I Kaszubsko-Kociewski Kongres Samorządowy. Marcin Horała: „Chcemy wsłuchać się w głos samorządowców”

(Fot. Radio Gdańsk/Małgorzata Odyniec)

Chcemy wsłuchać się w głos lokalnych środowisk i porozmawiać o tym, co dobrego można zdziałać na styku pomiędzy rządem a samorządem. Mamy już cały szereg dobrych doświadczeń: wiele projektów rządowych wspierających samorządy. Nawet w skali Pomorza to setki inwestycji. Chcemy te doświadczenia podsumować – mówił o I Kaszubsko-Kociewskim Kongresie Samorządowym Marcin Horała, wiceminister funduszy i polityki regionalnej, pełnomocnik rządu do spraw Centralnego Portu Komunikacyjnego.

Jednym z poruszanych tematów był zaczynający się w sobotę w Wejherowie I Kaszubsko-Kociewski Kongres Samorządowy. – To inicjatywa pod patronatem Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej, bo właśnie w polityce regionalnej chcemy wsłuchać się w głos lokalnych środowisk, przede wszystkim samorządowców, porozmawiać, co dobrego można na styku pomiędzy rządem a samorządem, między administracją rządową a wójtami, burmistrzami, starostami zdziałać. Mamy tu już cały szereg dobrych doświadczeń: wiele projektów rządowych wspierających samorządy, które spowodowały, że Pomorze jest w znacznej mierze jednym wielkim placem budowy. Teraz już wszędzie, nawet nie tylko w miastach, chociaż tam oczywiście też, w powiecie, ale również w gminie, nawet takiej bardzo małej, mającej kilka tysięcy mieszkańców, toczy się po kilka procesów inwestycyjnych ze wsparciem z rządowych projektów: jest budowana droga, boisko, tu sala gimnastyczna, tam szkoła czy przedszkole. Nawet w skali Pomorza to setki inwestycji. Chcemy te doświadczenia podsumować, wsłuchać się w głos samorządowców, co jeszcze można poprawić, co warto rozwinąć. A dyskusja, jak nazwa kongresu wskazuje, jest zakreślona na dwa subregiony województwa pomorskiego, bo myślę, że pod względem funkcjonalnym, jakbyśmy chcieli podzielić Pomorskie na subregiony, to mamy teren dawnego słupskiego, aglomerację trójmiejską, Powiśle oraz właśnie Kaszuby i Kociewie, czyli teren szczególny, który łączy i który zresztą z tego powodu niezwykle cenię – przyznał.

Marcin Horała odniósł się także do słów Donalda Tuska, lidera Platformy Obywatelskiej, który mówi o „opresyjności PiS-owskiej władzy”. Pretekstem był przypadek młodej kobiety, która dokonała aborcji farmakologicznej, a która została przeszukana przez policję.

– To niezwykle oburzające, choć muszę przyznać, że ja już się nie oburzam. To zły objaw, ale chyba już się przyzwyczaiłem do tego rodzaju zagrywek, że niewątpliwie trudną, czasem tragiczną osobistą sytuację takiej czy innej osoby ogrywa się, wykorzystuje, jeszcze przekłamuje, manipuluje w celu takim, że na przykład pan Donald Tusk chce zrobić sobie marsz, który wesprze go na ostatniej prostej w kampanii i który przede wszystkim dobije uszkodzone politycznie „przystawki”. Sprawy graniczne, związane z ludzkim życiem, z dramatycznymi nieraz wyborami, są tutaj wyłącznie instrumentalnie traktowanym paliwem do tej politycznej maszyny – oceniał.

Wiceminister wskazywał, że zapowiadany przez Tuska marsz zaszkodzi przede wszystkim innym liderom opozycji. – Ten marsz będzie o tym, że Donald Tusk pewnie w kolejnej kadencji ma być niekwestionowanym panem i władcą opozycji. Ten cel jest dla niego najważniejszy. Na drodze do niego stoją panowie Kosiniak, Hołownia, Lewica, pan Czarzasty, pan Biedroń, więc w sensie politycznym on chce ich dobić, bo oni już prawie są zabici; chce stworzyć alternatywę, że jeżeli ktoś jest nastroju opozycyjnego, nie lubi PiS-u, to musi głosować na Tuska i nic innego. Takie już są realia polityczne, to się udało. Mimo wszystko to niezła wiadomość dla Prawa i Sprawiedliwości, bo znam bardzo wiele osób, które nawet będąc krytyczne czy źle oceniając jakiś aspekt naszych rządów, jeżeli alternatywą ma być dla nich powrót rządów Tuska, to jednoznacznie uważają je za dużo lepsze. Zresztą elementarne wskaźniki, gospodarcze czy jakiekolwiek inne, na to wskazują. To bardzo zła wiadomość dla wyżej wymienionych panów: ich po prostu już nie ma, zostali zjedzeni, są w brzuchu u Donalda Tuska i trwa proces trawienny – tłumaczył obrazowo.

Horała stanął w obronie odsądzanych od czci i wiary funkcjonariuszy. – Oczywiście bardzo wygodnie jest po czasie, mając na to godziny czy dni, analizować i wskazywać na jakieś ewentualne niedociągnięcia w pracy policjantów, natomiast generalnie zachowali się tak jak powinni. Zostali wezwani do kobiety, która jest w złym stanie zdrowia, zażyła jakieś środki, może to być próba samobójcza; pierwsza rzecz, którą trzeba zrobić, to takiego potencjalnego samobójcę właśnie przeszukać, czy nie ma przy sobie jakiejś żyletki, noża czy tej trucizny, którą zażył. Policjant, który przyjeżdża na miejsce zdarzenia, ma dokładnie taką wiedzę; nie ma wiedzy, kto to jest, że być może to jest pani, która jest proaborcyjną aktywistką i na przykład dokonała performance’u, żeby usunąć ciążę, czy cokolwiek innego. Pierwsza rzecz to zabezpieczenie sytuacji, terenu i osoby, i tego dokonano – podkreślił.

Gość Radia Gdańsk zauważył też, że wiele doniesień medialnych okazało się nieprawdą. – Oczywiście to są procedury, które czasami mogą być traktowane jak nieprzyjemne czy niewygodne, choć trzeba podkreślić, że drastyczne opisy tego, co rzekomo policjanci kazali tej pani robić, okazały się nieprawdziwe. Jest już potwierdzone, że nie było tam na przykład przeszukania intymnych części ciała, ponieważ lekarz stwierdził, że niedawno dokonywał oględzin i nie ma takiej potrzeby. Jednak faktycznie trzeba było taką osobę przeszukać i zabezpieczyć, i to się stało. Oczywiście musi się toczyć postępowanie, taka sprawę zawsze trzeba dogłębnie wyjaśnić, natomiast już teraz dostępne twarde dane wskazują, że nie ma mowy o żadnym prześladowaniu, że ta pani nigdy nie była traktowana jako zatrzymana czy podejrzana o popełnienie przestępstwa. Policja zainterweniowała tak, jak powinna zainterweniować na podstawie informacji, jakie ten zwykły, szeregowy policjant w tym miejscu i czasie miał, przede wszystkim zabezpieczając sytuację i osobę, której życie być może było zagrożone – powtórzył.

Rozmówca Michała Pacześniaka pozwolił sobie na osobistą dygresję. – Prywatnie powiem, że chciałbym, żeby cała Polska była taka, bo to teren, który łączy bardzo silne przywiązanie do tradycji, własnej tożsamości, wartości takich jak wiara, rodzina, patriotyzm ze znakomitym rozwojem, przedsiębiorczością, gospodarnością i płynącą z tego nowoczesnością. Mieszkańcy tych terenów demonstrują, że absolutnie nie jest tak, jak niektórzy twierdzą, iż żeby osiągnąć rozwój i nowoczesność, musimy się jakoś wyrzekać siebie, przekreślać, wsadzić do lamusa te wartości, które budowały nasze rodziny i społeczeństwo od lat. Wręcz przeciwnie: one są zawsze świeże, aktualne i nie tylko nie przeszkadzają, ale wręcz wspierają rozwój. Chyba najbardziej widać to w tym aspekcie, który jest dokładnie na styku kwestii gospodarczych i kulturowych, tożsamościowych, czyli przyrostu naturalnego, dzietności: to gminy i powiaty, gdzie nadal mamy dodatni przyrost naturalny, rodzi się dużo dzieci, są duże rodziny, a dzieci to przyszłość, bez przyszłych pokoleń nic nie będzie miało sensu: ani ta gospodarka, ani nic innego. Stąd pomysł, żeby właśnie w gronie samorządowców wywodzących się z tego subregionu spotkać się i porozmawiać o przyszłości, o współpracy rządu z samorządem i rozwoju regionalnym – wyjaśniał.

Posłuchaj całej audycji:

MarWer

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj