Koszykarze Grupy Sierleccy Czarnych pokonali Eneę Abramczyk Astorię Bydgoszcz 82:78, ale prowadzenie w meczu odzyskali dopiero na przełomie trzeciej i czwartej kwarty. Przegrana w tym spotkaniu mogłaby bardzo skomplikować i tak niełatwą sytuację słupszczan w Energa Basket Lidze.
O osiem miejsc w fazie play-off walczy dziewięć drużyn. Pierwsze cztery – WKS Śląsk Wrocław, King Szczecin, Legia Warszawa i BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski – są pewne udziału w ostatniej części sezonu, ale mogą jeszcze zmienić się zajmowane przez nie miejsca. Pięć kolejnych ekip – PGE Spójnia Stargard, Trefl Sopot, Anwil Włocławek, Zastal Zielona Góra i Grupa Sierleccy Czarni Słupsk – ma dużo bardziej skomplikowaną sytuację. Spójnia i Trefl mają po 45 punktów. Zastal, Czarni i Anwil o punkt mniej – po 44. Do końca sezonu zasadniczego pozostają tylko dwie kolejki. Jeden zespół z play-off wypadnie. Jakby sprawa była zbyt mało skomplikowana, to na drugim końcu tabeli o utrzymanie w Energa Basket Lidze walczą Arriva Twarde Pierniki Toruń, Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz, Polski Cukier Start Lublin oraz GTK Gliwice.
Astoria, wygrywając w Słupsku, dawałaby sobie ogromną szansę na utrzymanie, a Czarni oddaliliby się od czołowej ósemki i musieliby wygrać dwa ostatnie mecze w Gliwicach i w Gryfii z Treflem, by marzyć o fazie play-off.
Zespół Mantasa Cesnauskisa zaczął mecz z Astorią nieźle, ale grą w zespole gości zaczął dyrygować Myke Henry, który seryjnie zdobywał punkty. Czarni mieli kłopoty, bo pozwalali Astorii na powtarzanie nieudanych akcji po zbiórkach w ataku, których goście w pierwszych 20 minutach mieli aż 8. Przewaga gości sięgała nawet 13 punktów, ale gospodarze zaczęli lepiej bronić, dwukrotnie doprowadzając do błędu pięciu sekund przy wyprowadzaniu piłki przez bydgoszczan. Swój rytm gry odnalazł w ataku – ale i w obronie – Bartosz Jankowski, który zdobył w meczu 15 punktów, trafiając trzy z czterech rzutów za trzy punkty. Punktowali w ważnych momentach też Musiał, Ivey oraz Dileo i gra Czarnych zaczęła się układać. Otwarcie czwartej kwarty 15:3 ułożyło mecz, tym bardziej, że za pięć przewinień parkiet opuścił Henry, a goście zaliczyli cztery straty z rzędu, nie zdobywając punktów długimi fragmentami tej kwarty. Grę Astorii ciągnął Daniel Szymkiewicz oraz rzutami za trzy punkty Simmons, ale gospodarzom udało się wypracować kilkupunktową przewagę, której nie oddali do końca.
– Prowadziliśmy w meczu długo, ale zabrakło nam organizacji gry. Cztery straty z rzędu spowodowały, że Czarni przejęli mecz w czwartej kwarcie i przegraliśmy. Przygotowujemy się do następnego meczu, który musimy wygrać i wygramy – mówił po spotkaniu trener Astorii Athanasios Skourtopoulos.
– To ważne dla nas zwycięstwo. To nie był ładny mecz, ale lepiej brzydki mecz wygrać, niż po ładnym przegrać. Obroną, walką i determinacją zwyciężyliśmy w tym spotkaniu. Ten mecz pokazuje, że w tym roku liga jest szalona i nieobliczalna. Nie ma słabych drużyn, bo zespoły z końca tabeli wygrywają z silnymi drużynami na wyjazdach. Do Gliwic na kolejny mecz na pewno nie jedziemy jako faworyt, trzeba walczyć o każdą piłkę – zaznaczał po meczu trener Czarnych Mantas Cesnauskis.
Słupszczanie grają w Gliwicach 29 kwietnia, a ostatni mecz sezonu zasadniczego – 3 maja w hali Gryfia z Treflem Sopot.
Przemysław Woś