Umięśnieni ludzie prężą muskuły, a w sąsiedztwie cmentarz. Sopoccy radni spierają się o baner

Chcesz walczyć o estetykę miasta? Zacznij od siebie i zdejmij swoje reklamy – apelują w specjalnym liście do sopockiego radnego Henryka Hryszkiewicza radni koalicji rządzącej kurortem. Chodzi o reklamy Sopockiego Stowarzyszenia Kulturystyki i Rekreacji, któremu były mistrz tej dyscypliny przewodniczy. Na plakatach umięśnieni ludzie prężą muskuły. W czym przeszkadzają reklamy radnego? Radni PO i Samorządności piszą: „Głęboki nasz sprzeciw budzi prowadzenie agitacji wyborczej przez Lidera Kocham Sopot w miejscu zadumy i refleksji jakim jest chociażby bezpośrednie sąsiedztwo sopockich cmentarzy”.

Mowa o bannerach zawieszonych na płocie przy jednym z domów na ulicy Malczewskiego. Wiceszef klubu PO Lesław Orski dodaje. – Najlepszą reklamą jest praca, którą Hryszkiewicz wykonuje z młodzieżą, a nie pokazywanie swojego torsu, mówi polityk PO.

Radny Henryk Hryszkiewicz ripostuje. – Plakaty reklamują stowarzyszenie, a nie moją osobę. Jego zdaniem ich estetyka nie powinna nikogo razić. – Pokazujemy na nich tylko jedną część ciała – tak zwaną kostkę, czyli mięśnie brzucha. Nie może być w nich nic zdrożnego. Poza tym na zdjęciach jesteśmy w koszulkach, nie ma mowy o nagości, tłumaczy kulturysta. Hryszkiewicz podkreśla, że plakaty pamiętają czasy, kiedy jeszcze nie był politykiem, więc nie mogą być łączone z przyszłą kampanią wyborczą. Radny zapowiada, że banerów nie zdejmie.

Radni PO i Samorządności z Sopotu w swoim apelu proszą też wszystkie opcje polityczne o ograniczenie liczby plakatów wieszanych przy okazji wyborów do europarlamentu.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj