Robert Kubica o swoim powrocie do F1 i polskich kierowcach

– Jeżdżę bezpiecznie i niekoniecznie szybko. To zależy od potrzeby, ale ciężko mnie spotkać na drodze, żebym jechał szybko. Wydaje mi się, że ja mam ten plus, że mogę rozładować się na torze, więc na drodze jeżdżę spokojnie. Niektórzy nie mają możliwości wyładować się na torze i jeżdżą szybko, mówił Robert Kubica w Rozmowie Kontrolowanej. Agnieszka Michajłow: Dzień dobry.
Robert Kubica: Dzień dobry.

AM: Pozwolisz, że nie zacznę od wyścigów. Zacznę od Jana Pawła II. On wczoraj został ogłoszony świętym. Powiedz, co to dla Ciebie oznacza? Kim on dla Ciebie był, kim jest?
RK: Sądzę, że jak dla każdego Polaka Jan Paweł II był osobą, która zrobiła bardzo dużo nie tylko dla Polski, ale i dla całego świata. Dlatego wczorajsze wydarzenie przejdzie do historii, zresztą jak cały nasz papież. I na pewno wielu ludzi bardzo długo będzie bardzo miło wspominało Jana Pawła II jako osobę i to, co zrobił dla całego świata.

AM: A jakoś to przeżywałeś wczoraj? Miałeś okazję widzieć mszę? Bo w Rzymie raczej nie byłeś.
RK: W Rzymie nie byłem. Ale widziałem, jako że wczoraj byłem we Włoszech, a tam Jan Paweł II też ma bardzo dużo zwolenników i ludzi, którzy bardzo mile wspominają jego osobę i mówią o nim wiele miłych słów.

Tomasz Galiński: Dla Ciebie Jan Paweł II był kimś niezwykłym, szczególnym, bo przecież przez wiele lat jeździłeś z JPII na kasku, co oczywiście można było interpretować jednoznacznie.
RK: Tak. Sądzę, że Janowi Pawłowi II trzeba bardzo podziękować, ponieważ dla Polski zrobił bardzo dużo i tak naprawdę Polska bardzo wiele zawdzięcza jego osobie i czynom. Byłem i jestem fanem Jana Pawła II.

AM: Dużo mówisz o Polsce. A czy to nie jest tak, że zrobił coś dla Ciebie? Pamiętam jak po Twoim wypadku dostałeś tę relikwię Jana Pawła II, to potem m.in. włoska prasa mówiła, że Jan Paweł II uratował Ci życie. Masz też przekonanie, że tak jest? Czy to są po prostu tylko takie komentarze?
RK: Powiem szczerze, z tego co słyszałem, cała ta historia była trochę dziwna i trochę naciągana. Niestety w ostatnich latach dużo faktów jest przez media naciąganych.

AM: Ale relikwię dostałeś.
RK: Dostałem. Ale sposób, w jaki próbowano mi ją wręczyć był chwytem poniżej pasa.

AM: Przy okazji jakieś zdjęcia, film.
RK: Sądzę, że była dobrym pretekstem, żeby wejść mi na salę. Bardzo było mi miło z tego powodu i uważam, że w ciężkich chwilach takie gesty są bardzo miłe i pozytywne, ale czasami trzeba zachować odpowiedni takt.

AM: Ale masz gdzieś do dzisiaj tę relikwię czy ją gdzieś przekazałeś?
RK: Tak, mam ją w domu.

AM: Powiedziałeś o swoim wypadku, że dzięki niemu nauczyłeś się doceniać małe rzeczy, co to są te małe rzeczy? Wiesz, jak widzę Ciebie pędzącego w tym samochodzie…
RK: Uważam się za osobę, która trochę się zmieniła po tym nieszczęsnym wypadku. Wypadek na pewno sprawił, że zauważyłem dużo rzeczy, których nie doceniałem. Z reguły każdy zdrowy człowiek…

AM: Nie zrozumie chorego?
RK: Coś w tym jest. Też każdy zdrowy człowiek jak dostanie grypy, po trzech, czterech dniach w domu wychodzi wkurzony i mówi, że nie było dobrze, że źle się czuje, ogólnie narzeka. Ja w swoim wypadku może miałem dużo szczęścia, ale też zobaczyłem trochę inną stronę medalu. Dopóki choroby można wyleczyć, a problemy rozwiązać, to to nie są problemy. Problemy mają ludzie, którzy są cały czas w łóżku lub na wózku. Problemem nie jest przeziębienie ani choroba, którą po kilku dniach można wyleczyć.

TG: Patrzysz na to wszystko teraz z innej perspektywy, z pewnym dystansem, więc teraz pytanie dotyczące Twojego stanu zdrowia. Czy Twoja prawa ręka jest problemem, który ogranicza Twoje możliwości, jako znakomitego kierowcy?
RK: Na pewno tak. W jakim stopniu i jakie mam ograniczenia to tak naprawdę wiem tylko ja. Utrudnia mi jazdę, na pewno mi nie ułatwia. Ale moje ograniczenia są na pewno dużo większe w życiu codziennym. Ok, ja jestem kierowcą i dorastałem jako kierowca, ale też mam życie prywatne. I to tam niestety są moje największe ograniczenia. Ale jak każdy człowiek sądzę, że czy z ograniczeniem czy nie, trzeba iść do przodu i po prostu z tym żyć.

TG: Pozwolę sobie zacytować jeden z SMSów, które nadeszły do Radia Gdańsk. Od samego rana prosiliśmy naszych słuchaczy, żeby zadawali pytania, które Tobie przekażemy. Ale są też słowa otuchy. Pani Natalia napisała: „Proszę przekazać Robertowi, że mocno trzymam kciuki za każdy jego start, czy to w F1, czy w rajdach. Jest wyjątkowym człowiekiem o silnym charakterze”.
RK: Dziękuję bardzo.

AM: Wracając do Twojego zdrowia, czy rehabilitacja, jakieś nowe operacje pomogą Ci, czy już tylko cud?
RK: Kwestia jest delikatna. Mogę bazować tylko na tym, co wydarzyło się przez ostatnie lata i miesiące. Pozytywne jest to, że jest tak naprawdę postęp. Ale pewne ograniczenia, które mam w ramieniu i w dłoni na pewno zostaną. Niektóre rzeczy najprawdopodobniej można poprawić na stole operacyjnym. Ale na tym stole operacyjnym…

AM: Nie spieszno Ci?
RK: Przez dwadzieścia parę miesięcy miałem więcej niż parę operacji. Nie jest to takie proste jak otwieranie czy zamykanie drzwi. Otwieranie i zamykanie ręki za każdym razem jest ryzykiem, dlatego trzeba podchodzić do tego bardzo spokojnie. Zobaczymy co będzie. To są dosyć trudne decyzje i trzeba je podjąć samemu.

TG: Skoro ręka jest pewnym ograniczeniem, aby wsiąść do bolidu, czy to oznacza, że nie ma szans na to, żebyś wrócił do Formuły 1?
RK: To zależy jak na to patrzymy. Dopóki będzie jakiś postęp i dopóki technologia idzie do przodu, szanse są. Nie ma sensu wsiadać do bolidu, jeśli nie będę w stanie jeździć w 100% tak jak jeździłem, i nie będę w stanie pokonywać z łatwością wszystkich torów w kalendarzu. Na dzień dzisiejszy większość torów mógłbym jeździć, ale nie na wszystkich. Kiedyś nawet o tym myślałem i była taka możliwość, żebym zrobił dzień testów w Formule 1, powrócił do bolidu. Ale zadałem sobie pytanie „i co dalej?”. Sądzę, że na dzień dzisiejszy nie potrzebuję tego, żeby wsiąść do bolidu, poczuć to z powrotem, znaleźć się w swoim świecie, ponieważ mój świat kierowcy to jest tor. Dorastałem na torze i środowisko, w którym się czuję najlepiej to padok, tor i samochody, które używane są na torach a nie na OSach.

TG: Gdybyś krótko mógł wyjaśnić naszym słuchaczom, bo oprócz tych, którzy rzeczywiście interesują się sportami motorowymi i wyścigami, są słuchacze, dla których to jest czarna magia. „Single car”, samochody, w których teraz się ścigasz – jeżdżą, mają cztery koła, są szybkie. Jaka jest różnica przede wszystkim? Kokpit jest zdecydowanie mniejszy, inna jest kierownica, inna przekładania biegów, to są zupełnie inne rzeczy.
RK: Moglibyśmy o tym rozmawiać i rozmawiać o różnicach. Może łatwiej by było powiedzieć co jest podobne. Tak naprawdę nic nie ma podobnego, jakby się zastanowić. Począwszy od pozycji za kierownicą, która jest zupełnie inna w bolidach, czy single carach – jeździ się na leżąco – poprzez rozkład pedałów, kierownicę, zachowanie auta. Są to zupełnie inne konstrukcje. Największa różnica jest taka, że bolidy są dostosowane tylko do jazdy na torze, a samochody rajdowe po drogach, nie tylko asfaltowych ale też szutrowych, na każdej nawierzchni można praktycznie jeździć, oczywiście dostosowywane są zawieszenia i specyfikacja tego auta jest inna w zależności od odcinku asfaltowego lub szutrowego. To tak jakby porównywać piłeczkę golfową do koszykarskiej.

AM: No właśnie, chciałam zapytać o porównanie. Powiedz mi, jaka to jest różnica między siedzeniem w bolidzie, a w tym w czym siedzisz teraz? Tak dla mnie. Że to jest między czym a czym?
RK: To tak jak siedzenie w ławce szkolnej, a leżenie na plaży.

AM: Rozumiem.
RK: Ogólnie komfortowo jest odwrotnie. Komfort jest dużo większy w aucie rajdowym niż w bolidzie, ponieważ w bolidzie siedzenie nie jest miękkie, tylko twarde. Siedzenie jest zrobione z włókna węglowego, z karbonu, dlatego jest bardzo twarde. Musi utrzymywać swoją formę. Nie mogą być żadne miękkie mieszanki, substancje, ponieważ ta forma byłaby zgubiona. To są tak duże przeciążenia, że ciało zmieniłoby formę fotela.

TG: A te przeciążenia są możliwe dzięki temu, że on waży paręset kilogramów i ma paręset koni.
RK: Przeciążenia są możliwe, ponieważ bolid, nie tylko Formuły 1, generuje na torze bardzo duży docisk aerodynamiczny. Te duże spoilery, które widać w telewizji i na zdjęciach, są odpowiedzialne za docisk, dlatego bolid może jeździć tak szybko. Dzięki aerodynamice bolidy mają takie osiągi i tak szybko podróżują na zakrętach.

AM: No dobrze, ale F1 to albo będzie, albo nie będzie, jak mówisz. A teraz jeździsz w rajdach i tak czytam różne komentarze, że ostatnio Ci nie idzie.
RK: No średnio.

AM: A czemu Ci nie idzie? Nie przykładasz się do tego jeżdżenia czy co?
RK: Nie. Ostatni okres nie jest najłatwiejszy. Ale tak naprawdę to nic nie zmienia. Wyniki nie były najlepsze, ale…

AM: Ale Ty jeszcze pokażesz co potrafisz?
RK: Ostatnie miesiące nie są łatwe, tak naprawdę cały czas uczę się tego sportu. Ten sport wymaga bardzo dużego doświadczenia, które większość ludzi myśli, że mam, ponieważ jeżdżę bardzo długo, ale to jest tak, jakbym cały czas grał piłeczką golfową i nagle ktoś mi dał koszykarską, żebym nią rzucał albo w nią uderzał. Sporty samochodowe są bardzo skomplikowane i uważam, że ciężko jest przeskoczyć z jednej dyscypliny na drugą, szczególnie w Motorsporcie. Ale ja podejmując tę decyzję dobrze wiedziałem, w co się pakuję. I tak jak powiedziałem, trzy, cztery miesiące negatywne na pewno nie mogą zmienić całej mojej pracy od młodego wieku. Także na spokojnie, lepsze dni na pewno przyjdą.

TG: W ubiegłym roku byłeś najlepszy w WRC2, teraz jest WRC i ci najlepsi kierowcy, myślisz, że powalczysz z nimi? Nam by zależało, żeby to się stało na szutrach w Mikołajkach, żebyś na tym siódmym etapie walki o tytuł mistrza świata WRC pokazał, jak znakomicie jeździsz u nas, w Polsce.
RK: Startuję w tym roku w najwyższej kategorii mistrzostw na świecie. Realia są takie, że tytuł wywalczony w ubiegłym roku w WRC2 trochę zaostrzył apetyt wszystkim ludziom w Polsce. To co się dzieje teraz jest niesympatyczne i negatywne, ale nie jest nienormalne. Wręcz przeciwnie, większość kierowców na tym poziomie, z tym doświadczeniem, ściga się bardzo małymi i wolnymi autami. Ja z moim doświadczeniem ścigam się na najwyższym poziomie i tutaj jest trochę zderzenie realiów. Wywalczenie tytułu w zeszłym roku było bardzo specjalne. W pierwszym…

AM: Bo dobrze Ci poszło?
RK: Można by tak powiedzieć. W tym sporcie z reguły jest tak, zresztą sądzę jak w każdym sporcie, że jest pewien okres, gdzie sportowiec jest w takim jakby transie. Na pewno, żeby do tego dojść w rajdach, potrzeba bardzo dużo czasu. Mikołajki, rajd Polski, jest takim „highlightem” i głównym wydarzeniem nie tylko w Polsce, ale też i dla mnie. Ale będzie bardzo trudno, ponieważ ścigamy się przeciwko najlepszym kierowcom świata i w warunkach, które tak naprawdę nie mają nic wspólnego z tym co widziałem do 2013 roku. Porównywanie rajdu Polski do torów Formuły 1 ma się słabo.

AM: No tak, wiemy. A powiedz mi Robert, czy Ty nie przesadzasz trochę, czy Ty nie ryzykujesz zbyt dużo? Może ja tak trochę po macoszemu, trochę jak Twoja mama? Czy ona już tak nie mówi, już przestała?
RK: Moja mama bardziej się zna na tym sporcie i tak nie mówi. Większość moich wpadek czy wizyt poza drogą nie wynika z przesadzania, tylko po prostu z błędów. A większość błędów, które popełnia się w rajdach kończy się poza drogą. Błędy popełniane na torze kończą się wizytą poza torem, poza idealną linią jazdy, ale łatwo jest powrócić na ten tor. Błąd np. tenisisty polega na tym, że wyrzuci piłkę poza linię kortu, ale tak naprawdę nic się nie stanie. To jest ryzyko Motorsportu. Większość ludzi tak naprawdę nie wie czym to się je i na czym to polega. To nie jest tak, że sobie wsiadamy do auta, jak np. każdy jedzie na zakupy, pokręci kierownicą, skręci w prawo, w lewo, naciśnie parę pedałów i wszystko jest ok. Jest to dużo bardziej skomplikowany sport niż się wydaje.

AM: A jak Ty jeździsz na zakupy, poza torami? Za szybko, bo umiesz? Bezpiecznie?
RK: Jeżdżę raczej bezpiecznie.

AM: Ale szybko?
RK: Niekoniecznie. To zależy od potrzeby. Ale bardzo ciężko mnie spotkać na drodze, żebym jechał szybko.

AM: A jak kierowcy w ogóle jeżdżą? Jakie masz obserwacje?
RK: Zależy gdzie.

