– Im więcej emocji, tym lepiej. W tym roku mamy jeszcze ten „problem”, że mamy dwie kampanie wyborcze. Kto orientuje się trochę w obszarze marketingu politycznego, ten wiem, że tu potrzebne są emocje, aby wyzwolić zainteresowanie opinii publicznej, powiedział w Radiu Gdańsk Jarosław Och. W ten sposób politolog odniósł się do „licytacji” politycznych pomysłów na to, jak walczyć z pijanymi kierowcami. Agnieszka Michajłow: Dzień dobry Panie doktorze.
Jarosław Och: Dzień dobry Pani, dzień dobry Państwu.
AM: Tyle się mówi, że za spowodowanie wypadku po pijaku powinna grozić kara śmierci. Słyszałam to m.in od Adama Hoffmana z PiS. Ale to w ogóle nie działa...
JO: Tak, rzeczywiście nie działa. Rozmawialiśmy o tym przed wejściem na antenę. Problem należy rozwiązać wielosystemowo. Jest zbyt wielkie przyzwolenie wśród Polek i Polaków na spożywanie alkoholu. Po drugie myślę, że bardzo ważną rzeczą jest nieuchronność kary. Po trzecie nie zgadzam się z tymi teoretykami prawa, którzy twierdzą, że podniesienie kary, sankcji nie skutkuje. Przecież my Polacy kiedy jesteśmy poza granicami kraju, kiedy jeździmy po drogach Niemiec, Austrii, Szwajcarii zachowujemy się bardzo właściwie. Przestrzegamy prędkości, bo wiemy, że tam nie unikniemy kary.
AM: A jak długo Pana zdaniem politycy będą pamiętać o problemie pijanych zabójców?
JO: Powiem w ten sposób. Do momentu kiedy pojawi się nowy, atrakcyjny dla mediów temat. Nie chcę być perwersyjny, ale jeżeli wróci hasło pavulonu, to zdominuje ono polskie media. Znowu politycy w imię akcyjności będą stawać przed kamerami by prezentować własne poglądy.
AM: Ale zrobią coś, czy nie? Bo mam wrażenie, że zazwyczaj jest taki mechanizm: tragedia, szumne zapowiedzi a potem bywa różnie.
JO: To nie jest wrażenie, to jest pewność. Tak jest od wielu lat, że kiedy pojawia się realny problem w polskiej rzeczywistości społecznej, czy politycznej to politycy wykorzystują to natychmiast. Stają przed kamerami i prezentują różnego rodzaju koncepcje. To są mniej lub bardziej wzniosłe hasła, to jest czasem grożenie palcem a czasami są to bardzo radykalne postawy.
AM: Im bardziej radykalnie tym lepiej, prawda?
JO: Tak zdecydowanie. Im więcej emocji, tym lepiej. Proszę nie zapominać, że w tym roku mamy rok kampanii wyborczych, że tak to nazwę. Dwóch kampanii wyborczych. Każdy kto choć trochę orientuje się w obszarze marketingu politycznego ten wie, że tu potrzebne są emocje. Aby wyzwolić pewnego rodzaju zainteresowanie opinii publicznej.
AM: Chciałabym porozmawiać o rządzie. Jak się Panu wydaje, rząd „dojedzie” do końca kadencji z takim poparciem jakie ma, czy będzie tylko gorzej?
JO: Nie sądzę. Dla mnie najbardziej istotnym momentem będzie kiedy poparcie dla rządu spadnie poniżej 20 procent. Kiedy poparcie osiągnie poziom dziewiętnastu procent. Mam wrażenie, że wtedy zacznie gwałtownie spadać. Proszę zwrócić uwagę, że premier ma świadomość tego, że sytuacja, która miała miejsce w końcówce ubiegłego roku nie zmieniła zasadniczo percepcji Polaków w stosunku do rządu.
AM: Zmiany w rządzie tak?
JO: Te zmiany w rządzie, niczego istotnego nie zmieniły. Postrzeganie przez Polaków sposobu sprawowania władzy jest nadal bardzo krytyczne. Gdyby zrobić przegląd wszelkich badań opinii publicznych, okazuje się, że my nie ufamy temu rządowi i poziom nieufności do premiera sięgnął zenitu. To prawdopodobnie jest efektem tego, że ten premier rządzi już bardzo długo.
AM: Za długo dla nas?
JO: Dla nas najprawdopodobniej tak. Ale z drugiej strony premier musi mieć świadomość tego, bo w ostatnich wystąpieniach pokazywał bardzo wyraźnie, że jego działania w 2014 roku powinny koncentrować się wokół tego, żeby przeciętny Jan Kowalski zauważył, że w Polsce żyje się lepiej.
AM: No tak, ale to wystarczy, że pojeździ po kraju?
JO: Nie, to jest zdecydowanie za mało. Trzeba rozwiązać wiele problemów, trzeba rozwiązań systemowych. Bardzo się boję, że w roku wyborczym te rozwiązania będą trudne a może nawet awykonalne. Wiele z tych rozwiązań to po prostu ograniczenia wydatków budżetowych a takich decyzji politycy w roku wyborczym nie podejmują. Natomiast to, że premier jeździ po kraju nie powinno być wielkim zaskoczeniem. Tak będą robili przedstawiciele innych ugrupowań, w tym tych którzy dziś krytykują premiera. Politycy mają tę manierę, która jest dla mnie bardzo irytująca, że jeżeli kadencja do Europarlamentu trwa pięć lat, to przez cztery i pół roku politycy zapominają o wyborcach. Ale kilka ostatnich miesięcy kampanii wyborczej to jest masowa próba przekonania wyborców, że „jesteśmy z wami, jesteśmy dla was, jesteśmy wśród was”. Ja wśród swoich studentów, czyli ludzi o ponadprzeciętnym zainteresowaniu polityką, próbowałem robić analizę. Prosiłem, aby wymienili nazwiska eurodeputowanych ze swoich okręgów wyborczych. Nazwiska przecież powinni znać. To są ludzie, którzy cztery i pół roku sprawują władzę w naszym imieniu. Proszę sobie wyobrazić, że to jest bardzo rzadka sytuacja aby ktoś potrafił wymienić jakiekolwiek nazwisko.
AM: Wracając do rządu… Rola Elżbiety Bieńkowskiej? Kwiatek do kożucha, paprotka, podobnie jak Joanna Mucha, czy jednak coś więcej?
JO: Trudno powiedzieć. Trzeba być w rządzie, żeby właściwie to ocenić. Poziom jest wielokrotnie wyższy niż ten, który reprezentowała pani minister Mucha.
AM: Ale sposób wykorzystania przez premiera podobny?
JO: Nie ulega wątpliwości, że premier otaczając się kobietami próbuje ocieplić swój wizerunek. Myślę, że wczorajsza nominacja pani Kidawy-Błońskiej na rzecznik prasową rządu również była tego typu elementem. Premier robi wszystko, co doradzają mu pijarowcy. Co doradza mu Igor Ostachowicz, główny doradca, aby wizerunek swój i rządu możliwie jak najbardziej ocieplić. Myślę, że to jest element tego typu działań.
AM: Zmiany w rządzie, one niewiele dały, ale też chyba nie spowodowały niczego złego? Właściwie chyba najbardziej aktywny jest minister Biernacki. Mam takie wrażenie, reszta chyba się gdzieś pochowała.
JO: Przeciwnicy PO powiedzieliby w takim momencie, że gorzej być nie może. Z drugiej strony może rzeczywiście te notowania rządu nie spadają tak silnie i wyraźnie, jak niektórzy by oczekiwali. Ale idzie o to, aby te notowania zahamować. Aby sprawy polskie rozwiązywać. I nawet jeśli zmiany doprowadziły do tego, że niewiele się zmieniło, że jest stagnacja to jest to de facto regres. Tu chodzi o to, żeby obsadzać stanowiska ludźmi, którzy mają pomysły i koncepcje, którzy mają doświadczenie, którzy wiedzą co zrobić, po co zrobić i jak zrobić.
AM: Gender został wybrany słowem roku 2013. Politycy grają tym na prawo i lewo, księża straszą, naukowcy próbują bronić albo nie widzą problemu. A politolog widzi problem?
JO: Tak, widzi bardzo duży problem. Myślę, że gdybyśmy spytali obywateli miasta Gdańsk, które tematy polskiej rzeczywistości społecznej są dla nas najważniejsze, to kwestia gender byłaby w drugiej dziesiątce tych spraw. Ja wszystkim, którzy pasjonują się, którzy egzaltują się tym problemem dedykuję, by po prostu wyjść na ulicę, być wśród ludzi i popytać tych ludzi co jest dla nas najważniejsze. Dla nas fundamentalne problemy to rynek pracy, to przyszłość, to edukacja, to zdrowie, to również bezpieczeństwo. Dedykowałbym to szczególnie w roku wyborczym wszystkim politykom, aby zajęli się tymi tematami, bo od tego zależy nasza egzystencja. Od tego zależą perspektywy życia w naszym kraju i od tego zależy również to, czy nasze dzieci zostaną w Polsce, czy trwale będą podejmowały decyzję o emigracji.
AM: No dobrze, ale dobrze Pan wie, że to są trudne tematy a gender to jest taki prosty temat.
JO: Ale jeżeli pyta mnie Pani o opinię, to ja wystawiam krytyczną cenzurę, bo ja nie uznaję tematu gender za temat nieistotny. Natomiast wydaje mi się, że w dniu dzisiejszym kiedy są najbardziej istotne problemy polskiej rzeczywistości polityczno-społecznej i ekonomicznej warto zająć się tymi tematami. Chociaż nie jest to tak łatwe, jak rozmowa o gender.
AM: Przed nami maraton wyborczy i to dwa lata, cztery różne wybory. Zaczyna się od Parlamentu Europejskiego, potem wybory samorządowe, prezydenckie, parlamentarne. Platforma ma szanse wygrać te wybory do Parlamentu Europejskiego?
JO: Te wybory będą bardzo ważne i bardzo istotne. Nie tylko z punktu widzenia politycznego, ale psychologii politycznej. Platformie bardzo będzie zależeć na tym, aby odnieść sukces w tych wyborach. To być może będzie początek odwrócenia tego negatywnego trendu, który w sondażach widać od dłuższego czasu. Czy to się uda, trudno dziś powiedzieć. Proszę zauważyć, że wybory odbędą się 25 maja. To już za chwilę, bo za półtora miesiąca rusza kampania wyborcza. Przełom lutego i marca to jest początek kampanii wyborczej. Od tego jacy będą kandydaci, jaka będzie retoryka, jak będzie prowadzona ta kampania zależy bardzo wiele. Natomiast patrząc na geografię wyborczą warto mieć świadomość, że w wyborach do Europarlamentu głosują częściej duże miasta, niż wsie i miasteczka. To może być element, który będzie dla Platformy pozytywnym handicapem. Z drugiej strony myślę sobie, że jest cała masa byłych wyborców Platformy, którzy choć zagłosowali na PO dwa lata temu, to dziś tego głosu na Platformę nie oddadzą.
AM: Czyli nie pójdą do wyborów?
JO: Tak, to są wyborcy, którzy już nie oddadzą głosu na Platformę, ale jeszcze nie oddadzą głosu na inne partie w tym na główną partię opozycyjną. Wydaje mi się, że ci wyborcy głównie zagłosują nogami, czyli zostaną w domu. Ja zresztą przewiduję bardzo niską frekwencję w wyborach do Europarlamentu.
AM: A co z Ruchem Narodowym? Wczoraj objawił się w tym sensie, że już zapowiedział start do Parlamentu Europejskiego. Liczy na taki sukces jak kiedyś Liga Polskich Rodzin? To jest taka antyeuropejska partia.
JO: W tej chwili niezwykle nisko szacowałbym szanse takiego podmiotu. Ponieważ proszę pamiętać, że w Polsce aby startować w wyborach i odnieść sukces, trzeba być silnie zakotwiczonym w świadomości wyborcy. W świadomości części wyborców Ruch Narodowy występuje, ale to jest zbyt mała część. Po drugie trzeba mieć kapitał na poprowadzenie kampanii politycznej. To znowu będą milionowe wydatki. I nic, że kryzys. Największe formacje będą wydawały po kilkanaście milionów złotych. A po trzecie dochodzi pragmatyka kodeksu wyborczego, trzeba przekroczyć próg pięciu procent. Przekroczenie tego progu wydaje się być awykonalne dla bardzo wielu podmiotów. Te wybory do parlamentu będą również ciekawe, bo w praktyce poznamy jaką mają opinię Polacy o wielu podmiotach, co do których pojawiają się dziś jedynie hipotezy, czy przekroczą, czy nie. Na przykład wybory do Europarlamentu będą pierwszym praktycznym testem Solidarnej Polski. Zobaczymy jak ten test wypadnie.
AM: A jeśli chodzi o wybory samorządowe, to jest jakaś konkurencja dla obecnych włodarzy?
JO: Zależy w jakim mieście, w jakiej gminie.
AM: A wyobraża Pan sobie w Gdyni albo w Gdańsku?
JO: Nie, nie wyobrażam sobie.
AM: Jest ktoś kto pokona Adamowicza albo Szczurka?
JO: Myślę, że nie. Ale chcę też bardzo silnie zaakcentować ten swój pogląd, który brzmi tak: siłą panów prezydenta Adamowicza, czy też Szczurka jest nie tylko ich dorobek i silne zakotwiczenie w przekonaniu wyborców, że to są dobrzy włodarze. Ale ich siła bierze się również ze słabości konkurencji. I o tym powinniśmy pamiętać. Proszę zwrócić uwagę, że sukcesy tych polityków są wprost proporcjonalne do słabości ich konkurentów. Należy zadać pytanie do opozycji, czy opozycja będzie w stanie wystawić dobrych, silnych, zdolnych do realnej, politycznej konkurencji kandydatów.
AM: Już byśmy ich znali.
JO: To jest ostatni moment, w którym warto te nazwiska przypominać, kończyć i finalizować budowanie programów i koncepcji politycznego działania.
AM: Jakieś niespodzianki przed tym cyklem wyborczym Pana zdaniem?
JO: Nie, to będzie ciekawy rok, bo dwie kampanie wyborcze. Ciekawy rok, bo później poznamy jakie jest rzeczywiście nastawienie Polaków do partii politycznych. W wyborach samorządowych przewiduję znaczącą szansę na odpartyjnienie samorządu. To będą wybory, które będą odbywały się w trochę innej, nowej formule. Szczególnie w przypadku wyborów do rad gmin. Tu po raz pierwszy będziemy testowali jednomandatowe okręgi wyborcze. Oczywiście to nie dotyczy czterech dużych pomorskich miast. Tutaj w Gdańsku, Gdyni, Słupsku i w Sopocie w dalszym ciągu będą wybory proporcjonalne a więc partyjne. Ale w innych miastach: Kościerzynie, Starogardzie, tam gdzie do tej pory często dominowała partyjność, w tych wyborach jest szansa na to, aby ludzi partii politycznych odsunąć od władzy. I znowu w świetle badań CBOS z listopada ubiegłego roku CBOS po wielu latach powtórzył badanie zatytułowane „prestiż zawodów”. Proszę sobie wyobrazić, że w piątce zawodów, profesji o najgorszym poziomie postrzegania, zacznę od tyłu: działacz partii politycznej, poseł, radny i tak dalej. W tej piątce cztery osoby, cztery zawody, cztery profesje to są profesje polityczne.
AM: Dziękuje za rozmowę.
JO: Dziękuję.