Zaledwie 26 proc. ankietowanych dyrektorów finansowych deklaruje, że ich firmy korzystają z dostępnych instrumentów finansowania innowacji. Jednocześnie najczęściej wskazują, że barierą dla rozwoju innowacyjności jest brak środków finansowych – tak twierdzi 42 proc., o czym informuje bankier.pl. Okazuje się, że dostępnych instrumentów finansowania jest sporo, dlaczego więc polskie firmy nie korzystają z tego, dlaczego nie inwestują w innowacje? Dlaczego ich nie stać? Nad przyczynami takiego stanu rzeczy w audycji „Ludzie i Pieniądze” razem z Iwoną Wysocką zastanawiali się Paweł Dołkowski, prezes centrum Renk i Radosław Stojek, prywatny przedsiębiorca.
– Jeśli chodzi o innowacje, to niestety, ale nie mamy dobrych wieści. Statystyki wskazują jednoznacznie, że Polska zajmuje czwarte miejsce, ale od dołu. Wyprzedzamy Rumunię, Bułgarię i Łotwę. Natomiast w ciągu ostatnich siedmiu-ośmiu lat przeszliśmy bardzo długą drogę, jest coraz lepiej i jest coraz więcej firm w Polsce radzących sobie na rynku europejskim i polskim. Jeżeli chodzi o same innowacje, to ten wskaźnik innowacyjności mierzymy od wejścia Polski do Unii Europejskiej i tę pierwszą dekadę niestety nasza polska gospodarka przespała, bo tą innowacją było kupienie na przykład komputera i jeżeli to miała być innowacja, to raczej nią nie była. Samoobsługowe myjnie samochodowe niestety nie są innowacyjne, tak samo domy weselne. Wśród takich mocnych stron innowacyjności polskiej gospodarki trzeba wymienić nasze zasoby intelektualne, bo jednak w Polsce jest bardzo duży odsetek ludności z wyższym wykształceniem. Mamy bardzo duży odsetek mobilności, wysokie inwestycje w cyfryzację, w łącza szerokopasmowe, ale też i mamy słabości. Trzeba tutaj wziąć pod uwagę cały zakres innowacji, który jest stosowany w polskiej gospodarce – tłumaczył Radosław Stojek.
– 96 proc. firm działających w Polsce to są firmy mikro i makro. Żeby te firmy mogły sięgnąć po granty na innowacje technologiczne, to, po pierwsze, te innowacje muszą być wytworzone. Na uczelniach wymyśla się różne ciekawe, innowacyjne urządzenia, maszyny i technologie, ale one nie przystają do naszych realiów. Ten know-how uczelnie najczęściej chcą sprzedawać, a naszych przedsiębiorców nie stać na to, żeby zainwestować duże środki. Zgadzam się, że środków jest bardzo dużo na rynku, można po nie sięgać, ale brakuje tym mikro, małym przedsiębiorcom kapitału. Musimy zdobyć kapitał, żeby pójść do przodu. Co z tego, że sięgnę po środki z NCBR czy innych instytucji, gdzie mam fajny pomysł i technologię, które mogę wdrożyć u siebie, ale ja muszę mieć zabezpieczenie na te środki po które sięgam. Jeżeli sięgam po 400 tys. to muszę mieć 400 tys. zabezpieczone, z których będę płacił za poszczególne etapy realizacji projektu, na koniec oczywiście to będzie mi zwrócone w całości, ale najpierw muszę inwestować swoje środki. Jest tutaj taki problem natury proceduralnej, a oprócz tego bardzo wiele dużych firm, które było stać na to, dzisiaj się sprywatyzowało i dzisiaj są w dużo lepszej kondycji. Firmy te pracują i idą siłą inercji, więc jak potrzebują to inwestują, a ci mali nadal się „boksują” w miejscu. To jest właśnie ten najważniejszy problem. Mamy też start-upy, które są finansowane, które wytwarzają tę myśl innowacyjną – wyjaśnił Paweł Dołkowski. – Zgadzam się, że mamy najlepszych inżynierów. Zdarzało mi się być w różnych miejscach świata i tam, gdzie tworzono nowe technologie, zawsze w zespole był jeden albo więcej Polaków, którzy przyczyniali się do sukcesu wytworzenia jakiejś technologii, innowacji. To też widać u nas, na Politechnice Gdańskiej, gdzie studenci trzeciego roku, ci najzdolniejsi, zazwyczaj już wiedzą, co będą w życiu robić albo pracują nad projektami, bo mają już kontrakty. Są wyłowieni, ale nie przez nasz narodowy przemysł, nie przez firmy z Polski, a najczęściej firmy ze świata, z zachodu – dodał.
Posłuchaj:
kł