Schody wiodące do jednego z osiedli w dzielnicy Jasień urywają się w połowie. Gdański deweloper wykonał betonowe zejście tylko do pewnego miejsca. Mieszkańcy nowych bloków chcieliby jednak iść dalej – do sklepu czy apteki. Sami więc wyżłobili sobie schodki w ziemi. Niejedna osoba już się wywróciła. Interweniowało także pogotowie.
Samodzielnie wykonane schodki z ziemi to rozwiązanie, które miało przyczynić się do ułatwienia dojścia do wybranych punktów w okolicy Lawendowego Wzgórza. Schodki te miały być przedłużeniem tych murowanych, które kończą swój bieg w połowie zejścia, a tym samym prowadzą donikąd.
– Historia powstania tych urywających się w połowie schodów jest dość skomplikowana. Na początku jeden z deweloperów budujący budynki na dole tej skarpy zbudował swoje bloki i na tym skończył inwestycje. Deweloper, który zaczął budować bloki na górze próbował połączyć dwa osiedla schodami. Niestety schody mógł zbudować tylko na swojej działce, więc skończyły się w połowie skarpy. Właścicielem dolnej części, gdzie mamy schody wykopane, są mieszkańcy – mówi Tomasz Torcz, radny dzielnicy Jasień.
ZAPOMNIANI PRZEZ MIASTO
Jak wyjaśnia Torcz, zejście z góry podczas deszczu to niemal wyprawa ekstremalna.
– Mieszkańcy mają utrudnione dojście do wielu miejsc, jak szkoła czy paczkomat. Wyżłobili sobie schody sami. Ziemia, w której powstały, to ziemia gliniasta. Jest bardzo śliska i jak pada deszcz, to schody robią się niebezpieczne. Takich miejsc niepołączonych odpowiednio jest w dzielnicy Jasień więcej. Dochodziło do wypadków, przyjeżdżała również karetka. Wygląda to jak tragikomedia. Niestety, mieszkańcy południa Gdańska już przyzwyczaili się, że są trochę zapomniani przez miasto. Potrzeby komunikacyjne nie są rozwiązane – zauważa radny.
„JAK W KOMEDII BAREI”
Mieszkańcy twierdzą, że inwestycja jest nieprzemyślana. Wyżłobione z ziemi samoróbki spływają wraz z deszczem. Jak podkreślają, to duży problem, ponieważ codziennie drogą tą przemieszczają się setki osób. Przez liczne wypadki w tym terenie musieli interweniować medycy.
– To wina deweloperów. Jeden z drugim nie mogą się dogadać, żeby to dokończyć. To jest problem szczególnie dla kobiet z dziećmi i wózkami. To tylko kwestia czasu, kiedy zdarzy się incydent. Już ktoś zwichnął nogę, nawet złamał. Tak jak w filmach Barei. Coś zrobią, ale nie dokończą. To parodia – mówi mieszkaniec.
– Często widać, jak ktoś spadnie z tych schodów. Gdy są ulewy, to schody są po prostu zmywane przez deszcz i nie jest to dobre rozwiązanie. Nie tak to powinno wyglądać. Schody z ziemi zrobił któryś z mieszkańców. Są dość niebezpieczne. Zejście z dzieckiem jest niemożliwe, nawet jak ktoś ma siatkę w ręku, to ciężko wejść lub zejść po tych schodach – dodaje mieszkanka.
POLEPSZENIE SYTUACJI?
Dyrekcja Rozbudowy Miasta Gdańska nie planuje budowy schodów przy Lawendowym Wzgórzu. Jak mówi Aneta Niezgoda z DRMG, schody powstaną, ale przy ulicy Jabłoniowej.
– Obecnie przygotowujemy się do ogłoszenia postępowania na opracowanie projektu tego zadania. Jest to niezbędne do tego, aby móc potem przystąpić do robót budowlanych. Czynimy wszystko, aby schody powstały jak najwcześniej – zapewnia Aneta Niezgoda z Dyrekcji Rozbudowy Miasta Gdańska.
Posłuchaj materiału dziennikarki Radia Gdańsk:
Marta Włodarczyk/pb