Wejherowo: Nowe ograniczenia prędkości na DK6 [KOMENTARZE]

Nie cichną kontrowersje wokół wprowadzenia ograniczenia prędkości na odcinku „szóstki”. – To spowoduje korki, a wypadki będą dalej, sekundnik zamiast ograniczenia, piszą słuchacze Radia Gdańsk. Zgadzają się z nimi m.in. Straż Miejska w Wejherowie i starosta wejherowski. Po pięciu latach na krajowej „szóstce” jest kolejne ograniczenie prędkości. Zamiast 70 km/h przez miasto i skrzyżowania ze światłami od Redy do Gościcina pojedziemy 50 km/h. To skutek licznych kolizji, do których dochodziło na skrzyżowaniu z ulicą Orzeszkowej.

„Przysłużyły się” też zdjęcia z fotoradaru stojącego przy skrzyżowaniu ulic Orzeszkowej i Gdańskiej. Codziennie wystawianych jest tu około 50 mandatów za przejechanie na czerwonym świetle. Zdaniem drogowców problem znika, gdy jest wprowadzane ograniczenie prędkości. Radio Gdańsk jako pierwsze poruszyło ten temat. Później zainteresowały się nim największe stacje telewizyjne w Polsce, m.in. TVN24.

Bartłomiej Banach z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad tłumaczy, że zmiany są konieczne. – Zbyt wielu kierowców ma kłopoty z wyhamowaniem, dochodzi do wypadków i kolizji, mówi przedstawiciel GDDKiA.

Jednak według Zenona Hincy, komendanta Straży Miejskiej w Wejherowie, do której należy fotoradar przy ulicy Orzeszkowej, zmiana limitu prędkości to krok w złą stronę. Jak mówi, kierowcy którzy stosują się do limitu 70 km/h są w stanie bez kłopotu zatrzymać się przed światłami. Dopiero prędkość powyżej 90 km/h oznacza przejazd przez skrzyżowanie na czerwonym.

Zdaniem większości kierowców ponowne ograniczenie prędkości w tym miejscu to błąd. O ile przy 70 km/h trudno na skrzyżowaniu wyhamować, to przy 50 km/h mniejsze będą szanse by zjechać z niego na żółtym. Proponują raczej zainstalowanie sekundnika, który pokazałby, ile czasu zostało do zmiany świateł.

Bartłomiej Banach przyznaje, że idealnym rozwiązaniem byłoby wydłużenie żółtego światła z ustawowych trzech sekund do pięciu sekund. Tego przepisy jednak nie przewidują. Dlatego urzędnicy wystąpią z wnioskiem do Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju.

Przeciwny ograniczaniu prędkości jest również starosta wejherowski Józef Reszke. Według niego, to zaprzepaszczenie wcześniejszej walki o podniesienie limitu, a dodatkowo spowoduje zakorkowanie miasta. – Nie o to chodzi, żeby z powodu jednego rejestratora zmieniać prędkość, dodał starosta.

Drogowcy tymczasem twardo obstają przy swoim argumentując, że 50 km/h to optymalna prędkość dla zapewnienia maksymalnej przepustowości. Według nich, ograniczenie obowiązujące na dziesięciokilometrowym odcinku wydłuży czas przejazdu o nieco ponad trzy minuty.

Prędkość została zmieniona na wszystkich skrzyżowaniach wzdłuż krajowej „szóstki”. Zmiany obejmują także skrzyżowania z sygnalizacją świetlną od Redy do Gościcina. Wymienić trzeba kilkadziesiąt znaków drogowych.

Temat wzbudził też wiele emocji wśród naszych słuchaczy, pojawiło się wiele komentarzy.

– To jest zwykła zemsta władz, na nas, zwykłych obywatelach-kierowcach. Do tej pory obowiązywała prędkość 70 km/h i nic niepokojącego się nie działo. Sprawa się rozpoczęła kiedy SM Wejherowo zamontowała kamery na skrzyżowaniu z Orzeszkową i na skutek niebywałego wzrostu liczby mandatów karnych, spowodowanych zbyt krótkim czasem trwania światła żółtego, ludzie zaczęli się bać przejeżdżać przez to skrzyżowanie i gwałtownie hamują.

Wzrost liczby kolizji i wypadków był niebywały. Przyczyna leży nie tyle po stronie kierowców, co po stronie tych, co nieprawidłowo wprowadzili tę feralną instalację. A teraz na skutek protestu ludności, władza ukarze wszystkich powolną jazdą od Gościcina aż do Redy. To jest niebywała arogancja władz. To posunięcie odwetowe, nie mające zresztą żadnego racjonalnego powodu, pisze Roman.

Podobnego zdania jest inny słuchacz. – Oczywiście zamiast wprowadzić liczniki, prościej jest zainwestować w miliard nowych znaków. Niedługo przez Wejherowo nikt nie przejedzie. Zamiast pomóc robią zmniejszenie prędkości do 50 km/h, a to tylko zaszkodzi, pisze inny.

Jeden ze słuchaczy uważa, że nowe drogi są od razu budowane z myślą o zarabianiu na kierowcach. – W naszym kraju buduje się drogi aby robić zdjęcia do raportów dla UE, a następnie zaczyna się zarabiać na nich pułapkami na kierowców.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj