Pan Dawid z okolic Tczewa samotnie wychowuje dwoje dzieci. Dwa miesiące temu otarł się o śmierć – wracając z pracy wpadł pod pociąg. Lekarze uratowali mu życie, ale stracił prawą nogę, Wielką szansą jest dla niego specjalistyczna proteza, która dzięki nowoczesnym rozwiązaniom technicznym będzie w stanie zastąpić mu utraconą kończynę. Potrzeba na nią ponad 110 tysięcy złotych.
Mężczyzna nie mówi zbyt wiele o zdarzeniu, które na zawsze zmieniło jego życie. – Wracałem z pracy z zakupami. Jechałem pociągiem na stację Rokitki, gdzie mieszkałem, i tam to się wydarzyło. Nie pamiętam, jak to się stało. Musiałem przechodzić przez tory. Śledztwo w prokuraturze przez cały czas jest prowadzone. Nie pamiętam nic z wypadku – powtarza.
Cokolwiek tak naprawdę się stało, skutki są opłakane. – Straciłem prawą nogę, została amputowana. W drugiej jest zmiażdżony staw, ale mam w nim stabilizator. Jest w trakcie leczenia, są duże obrażenia, idą na to pieniądze i cały czas trwa rekonwalescencja – podkreśla pan Dawid.
Poszkodowany jest samotnym ojcem. – Mieszkam na Rokitkach i wychowuję dwoje dzieci. Teraz pomaga mi rodzina, dziećmi opiekują się siostra i ojciec – wskazuje.
Pan Dawid nie ukrywa, że miał tak zwane szczęście w nieszczęściu. – Cieszę się, że z tego wyszedłem; były małe szanse na to, że przeżyję. Noga była ucięta na miejscu, a w szpitalu amputowano mi jej dalszą część – wyjaśnia.
Aby stanąć na nogi, mężczyzna potrzebuje specjalistycznej protezy. – Na tę chwilę można udostępniać linki, które są wstawiane na stronach z moją zbiórką, rozpowszechniać to wszystko – prosi.
Niestety, koszty protezy przekraczają finansowe możliwości rodziny. – Łącznie potrzeba 112 tysięcy, a są 72 tysiące na protezę, dalsze leczenie, rehabilitację. Żebym mógł stanąć na drugą nogę, potrzebna jest długa rehabilitacja, bo całe kości zostały zmiażdżone – tłumaczy.
Mężczyzna podkreśla, że chce powrócić do niezależnego funkcjonowania. – Na pewno uda mi się wrócić do pracy. Wybiorę sobie jakiś zawód, w którym będę mógł funkcjonować. Jak widać, los dał mi drugą szansę – ocenia.
Wypadek taty wpłynął też na sytuację jego dzieci: dziewięcioletniej Nikoli i 13-letniego Bartka. – Dzieci oswoiły się z tym, że leżę w łóżku. Pomagają mi. Liczą na to, że niedługo zacznę jakoś funkcjonować – mówi mężczyzna.
Obecnie dziećmi zajmuje się siostra, która jest też pracodawcą pana Dawida. – Pracowałem u siostry, mają ze szwagrem firmę budowlaną; szwagier jest dekarzem. Nie wiem, na ile będę sprawny z protezą. Ludzie bardzo pomagają i chciałbym im serdecznie podziękować. Wpłacają na zbiórki, wiele osób wspiera mnie też duchowo – zapewnia mężczyzna.
Wspomniana siostra nie ukrywa, że wypadek brata wpłynął na życie całej rodziny. – To było wielkim szokiem. Słyszeliśmy rokowania, że brat nie przeżyje, że będzie amputowana druga noga, że wdaje się sepsa, ale udało się odratować tę drugą kończynę – opowiada.
Kobieta twierdzi, że pan Dawid „dobrze sobie radzi”. – Ma duże wsparcie rodziny, dzieci są przy nim, zawsze ktoś jest. Wierzę, że się uda. Zbiórka idzie w bardzo szybkim tempie i dziękujemy wszystkim – mówi.
Wpłacić pieniądze na protezę i rehabilitację pana Dawida można >>>TUTAJ.
Posłuchaj całej audycji:
Grzegorz Armatowski/MarWer