Andrzej Juskowiak oficjalnie w zarządzie Lechii. Ex-reprezentant Polski, wicemistrz olimpijski z Barcelony, w zarządzie biało-zielonej spółki będzie reprezentował nowych właścicieli. Juskowiak został też dyrektorem ds. sportowych gdańskiego klubu.
Włodzimierz Machnikowski rozmawiał z Andrzejem Juskowiakiem o przygotowaniu zawodników do sezonu, planach transferowych i współpracy z trenerem Lechii Michałem Probierzem.
Andrzej Juskowiak: Wydaje mi się, że zawodnicy są dobrze przygotowani do drugiej części sezonu. Ale tak naprawdę to pierwszy mecz odpowie na pytanie, jak ten zespół będzie sobie radził. Bo przygotowania to jest jedno, a mecz mistrzowskie, kiedy jest przeciwnik, który chce zabrać nam punkty, to wtedy dopiero się okazuje, czy ten zespół bardzo dobrze funkcjonuje. Jest wielu nowych zawodników i ich wkomponowanie będzie na pewno trochę trwało. Do drużyny dochodzili sukcesywnie. Oczywiście nie była to komfortowa sytuacja dla trenera Probierza. Zdajemy sobie z tego sprawę, że potrzeba trochę czasu aż niektórzy zawodnicy będą grali na miarę swoich umiejętności.
Włodzimierz Machnikowski: Lekovic to Pana pierwszy transfer? To Pan podpisał już?
AJ: Nie, jeszcze dzisiaj podpisywał prezes Sarnowski. Natomiast ja o wszystkim wiedziałem. Wiem, że trochę się to jeszcze przedłużało ze strony byłego klubu Lekovica.
WM: Kogo jeszcze ewentualnie, już na własny rachunek, chciałby Pan tutaj poszukać? Myśli Pan już o konkretnych pozycjach, nazwiskach?
AJ: Bardzo wielu, ale niestety nie mam 10 milionów euro na transfery, więc poszukiwania są zawężone. Na pewno jeszcze minimum jeden zawodnik dojdzie do nas do końca okienka transferowego.
WM: Jaki macie zakres kompetencji? Podzieliliście się już z trenerem Probierzem? Pan mu przyprowadzi zawodnika, on oceni, Pan podpisze?
AJ: Absolutnie od samego początku współpraca. Nie może być tak, że sprowadzamy zawodnika, gdzie nie ma takiej pozycji na boisku, gdzie trener takiego człowieka nie potrzebuje. O wszystkich transferach, możliwych wzmocnieniach trener wiedział i w dalszym ciągu tak będzie.
WM: Jeśli chodzi o zadania postawione przed drużyną. Podjął Pan coś w rodzaju takiej umowy o dzieło, że trzy lata gramy w Lidze Mistrzów, a w przyszłym sezonie w Lidzie Europejskiej na początek?
AJ: To będzie zależało przede wszystkim od inwestycji w klub, od nowych właścicieli, jaki budżet przewidują na następne lata. Na pewno taki krótkoterminowy cel sportowy to awans do tej ósemki walczącej o mistrzostwo Polski. No i oczywiście, moim zdaniem bardzo istotna sprawa, czyli walka o zdobycie Pucharu Polski. Bo tutaj jest olbrzymia szansa, żeby tą ścieżką dostać się do europejskich pucharów. Granie w Europie jest bardzo ważne i istotne z punktu widzenia funkcjonowania każdego klubu. Natomiast musimy mieć zespół przygotowany do tego, żeby w tych pucharach grać. Uważam, że to musi wszystko iść w parze. Chcieć grać to jest jedno. Jeżeli będzie wielu zawodników wypożyczonych i później trzeba będzie ten zespół budować na nowo, to będzie duży problem, żeby zaistnieć w pucharach europejskich.
WM: Użył Pan określenia „właściciel”. Pan jest reprezentantem właściciela w zarządzie klubu. To w końcu kto jest tym właścicielem? Pan Bałaziński rozmawiał z Panem na ten temat?
AJ: Ja wiem kto jest nowym właścicielem i namawiam ich do tego, żeby w następnych dwóch tygodniach najlepiej pojawili się w Gdańsku albo przysłali jakiegoś przedstawiciela, który to w końcu wyjaśni. Żeby w końcu te spekulacje, domysły przeciąć i żeby zakończyć już tę historię. Będę się oczywiście przyglądał młodzieży, która jest tutaj coraz lepsza. I coraz ich więcej pojawia się już w kadrze pierwszego zespołu. Także myślę, że te podstawy klubu są bardzo solidne. Natomiast trzeba to kontrolować, przyglądać się zawodnikom. Z mojego punktu widzenia, a mam dużo doświadczenia i może też inne spojrzenie z zewnątrz będzie cenna. Oczywiście będę ze wszystkimi rozmawiał i dyskutował.
WM: Na ile ważne będą sentymenty? Mówi się: Lechia, biało-zieloni, wizytówka miasta itd. To będzie ciążyło, pomagało? Ma Pan wobec tego jakieś zobowiązania?
AJ: Nie mam z tym żadnego problemu. W zielonym mi było do twarzy na zdjęciach. Wszędzie gdzie byłem, zawsze starałem się bardzo identyfikować z klubem. Nawet mój ostatni klub w karierze piłkarskiej – FC Erzgebirge Aue. Małe miasteczko, mieszkałem w centrum, żeby codziennie spotykać się z kibicami, wiedzieć co mają do powiedzenia. I tak też będzie w tym przypadku. Też będę bardzo często w Gdańsku.
WM: Gdy złożono Panu ofertę, poznawał Pan tutaj teren? Radek Michalski, mniej więcej to samo pokolenie, był tu dyrektorem sportowym. Czy rozmawiał Pan może jeszcze o czymś z Andrzejem Kucharem? Bo rozumiem, że Pan profesjonalnie podszedł do rzeczy i sprawdził gdzie idzie.
AJ: Akurat Pan nie trafił jeśli chodzi o osoby, do których dzwoniłem i pytałem. Ale mam bardzo dużą wiedzę na temat tego klubu. Uważam, że ten klub ma duży potencjał, drzemią tutaj duże możliwości. I między innymi dlatego się zdecydowałem, żeby wejść do Lechii.
WM: W Lechii zostało przeprowadzone takie wietrzenie składu. Rozumiem, że to jeszcze były decyzje sprzed podjęcia obowiązków przez Pana?
AJ: Oczywiście o tym wiedziałem. Rozmawiałem na ten temat z Michałem Probierzem. On bardzo dobrze zna zespół i każdego z zawodników z osobna. Ja na temat bardzo wielu zawodników mogę wypowiedzieć się dosyć dokładnie i precyzyjnie. Natomiast nie wszystkich, bo nie widziałem ich, tak jak na przykład dzisiaj na treningu. Jeżeli będę częściej tutaj bywał, to też będę miał swój pogląd na to, co oni mogą prezentować w przyszłości.
WM: Z dumą liczyliśmy nastolatków w wyjściowym składzie. To właściwa linia czy jednak temu zespołowi potrzeba graczy już rutynowanych, ogranych?
AJ: Najważniejsza jest odpowiednia mieszanka doświadczenia z młodością. Bardzo dobrze, że jest uzdolniona młodzież, bo wiele klubów ma z tym największy problem. Jeżeli się ma pieniądze, to łatwo zawodnika kupić. Natomiast wychowanka jest bardzo trudno znaleźć, wyszkolić i wychować. Więc ta jedna cegiełka już jest dołożona do tego, żeby ten klub dobrze funkcjonował. Tylko ta młodzież musi się też od kogoś uczyć. Te proporcje muszą być zachowane. Z drugiej strony samą młodzieżą nie wygra się tytułów, a cel sportowy w futbolu profesjonalnym też jest bardzo ważny. Żeby to osiągnąć, to też trzeba mieć piłkarzy, którzy już trochę w piłkę grali, którzy też doświadczeniem pomogą w trudnych momentach. Oczywiście wszystko musi się odbywać w ramach finansowych. Nie może być tak, że jeden zawodnik będzie zarabiał trzy, cztery razy więcej niż pozostali. Na dobrych piłkarzy trzeba niestety sporo wydać. Ta polityka transferowa musi być warto wyważona i ja też to na bieżąco konsultuję z nowymi właścicielami. Jeżeli będą szanse na to, że będziemy grać o bardzo wysokie cele nawet w krótkim okresie czasu, to wtedy pewne ruchy transferowe mogą być na wyższym poziomie. Natomiast należy trzymać się jakichś widełek, które były wcześniej narzucone. Moją rolą jest też to, żeby doprowadzić do sytuacji, że Gdańsk będzie dobrym adresem. Żeby był dobrze postrzegany nie tylko w Polsce, ale i w Europie. I że jeżeli piłkarze będą mieli wybór dwóch czy trzech klubów, to trafią właśnie do Lechii. Ja też nie jestem poza Polską osobą anonimową. W ostatnich dniach też miałem wiele rozmów na temat piłkarzy. Także już w tej chwili chcemy przygotowywać to, co będzie się dziać latem.
WM: Będzie Pan budował tutaj taki sportowy pion, ściągał swoich ludzi?
AJ: Nie, oczywiście najpierw chcę się przyjrzeć jak wszystko funkcjonuje. Nie ma rewolucji, trzeba wzmacniać ten zespół. Jeżeli będzie taka potrzeba, że ktoś przyda się na jakimś stanowisku, to oczywiście tak, ale ja muszę być o tym przekonany. Na razie jestem tu pierwszy raz i dzisiaj tego jeszcze nie jestem w stanie stwierdzić.
WM: Przeprowadza się Pan do Gdańska na stałe? Zabiera Pan dzieci, szuka szkoły? Gdzie Pan będzie mieszkał?
AJ: Dużo Pan chce wiedzieć, ale akurat ja zawsze chroniłem swoją prywatność, także na ten temat nie zamierzam się za bardzo rozwijać.