Najgorsza drużyna na wyjeździe i „czerwone” rejony tabeli. Co się dzieje z Chojniczanką?

fot. Youtube/Chojniczanka

Spadkowicz z I ligi miał być wiodącą siłą II-ligowej rywalizacji. Misję kontynuacji pracy i wdrożenia swojego planu powierzono Krzysztofowi Bredemu, który otrzymał od zarządu cierpliwość w budowaniu zespołu nawet przy założeniu spadku z I-ligi. Dziś Chojniczanka przegrywa kolejny, trzeci już mecz na wyjeździe, tym razem ze Stalą Stalowa Wola 2:5, czyli w  rozmiarach które mogą martwić i zastanawiać.  – Nie ma co się tłumaczyć i szukać na siłę. Bardzo to boli i trudno coś mądrego powiedzieć – mówił pomocnik Oskar Paprzycki.

Chojniczanka znajduje się w strefie spadkowej mając po pięciu ligowych meczach tylko cztery zgromadzone punkty. Gorsza jest tylko Sandecja Nowy Sącz, która także jeszcze w poprzednich rozgrywkach grała na poziomie I-ligowym. To, co martwi najbardziej, to pewna powtarzalność w niewyciąganiu wniosków, popełnianiu błędów, prokurowaniu rzutów karnych. Zwracał na to uwagę na pomeczowej konferencji szkoleniowiec Krzysztof Brede.  – Na pewno jestem zły jak funkcjonowaliśmy. Mieliśmy plan jak rozgrywać ten mecz, bylismy przygotowani na dwa trzy warianty i je zastosowaliśmy. Bardzo żałuję pierwszej sytuacji, Szczytniewski miał dobrą okazję, ale nie podjął dobrej decyzji. To są momenty kluczowe na wyjeździe, trochę kąsaliśmy my, potem oni. A rzut karny na 0:2 ustawił mecz – komentował Krzysztof Brede.

PRZEŁOŻYĆ TRENINGI NA GRĘ O PUNKTY

Po meczu trener chojniczan szczegółowo wyliczał założenia, także te defensywne, które nie zostały zrealizowane. – Staraliśmy się wprowadzać kolejnych zawodników, by złapać kontakt i ten kontakt złapaliśmy. Zdobyliśmy gol na 3:1, rozpaczliwy atak, napieranie, ale zabrakło bramki na 3:2. Potem postawiliśmy wszystko na jedną kartę i dostaliśmy kolejne bramki. Musimy poważnie porozmawiać, wydaje się że jesteśmy do wszystkiego bardzo dobrze przygotowani, w zajęciach treningowych dobrze funkcjonujemy jako grupa, a dostajemy bramki które nie powinny się zdarzyć – tłumaczył szkoleniowiec.

TRZEBA WYLIZAĆ RANY

Takiego sformułowania użył Krzysztof Brede. Na zarzut o zbyt defensywny styl, szkoleniowiec odpowiedział przecząco. – Wiemy w których momentach mamy stosować wysoką obronę, w którym niską obronę. Trzy pierwsze bramki padają po stałych fragmentach, które nie wynikają z „zaciągniętego hamulca”, tylko dlatego że przeciwnik wykorzystał akcje – podsumował Krzysztof Brede.

Teraz przed Chojniczanką kolejne arcytrudne zadanie. Do Chojnic przyjedzie beniaminek z Grudziądza, który dobrze rozpoczął sezon i obecnie znajduje się na miejscu barażowym. A w poprzedniej kampanii w cuglach wygrał III-ligę, udowadniając apetyty na powrót do czasów, gdy I-liga i występy w dalszych etapach Pucharu Polski w Grudziądzu były normalnością. A kiedy nastanie normalność w Chojniczance? Taka, jak walka o górną część tabeli I-ligi? Na razie jest stabilizacja. Krzysztof Brede pracuje i ma chyba wciąż pomysł, jak wyprowadzić zespół z kryzysu.

POZYTYWY? SĄ

Można wyliczać błędy, ale trzeba poszukać też fundamentów. Jednym z nich na pewno jest postawa Tomasza Mikołajczaka. Wieloletni fundament Chojniczanki, jej lider i mentor, teraz także stara się wyprowadzić zespół na prostą. Przeciwko Stali trafił dwukrotnie, wcześniej zdobył także gola z „jedenastki” w rundzie wstępnej Pucharu Polski przeciwko Śląskowi II Wrocław. Jeśli młodzież będzie umiała czerpać z zasobów 35-latka, wyniki na pewno też będą znacznie lepsze.

Paweł Kątnik

 

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj