Grupy przestępcze i osoby prywatne zgłaszają na policji kradzież samochodu, do której nie doszło i dostają odszkodowania z wypłaconych polis. Auta są później sprzedawane „na czarno”. Policjanci zapewniają, że wiedzą, jak ukrócić ten proceder. Jak działa kradzież na tzw. zgłochę? Samochód jest ubezpieczany na dość sporą sumę, następnie chowany jest w ustronnym miejscu. Potem przetsępcy zgłaszają jego kradzież. Ubezpieczalnie dość szybko wypłacają odszkodowanie, a samochód sprzedawany jest na czarnym rynku.
Jak informują policjanci, taki przestępca musi liczyć się z tym, że trafi do policyjnej izby zatrzymań i odpowie przed sądem za oszustwo ubezpieczeniowe. – W ubiegłym roku udowodniliśmy siedem fikcyjnych kradzieży. Teraz obserwujemy nasilenie grup przestępczych, które działają właśnie w ten sposób. W tym roku już pięć spraw zakończyło się postawieniem zarzutów. Policja jest na tropie kolejnych oszustów, powiedziała cytowana przez Dziennik Bałtycki, Aleksandra Siewert z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
Funkcjonariusze przyznają, że przez lata udowodnienie fikcyjnej kradzieży było niezmiernie trudne, jednak teraz, po wdrożeniu nowych procedur, jest znacznie łatwiej. Policjanci od pewnego czasu testują nowy algorytm postępowania z takimi przypadkami, niestety nie chcą zdradzić na czym polega. – Musimy mieć przewagę nad przestępcami, mogę jedynie powiedzieć, że system pozwala nam wychwycić „stałych” klientów ubezpieczalni, dodała Siewert.