– Nie, nie słyszeliśmy, żeby prezydent Adamowicz wybierał się w najbliższym czasie do stolicy, poinformowano w Wydziale Promocji gdańskiego magistratu. – Ostatnio bawił co prawda w Andorze i w Oslo, ale o warszawskich planach nic nam nie wiadomo. W wyścigu do popularności na gruncie centralnym dał się więc póki co wyprzedzić. Pierwszy był Jacek Karnowski, który na czele sopockiej reprezentacji spotkał się w hotelu Bristol ze „środowiskiem branży eventowej” (po polsku – z organizatorami imprez) oraz wziął udział w brunchu (po polsku – drugie śniadanie) i networkingu (po polsku – wymiana informacji). Więcej o tym z 38 zdjęciami na stronie www.prospectsinpoland.com. Po czym ledwo wrócił, wyznaczył nowego przedstawiciela do Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych RP.
Już się podniosło larum, że skrzywdził sprawującego dotąd tę funkcję Wojciecha Fułka. Jak się okazuje – nic podobnego. Mamy tu raczej do czynienia z bardzo sprytnym posunięciem. Teraz nasz kurort będzie miał w stowarzyszeniu dwoje reprezentantów: starego, który ma pozostać w tym gremium, jako honorowy członek i nowego, który bardzo się przyda w toczonych właśnie bojach z ponoć przesadnie rygorystycznymi przepisami polskiej ustawy uzdrowiskowej.
Obecnie strach przed skutkami egzekwowanie jej zapisów jest aż taki, że nie ma siły, która wydobyłaby informacje np. o natężeniu hałasu, poziomie zanieczyszczeń i normach środowiskowych na Al. Niepodległości. Nie umie sobie z tym poradzić nawet, zwykle b. operatywna, rzeczniczka J. Karnowskiego oraz kilku innych adresatów pytań, dotyczących mniej rzucających się w oczy walorów naszego kurortu.
Tymczasem warto i trzeba mieć na podorędziu jakieś sensowne odpowiedzi. Konkurencja nie śpi, a właśnie u nas w przyszłym roku zaplanowano bardzo prestiżowy 20. Kongres European Spas Association. Może nie wystarczyć chwalenia się np. specyficznymi właściwościami hydrotechnicznymi mariny, dzięki którym miastu już przybył hektar plaży. Albo tym, że Ergo Hestia zamierza przy okazji Kongresu zamienić swoje tereny zielone, przylegające do deptaka, w ogólnodostępny park z egzotyczną roślinnością, dla której nie będzie dokuczliwy – sorry – taki klimat.
Póki co Bruksela dała, więc wzięliśmy. Chociaż, jak wiadomo, potrafi także zabrać. I w tej sprawie, jako drugi, udał się do s t o l y c y prezydent Wojciech Szczurek. W sali Paryż amerykańskiego Sheratona wyraził gotowość postawienia na swoim w kwestii Lotniska Gdynia – Kosakowo. Dla większości mediów i opinii publicznej rozgrywka dość emocjonująca. Jeśli się nie wie, że przed paru laty był ktoś, kto wskazywał, że na dobry początek i za symboliczną złotówkę, czyli koszt dostosowania istniejącej infrastruktury do realiów general aviation w Gdyni, można rozpocząć „z marszu” działalność operacyjną.
Nie wiadomo, czy ta propozycja w ogóle dotarła do adresata. Pytany o to jeden z urzędników mówił mi wtedy – sorry – ale jest inna koncepcja. Gdy więc dziś dochodzi do starcia aspiracji z unijną władzą najlepszą bronią może być tylko siła argumentów. Tych zaś dostarczyć mogą znawcy przepisów europejskiego prawa, których mamy na szczęście w Trójmieście paru i to na wyciągnięcie ręki. Kto wie, może skorzysta na tym również kilkadziesiąt innych miejscowości, którym także najnowsza perspektywa unijna sprawiła przykrą niespodziankę.
Przypadkowo – szczęście w nieszczęściu – Gdynię jako pierwszą wywołano do odpowiedzi. Przetrze szlak i jeszcze dobrze na tym wyjdzie. Podobno lotniskowa spółka będzie musiała oddać gminie 92 mln zł. Dla księgowych żaden kłopot.