Rozmowy, atrakcje i zlot motoryzacyjny. „Muzyczne Lato z Radiem Gdańsk” w Starogardzie Gdańskim

(Fot. Radio Gdańsk/Radosław Borowiec)

W sobotę, 22 lipca, w ramach „Muzycznego Lata z Radiem Gdańsk” wraz z naszym mobilnym plenerowym studiem zawitaliśmy do Starogardu Gdańskiego, gdzie między godzinami 12:00 a 14:00 rozmawialiśmy z naszymi gośćmi. Wszystkich mieszkańców zaprosiliśmy na miejsce, gdzie czekała nasza radiowa ekipa i ciekawe atrakcje, a wśród nich zabawa „Poczuj się jak prezenter radiowy”. Dodatkowym powodem naszej wizyty był Zlot Weteranów Szos.

Poza wszystkim, co zapewnia Starogard Gdański, pojawiliśmy się w nim również przy okazji imprezy motoryzacyjnej. Starogardzkie Centrum Kultury i Klub Motocykli Dawnych zorganizowały XIII Zlot Weteranów Szos – Historia na Kołach. Samochodowe i motocyklowe klasyki były widoczne w okolicy od samego rana.

(Fot. Radio Gdańsk/Katarzyna Nowak)

Nasze plenerowe studio można było znaleźć przy Stadzie Ogierów przy ulicy Mickiewicza. Nasza radiowa ekipa czekała na antenowych gości i wszystkich chętnych w godzinach od 12:00 do 14:00.

(Fot. Radio Gdańsk/Katarzyna Nowak)

Pierwszym gościem Beaty Szewczyk był Janusz Strankowiak, prezydent Starogardu Gdańskiego, który przedstawił jej planowane w mieście inwestycje i odrestaurowywane średniowieczne kościoły. Jednak na początku – zapytany przez prowadzącą – opowiedział jej o nieco zaskakującym remoncie ulicy Ściegiennego.

(Fot. Radio Gdańsk/Katarzyna Nowak)

– Tak, przyznaję, że to bardzo dobra i dosyć niespodziewana wiadomość. Złożyliśmy akces po środki na remont tej ulicy stosunkowo niedawno i nie byliśmy pewni, czy uda nam się je dostać, a tu taka niespodzianka, że dofinansowanie jest. Dostaliśmy 50 proc. i mogę powiedzieć, że jeszcze w tym roku tę właśnie ulicę wyremontujemy – zapewnił prezydent.

Zapytany o powody przyświecające inwestycji, zwrócił uwagę na liczbę mieszkańców na wspomnianym obszarze. – Tam jest dosyć duże zaludnienie, dużo domów jednorodzinnych, ale również bloków, dlatego ta ulica jest bardzo potrzebna mieszkańcom rejonu – tłumaczył.

Posłuchaj całej rozmowy:

Kolejnymi gośćmi naszego plenerowego studia byli organizatorzy i reprezentanci Zlotu Weteranów Szos, czyli Ewa Roman, Piotr Nowotny i Waldemar Koziczkowski, którzy opowiedzieli o celach przyświecających organizacji tej imprezy.

(Fot. Radio Gdańsk/Katarzyna Nowak)

Pani Ewa Roman na początku została zapytana o swoją przygodę z motoryzacją. Skąd się wzięła i od kiedy trwa? – Moja znajomość motoryzacji zaczęła się już 14 lat temu wraz ze znajomością z Klubem Motocykli Dawnych i to właśnie dzięki nim dzisiaj tutaj jesteśmy – tłumaczyła. – Już od godziny 9:00 trwa rejestracja pojazdów i na ten moment mamy już ponad 300 samochodów zarejestrowanych i kolejne cały czas dojeżdżają, a pogoda wcale ich nie odstrasza. Ilość pojazdów co roku to dla nas niewiadoma, ale też co roku okazuje się to miła niewiadoma – dodała.

Z kolei Piotr Nowotny opowiedział o powiązanym ze zlotem przejeździe, który odbył się poprzedniego dnia, czyli w piątek, 21 lipca, zaczynając od podstawowej kwestii – nazewnictwa. Czy to parada, przejazd, czy jeszcze coś innego? – Określamy to jako przejazd. To element krajoznawczy, który staramy się zawsze włączyć do imprezy, ponieważ ludzie przyjeżdżają do Starogardu Gdańskiego z całej Polski, a wczoraj było nawet pięciu Brytyjczyków, którzy też są motocyklistami i którzy chwalili się swoimi maszynami – wskazywał organizator. – Mamy taką ideę, żeby promować nasz region kociewski. Kiedyś też promowaliśmy lokalnych reprezentantów przemysłu, na przykład ciekawe zakłady pracy. Wczoraj natomiast zwiedziliśmy nasze lokalne muzeum: Pomorskie Okręgowe Muzeum PRL w Zblewie – dodał.

(Fot. Radio Gdańsk/Katarzyna Nowak)

(Fot. Radio Gdańsk/Katarzyna Nowak)

Waldemar Koziczkowski odpowiedział zaś na pytanie prowadzącej, czy samochody, które pojawiają się na zlocie, są już – poza kwestią emocjonalną – także materialnie wiele warte? – Myślę, że tak. Pod względem materialnym jak najbardziej. Duży fiat 126p może w tej chwili kosztować nawet dziesiątki tysięcy – wyjaśniał. – W latach 90. nastąpiły pewne zmiany i pojawiały się między innymi nowe samochody sprowadzane z Zachodu i tym podobne, a wszystkie polskie pojazdy zostały uznane za bezwartościowe i były niszczone, złomowane. Tym samym było ich coraz mniej, a w tej chwili są pożądane, a że jest ich faktycznie malutko, to zdobycie takiego pięknego pojazdu graniczy z cudem – dodał.

Posłuchaj całej rozmowy:

Kolejnym gościem był Wojciech Grochocki, organizator Klub Motocykli Dawnych, który chętnie opowiedział nam o corocznych przejażdżkach zlotowych, które stanowią nieodłączny element zlotu.

(Fot. Radio Gdańsk/Katarzyna Nowak)

– Według przepisów ruchu drogowego jedziemy w odstępach i w grupach. Grupy nie mogą być większe niż dziesięć pojazdów, żeby inni uczestnicy ruchu mogli przejechać, a nie że będą się „wlekli” za nami. Takie piątkowe rozpoczęcie naszego zlotu zaczynamy od przejażdżki w różne nasze kociewskie miejsca. Byliśmy parę razy w firmie „Gillmet” w ocynkowni, byliśmy w fermie wiatraków. Zawsze szukamy miejsca, by pokazać piękno naszego Kociewia — opowiedział organizator.

Towarzyszył mu Paweł Peka, właściciel Okręgowego Muzeum PRL w Zblewie, który z pasją opowiadał o historii polskiej, ale i nie tylko, motoryzacji. Wspólnie panowie wrócili do dawnych czasów i przypomnieli sobie, co było pierwszym polskim autem po wojnie.

(Fot. Radio Gdańsk/Katarzyna Nowak)

– Była to Syrenka z drewnianym dachem, prototyp. Mam taką też. Potem była Syrenka „stojedynka”, to są te Syrenki „stotrójki”, w których są silniki dwutłokowe. Wszystkie do „stoczwórki” to były „kurołapki”. Drzwi, które otwierały się do góry, pojawiły się w prototypie Poloneza. Po Syrence pojawiły się Warszawa, Garbuska, a przed Warszawą była jeszcze Pabieda. Na nie mówili kanapowiec — wyjaśnił nam Paweł Peka.

Posłuchaj całej rozmowy:

ol

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj