Koszmar w Ukrainie trwa już prawie rok. Pomoc jest potrzebna, ale chętnych do jej niesienia nie brakuje

(Fot. Facebook/Maria Władysław Ornowscy)

Pan Władysław Ornowski jest reprezentantem wszystkich tych, którzy mają duże serca. Czasami zdarzają się jednak przeciwności losu. Tym razem przypałętała się chrypka, a to za sprawą zbyt głośnych śpiewów. Potrzebujących nie brakuje, więc niezależnie od utrudnień, trzeba pomagać. Również śpiewająco. Ukraina walczy. Ludzie dobrej woli również.

Już w przyszłym tygodniu Władysław Ornowski po raz dwudziesty piąty wybiera się na Ukrainę. Cel to pomoc humanitarna. W studiu Radia Gdańsk znalazły się osoby, które owego wsparcia dostarczają już od roku. Uciekający przed koszmarem wojny schronienie znaleźli pod skrzydłami Fundacji „Pan Władek”.

– Każdy z nas dołożył swoją cegiełkę do tego, żeby coś zadziałać i pomóc. Jak wybuchła wojna, to u nas zaczęła się akcja. Wysłaliśmy informacje do wszystkich. Działamy i prosimy o pomysły – wyjaśnia wolontariuszka.

„TO NASZ SĄSIAD”

Dlaczego zatem Ukraina? Wsparcia i zbiórek jest wiele, a jednak to właśnie tam powędrowała pozytywna energia.

– To była kwestia empatii. Niewiarygodne, że coś takiego dzieje się w dzisiejszych czasach. To jest nasz sąsiad. Musimy mu pomóc. Mamy około dziesięcioro pracowników z Ukrainy. To fantastyczni ludzie, którzy nauczyli się mówić po polsku. Fajnie działają, mają stałą pracę – dodaje osoba o bezinteresownym sercu.

Posłuchaj całej rozmowy:

Beata Szewczyk/pb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj