Wynikowy regres piłkarzy Lechii wywołał spekulacje, czy trener Michał Probierz powinien odejść. Tylko jedno zwycięstwo w 11 meczach, porażki z oustsiderami i w konsekwencji 11. miejsce w tabeli – to rzeczywiście dowody na to, że nie jest dobrze. Dla mnie kluczowe przy temacie ewentualnej dymisji Probierza jest pytanie : „kto zamiast ?” i …odpowiedzi nie znajduję .
Trenerów bez zajęcia oczywiście nie brakuje, że wymienię choćby Waldemara Fornalika , Macieja Skorżę czy Czesława Michniewicza. Nie jestem jednak przekonany, że akurat oni wprowadziliby Lechię do czołowej „8” i zagwarantowali atrakcje w drugiej części rozgrywek. Przewagi Probierza są takie, że zna zespół, „składanie broni” nie leży w jego naturze, posiada ambicje i charyzmę, do której zresztą przywiązuje wyjątkową wagę.
Probierz nie kokietuje ani piłkarzy, ani kibiców, ani dziennikarzy. Postanowił, że o jego pozycji zawodowej będą decydować wyniki. Nie dziwnego, że pozycja nie jest już tak pewna jak w pierwszych tygodniach rozgrywek.
Probierz ponosi pełną odpowiedzialność za zespół. To on dokonał przeglądu kadr, to on uznał, że młodzi dadzą radę. Z mocy jego decyzji mamy olbrzymią rotację w składzie i nie chodzi tu tylko o ruchy boisko-ławka, ale także : pierwsza drużyna – rezerwy. Z zewnątrz wydaje się, że kryteria są dla zawodników czytelne, co służy utrzymaniu dyscypliny. Zatem wciąż trener ma pełnię kontroli i władzy, a rządzi „silną ręką”
On sam podkreśla, że trzeba wybrać cele – gra o mistrzostwo albo budowanie biało-zielonej przyszłości. Lechia o mistrzostwo nie gra, bo to i nie ten budżet i nie ten czynnik ludzki. Tu akurat bym jednak nie przesadzał – Bieniuk, Madera, Wiśniewski, Buzała i Grzelczak to solidni ligowcy, Pazio, Janicki, Frankowski i Dawidowicz to z kolei młodzieżowi kadrowicze. Mimo 14 goli straconych w ostatnich 6 meczach w bramce też nie stoją jacyś frajerzy.
Różowo jednak nie jest. Wszystko teraz w głowie i „na głowie” trenera. Ma dwa tygodnie, żeby uporządkować sprawy i wygrać z Ruchem oraz zdobywać punkty z Białymstoku i Krakowie. Nie ma co czekać na Legię i wyjazd do Zabrza.
Jeśli przedsezonowe plany , czyli piąte miejsce mają być zrealizowane, a wiosną kibice oglądać w akcji Legię, Lecha, Górnika i Wisłę , a nie Podbeskidzie, Koronę czy Piasta – to trzeba coś do mizernego dorobku dołożyć.
Potencjał Lechii sięga wyjazdowych zwycięstw nad Legią i Wisłą. Chodzi teraz o to, żeby incydentalne były nie „wzloty”, ale „potknięcia”. Czas na pierwszą stabilizację na poziomie pozwalającym z nadzieją patrzeć w górę tabeli, a nie z lękiem zerkać w stronę strefy spadkowej. Młodzi mają prawo jeszcze nie zawsze wiedzieć , dlaczego wyszło inaczej niż chcieli. Do takich pomyłek trener nie ma prawa. Jeśli wyprowadzi drużynę na „stabilny poziom wzrostu” , to uciszy tych, którzy zastanawiają się nad jego dymisją. Jeśli nie – temat będzie jak najbardziej aktualny i to już od połowy grudnia.