Secondhandy, ciucholandy, sklepy z używaną odzieżą czy najkrócej mówiąc lumpeksy. W audycji „Ludzie na Plus” spotkanie z kobietami, które nie wyobrażają sobie życia bez szperania, wyszukiwania, czy wręcz bez dreszczu emocji, który towarzyszy wyprawom po odzież z drugiej ręki.
– Jakość lumpeksów, czy ubrań, które można w nich znaleźć jest często zdecydowanie lepsza niż w popularnych sieciówkach – mówi Ewa Antoniak.
– Złowienie czegoś unikatowego uzależnia, daje też pewną satysfakcję. Same plusy. Nie wydaje się dużo pieniędzy, choć ceny bywają różne – podkreśla Magdalena Tramer. – Wraz ze wzrostem świadomości ludzi odnośnie wpływu konsumpcjonizmu i produkcji odzieży na naszą planetę wzrosło zainteresowanie zakupami z drugiej ręki – dodaje.
Choć Słupsk jest zagłębiem lumpeksów, mało kto pamięta, kiedy powstały. Początki zawdzięczają sklepom z odzieżą sprzedawaną na wagę w zachodniej Europie w latach 60. XX wieku. W Polsce były to czasy PRL-u. Z secondhandów korzystali głównie ludzie ubodzy.
– Obecnie lumpeksy często nie różnią się już wyglądem i prezentacją towaru od butików odzieżowych, a same ciuchy są wysokiej jakości i w świetnym stanie – dodaje Antoniak.
Posłuchaj rozmowy:
Joanna Merecka-Łotysz/ua