Pikieta pracowników Scanii. To efekt fiaska w rozmowach z zarządem. – Chcemy rozmawiać, ale nie wykluczamy strajku – zapowiada Mirosław Okuniewski, przewodniczący Solidarności w Scanii, gdzie pracę ma stracić ponad 800 osób.
Żądania związkowców ze Scanii, która zamyka fabrykę autobusów w Słupsku, wystrzeliły w górę. To konsekwencja fiaska w rozmowach między związkową „Solidarnością” a zarządem. We wtorek, w przerwie od pracy, na plac przed biurowcem wyszła setka pracowników z pikietą w sprawie odpraw.
Dotychczasowa propozycja „Solidarności” dotyczyła odpraw w wysokości 12 średnich wynagrodzeń dla wszystkich, do tego nadgodzin oraz dodatkowych świadczeń za staż pracy. Od zera do pięciu lat w Scanii miało to być 40 tysięcy złotych, od pięciu do dziesięciu lat – 60 tysięcy złotych, a do piętnastu lat – 80 tysięcy złotych. Dla pracowników z najdłuższym stażem, czyli powyżej 25 lat, postulowano 140 tysięcy złotych.
Teraz do każdej z tych kwot Scania miałaby dołożyć ekstra 100 tysięcy złotych.
– Kochany pracodawco, jeżeli nas puszczasz z torbami, to chcemy, aby te torby były wypchane pieniędzmi – mówi wprost Mirosław Okuniewski, przewodniczący „Solidarności” w słupskiej Scanii. – Trafiamy na trudny rynek pracy. To, co pracodawca ma nam zaoferować, ma nam pomóc się otrząsnąć, wyjść z szoku, pozbierać się i pomyśleć o tym, co dalej w życiu robić – podkreśla.
„Solidarność” zapowiada jeszcze dwie pikiety. Pierwsza ma odbyć się w środę przy halach spawalniczych Scanii przy ul. Braci Staniuków. Kolejna – dzień później w podsłupskiej Kobylnicy, gdzie produkowane są podwozia.
Przypomnijmy, że fabryka w ciągu 31 lat funkcjonowania w Słupsku wyprodukowała ponad 10 tysięcy autobusów. Do marca przyszłego roku ma wygasić produkcję w zakładzie przy ulicy Grunwaldzkiej w Słupsku i zwolnić ponad 800 osób. Zostanie tylko zakład produkcji podwozi w Kobylnicy koło Słupska, który zatrudnia około 200 osób. „Solidarność” chce wywalczyć pięcioletnie gwarancje zatrudnienia dla tych pracowników.
Posłuchaj audycji:
Alek Radomski/ar