AM: Nie wiem, w Polsce, we Włoszech?
RK: Duża różnica polega na drogach. Teraz dużo się zmieniło w Polsce i są coraz lepsze drogi, ale we Włoszech dawniej, teraz już dużo się zmieniło, ogólnie jeździło się bardzo szybko. Teraz jest dużo lepiej, ludzie jeżdżą dużo bardziej spokojnie. Sądzę, że w każdym kraju są dobrzy i gorsi kierowcy. Myślę, że ja mam ten plus, że potrafię się rozładować, w dawnych czasach na torze, teraz na odcinkach, i na drodze jadę dosyć spokojnie. W Polsce niestety ludzie jeżdżą dosyć szybko dlatego, że nie ma możliwości wyładować swojej energii na torach czy też ogólnodostępnych torach dla amatorów.

TG: Mówisz, że za kierownicą się relaksujesz, odpoczywasz. To jest dla Ciebie nie tylko praca, ale przede wszystkim Twoja życiowa pasja. A zdarza Ci się odpoczywać na dłuższych wakacjach? Masz jakieś plany na najbliższe wakacje?
RK: Wakacje mam od dłuższego czasu, niestety. Zawsze mówiłem, że wakacje mam cały rok, ponieważ jak się robi to, co się lubi, to tak naprawdę nawet jeśli sezon jest wyczerpujący, to tego się tak nie odczuwa. Planów na wakacje nie mam. Ok, lecę do Argentyny i niektórzy pomyślą sobie, że lecę na wakacje.

AM: A nie lecisz na wakacje?
RK: Ja tego nie uważam za wakacje. Dawno nie byłem na wakacjach, tak po prostu. Gdy dawniej latałem bardzo dużo, to jak miałem pięć, sześć dni wolnego wolałem spędzić je w domu niż znowu w samolocie.

TG: Nasz słuchacz, pan Rafał apeluje: „Robert, wracaj do F1, bo oglądalność tego sportu i zainteresowanie tym sportem w Polsce spadły”.
RK: Na pewno jest w tym trochę racji. Formuła 1 w Polsce niestety nie była zbyt popularna, dopóki nie zacząłem w tym sporcie startować. W ogóle większość ludzi w Polsce myśli, że ja zacząłem jeździć w 2006 roku, ale żeby dojść do Formuły 1, trzeba naprawdę dużo pracy i dużo szczęścia – ja to szczęście akurat miałem. Dlatego sądzę, że posiadacze praw w Polsce mieli szczęście, że ja akurat w tej Formule 1 się znalazłem.

AM: A powiedz Robert, czy Ty masz jakieś pozasportowe plany? Jakieś dalekosiężne albo krótkosiężne – czy takich w ogóle się nie robi?
RK: Niestety taki młody już nie jestem i sobie zdaję z tego sprawę. Tak się potoczyło, że w 2011 roku zaszła duża zmiana w moim życiu. Nie tylko sportowym. Jeśli jest się sportowcem na bardzo wysokim poziomie, to życia prywatnego, osobistego nie ma.

AM: A teraz jest lepiej?
RK: Teraz jest gorzej, ponieważ nie robię tego, co tak naprawdę bym chciał i do czego byłem przyzwyczajony. Teraz znaleźć się w nowym środowisku, w nowych realiach – trochę czasu na to poświęcę.

TG: Ale radzisz sobie.
RK: Radzę sobie, nie narzekam.

AM: Czyli dom, syn i drzewo to jeszcze przed Tobą, tak?
RK: Dodałbym jeszcze psa. Ale jestem alergikiem, więc może być trudno.

TG: To lepiej uważaj. Życzymy Ci szczęścia, bo mówiłeś, że miałeś szczęście w wielu momentach swojego życia, to oby Cię nie opuszczało i oby te plany, przede wszystkim takie życiowe, ale też te sportowe udało Ci się zrealizować.
AM: A ja zdrowia.
RK: Dziękuję. Albo lepiej nie dziękuję. Dziękuję bardzo, pozdrawiam wszystkich.

AM: Dziękuję, że byłeś z nami.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj