Rysować lubiła od dziecka, choć później przez długi czas wolała szydełkowanie. Kiedy choroba nie pozwoliła jej już cieszyć się swoim hobby, w pełni zaczęła szukać dziedziny sztuki, która zostałaby z nią na dłużej.
W internecie zobaczyła reklamę pirografu. Po tygodniach zastanawiania się, czy warto, zamówiła swój pierwszy sprzęt. Teraz wypalaniem obrazów w drewnie zajmuje się na co dzień. Trwa to już cztery lata, przez które wykonała wiele ciekawych prac – tych na zamówienie i tych dla siebie.
W listopadzie Marlena Bielańczuk będzie miała swoją wystawę, której tematem przewodnim będzie jej miasto rodzinne – Słupsk.
Zapraszamy do wysłuchania rozmowy z gościem Studia Słupsk – pirografką Marleną Bielańczuk.
Kinga Siwiec/pb