„Leśnego zwierza morskie opowieści” to zbiór krótkich opowiadań, wspomnień i anegdot marynarza Waldemara Szwocha. Często przezabawne, czasem wzruszające historie przybliżają czytelnikowi życie marynarzy i prawdziwe życie na morzu – takie, jakim jest. Autor rozpoczyna opis swojej wieloletniej przygody z morzem od nauki w Akademii Morskiej. Opowiada historie z pozycji adepta żeglarstwa – młodego chłopaka, następnie marynarza, oficera, a wreszcie kapitana. Wraz z dojrzewaniem bohatera i kolejnymi rozdziałami wspomnienia z lekkich i zabawnych stają się bardziej poważne, pojawiają się trudne tematy i wydarzenia, których wolałby się nie pamiętać. Więcej tu bowiem o śmierci niż o narodzinach.
Nie brak w tej książce emocjonujących opisów, jak np. ten o regatach, w których Szwoch jako młody chłopak w 1976 roku płynął na Darze Pomorza. Podobnie jak rozdział, w którym autor wspomina nastroje panujące na morzu, gdy w Polsce wprowadzano stan wojenny. Wiele jest historii, które w czytelniku będą wzbudzać złość, bo opisując codzienne życie marynarzy Szwoch pisze też o przywarach i niechlubnych zachowaniach tych, którzy pływają. Zdarzają się smutne opowieści, opisujące ludzi, którzy przedwcześnie odeszli.
Szwoch, nawet jeśli ubarwia swoje opowieści i wyolbrzymia pewne fakty, robi to z dużym wyczuciem, tak że sprawiają wrażenie autentyczności. Realistyczne opisy przenoszą czytelnika do morskiego świata. Niewątpliwym autem autora są też zręczne, zaskakujące puenty.
Ci, którym morze kojarzy się z piratami i powieściami przygodowymi Juliusa Verne, mogą poczuć się lekko rozczarowani. Choć w „Leśnego zwierza morskich opowieściach” znalazło się miejsce dla rekinów, to ważniejszą rolę w książce odgrywa sam człowiek, jego siła, słabości i przeciwności, z jakimi musi się zmagać – tak na morzu, jak i w codziennym życiu. Dlatego książka nie jest skierowana jedynie do tych, którzy z morzem związali swoje życie, odnajdą się w niej wszyscy ci, którzy lubią krótkie i zadziwiające opowieści.
„Leśnego zwierza morskie opowieści” nie są książką dla wszystkich, nie tylko ze względu na tematykę. Humor jest czasem przaśny, męski, marynarski, szorstki – tacy, jak opisywani bohaterowie: kapitanowie, adepci szkół morskich, żołnierze. Szwoch często „wali prosto z mostu”, nie brakuje również wulgaryzmów. Nie da się ukryć, że to książka przede wszystkim dla mężczyzn. Szczególnie dla tych, których dziecięcym marzeniem było ruszyć w daleki rejs i walczyć z żywiołem.
Niestety, z każdym kolejnym awansem Szwocha – śledzimy jego drogę od marynarza, poprzez oficera, chiefa aż do kapitana – książka staje się coraz trudniejsza w odbiorze dla zwykłego czytelnika. Trudno jednak winić za to autora, dla którego pewne sformułowania z języka ludzi morza są oczywiste, jest to zatem niedopatrzenie ze strony wydawnictwa. Polecam więc szczególnie tym, którym nie trzeba tłumaczyć pojęć, takich jak falszburta, masowiec, matros, mustrowanie czy steling. Oraz tym szczurom lądowym, które chętnie zanurzą się w tajemniczym i pociągającym świecie morskich opowieści.