest tak, że ZUS jest czarną dziurą, w tym sensie, że tam nie ma realnych pieniędzy, tylko te pieniądze, które dziś z podatków się ściąga idą od razu na wypłaty emerytur i tam nikt nie ma własnego subkonta. Ale na tym właśnie polega polityka solidarności społecznej, że dziś my pracujemy na obecnych emerytów a w przyszłości młodsze pokolenie będzie pracowało na nas.

JN: Jeszcze o kampanii promocyjnej jaką rozpoczął rząd. O kampanii promującej osiągnięcia w polityce rodzinnej. Jak Pan ocenia ten rok rodziny i te osiągnięcia prorodzinne?
JS: To jest czysta propaganda.

JN: Dlaczego? Wydłużenie urlopów macierzyńskich, przedszkola za złotówkę.
JS: Przedszkola za złotówkę, gdzie się dowiadujemy, że za złotówkę nie mamy żadnych zajęć edukacyjnych. Nie ma żadnych zajęć dodatkowych.

JN: Są edukacyjne, normalne.
JS: Premier daje do zrozumienia, mówił o tym w jednym z wystąpień, że przedszkole nie jest od edukacji, tylko od opieki. Czyli przedszkole to jest przechowalnia dzieci. Z przedszkoli za złotówkę do szkoły idą dzieci niewyedukowane. To są oczywiście słowa propagandowe, bo gdyby naprawdę prowadzić poważną politykę prorodzinną, to wprowadzono by taki system podatkowy, w którym rodzina wielodzietna nie płaciłaby żadnych podatków.

JN: To może byłoby możliwe, gdyby sytuacja budżetu była lepsza?
JS: Nie, to jest inwestycja. Jak się rządzi, trzeba myśleć w kategoriach inwestycji na przyszłość. Jeżeli mamy kryzys demograficzny i jeśli wiemy, że za trzydzieści lat Polaków będzie o osiem milionów mniej, że się po prostu wyludniamy. To trzeba bardzo poważnie myśleć o takich systemach polityki prorodzinnej, które zachęcą Polaków do tego żeby mieć dzieci. A nie sytuacja obecna, że Polki chętniej rodzą dzieci w Wielkiej Brytanii a nie w Polsce.

JN: Dziś rozpoczyna się Gdynia Film Festiwal. Pan zawsze jest na tym festiwalu. Co ten festiwal powie o polskim kinie?
JS: Zobaczymy, ja tych filmów jeszcze nie widziałem. Powołanie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej to był dobry ruch. Przy wszystkich kontrowersjach, sporach, które się toczą wobec polityki tej instytucji. Ale dobrze, że jest mecenat państwowy nad produkcją polskich filmów. To jest jedna z najważniejszych rzeczy jeśli chodzi o utrwalanie kultury narodowej, pewnych kodów kulturowych. Film to jest jedna z najważniejszych rzeczy. Dzięki temu, że Instytut Sztuki Filmowej finansuje w dużej mierze polskie kino, mamy filmów trzy, cztery razy więcej niż mieliśmy w pierwszej połowie poprzedniej dekady, kiedy był okres największego kryzysu polskiego kina. Brakuje mi bardzo odważnej polityki finansowania kina historycznego, bo to jest kino najdroższe. Często dyskutujemy o tym, że Rosjanie, Niemcy często robią filmy historyczne, które przewracają ludziom w głowach. Tak jak ostatnie spory w Polsce na temat niemieckiego serialu.

JN: Ale ten serial wyprodukowała telewizja.
JS: Tak, ale ale takie produkcje pokazują wersje historii, która rozmija się z prawdą. A my mamy z tym kłopot, bo nie mamy dużych pieniędzy na finansowanie filmu historycznego, który przebiłby się w odbiorze światowym. Musimy to naprawić. Moim zdaniem nie tylko przez Polski Instytut Sztuki Filmowej, ale także finansowanie tego typu kina powinno mieć miejsce także przez Ministerstwo Kultury, Ministerstwo Edukacji. My nie mamy od 20 lat dobrego filmu o Powstaniu Warszawskim.

JN: Powstają, w tej chwili powstaje.
JS: Powstają, ale ciągle nie mamy. Zobaczymy jakie będą te filmy. O wrześniu 1939 roku, o wielkiej epopei Solidarności. Teraz powstał film „Wałęsa”, pewnie będą wokół niego jakieś kontrowersje.

JN: Oglądał go Pan?
JS: Nie, nie widziałem. Przecież premiera w Polsce za 10 dni a na razie mogli go obejrzeć widzowie w Wenecji.

JN: Dziękuję za rozmowę.
JS: Dziękuję.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj