Arka przełamała fatalną passę. Chrobry rozbity w siedem minut

(Fot. Mateusz Słodkowski / Trojmiasto.pl / KFP)

To była seria ciosów. Błyskawiczna seria ciosów. Arka z Chrobrym wygrała w siedem minut, dociskając przeciwnika do ziemi w połowie pierwszej odsłony. Później nic już nie musiała, głogowianie wiele nie potrafili, więc skończyło się szybko ustalonym 3:0.

Często mówi się, że najważniejsze są pierwsze minuty po strzelonym lub straconym golu. Trzeba zachować zimną krew i koncentrację. Rzadko jednak są na to aż tak namacalne dowody, jakich dostarczyła w Głogowie Arka.

BŁYSKAWICZNE CIOSY

Rywala napoczęła w 19. minucie za sprawą Karola Czubaka. Napastnik jest w życiowej formie, strzela jak na zawołanie, często bramki zdobywając dzięki determinacji. Nie inaczej było tym razem, bo w polu karnym już się nawet przewrócił, ale wstał i z ostrego kąta trafił do siatki. Chrobry wznowił grę i po dwóch podaniach stracił piłkę. Kontratak napędził Sebastian Milewski. Najpierw wymienił podania z Czubakiem, później z Omranem Haydarym, by ostatecznie sfinalizować atak. To jego pierwszy gol od grudnia 2020 roku. Czekał na niego 2 lata, 4 miesiące i 10 dni.

Dzieło zniszczenia zwieńczył w 26. minucie Janusz Gol. Tym razem Arka zaatakowała lewą stroną, a dośrodkowanie Jakub Kuzdra postanowił zatrzymać połączeniem bloku siatkarskiego i wślizgu. Sędzia Tomasz Musiał nie miał wątpliwości, podyktował rzut karny. Spokojnie wykorzystał go Gol.

CHROBRY BEZ ARGUMENTÓW

Chcielibyśmy napisać, że Chrobry próbował się odgryźć, ale nawet jeżeli tak było, to oddał w całym meczu dwa celne strzały. Arka? 8, a ogólnie aż 21 uderzeń. Ofensywa się napędziła, złapała luz. Można było wygrać wyżej, pięcioma, sześcioma bramkami. Okazji nie brakowało, ale też – żeby była jasność – nie są to zarzuty. Po meczu w Głogowie Arce zarzucić nic nie można. Teraz niech tę formę potwierdzi w następnych spotkaniach.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj