Te wybory mają zdecydować o tym, czyja będzie Polska. Czy będzie nadal suwerenna, czy będzie zarządzana przez opcję proniemiecką. Nie możemy zaprzepaścić tego, co osiągnęliśmy przez ostatnie osiem lat, czyli poprawy jakości życia w Polsce i odnowy moralnej Polaków – mówił w Radiu Gdańsk Andrzej Kołodziej, działacz „Solidarności” oraz „Solidarności Walczącej”, sygnatariusz porozumień sierpniowych. Rozmowę z nim poprowadził Andrzej Urbański.
– Są to wybory niezwykle ważne, nawet na miarę zwycięskiego strajku w roku 1980, kiedy to podważyliśmy fundamenty systemu komunistycznego. Te wybory mają zdecydować o tym, czyja będzie Polska. Czy będzie nadal suwerenna, czy będzie zarządzana przez opcję proniemiecką, która jest bardzo silna w Polsce. Do tego nie możemy dopuścić. Nie możemy zaprzepaścić tego, co osiągnęliśmy przez ostatnie osiem lat, czyli poprawy jakości życia w Polsce i odnowy moralnej Polaków. Doskonale pamiętamy, jaka sytuacja była wcześniej. Na nic nie było pieniędzy, a polscy patrioci byli spychani na margines – podkreślał „Gość Dnia Radia Gdańsk”.
Zdaniem Kołodzieja, rządy premiera Morawieckiego oraz wicepremiera i prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego są korzystne dla naszego kraju. – Przez ostatnie lata wyraziście ukształtował się tandem: prezes Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki. To wzór rządzenia Polską do tej pory niespotykany, bardzo korzystny dla ludzi. Zaufanie to jest podstawa. Ja zajmuję się działalnością społeczną i polityczną w różnym wymiarze od blisko pół wieku i ciągle jestem w tej samej opcji. Zaczynałem, walcząc z totalitarnym systemem komunistycznym o suwerenność i niepodległość naszej ojczyzny. W tym trwam do dzisiaj. Ważne są dla mnie te same wartości. Tak jest z politykami. Musimy wybierać tych ludzi, którzy okazali się na przestrzeni lat niezłomni i stabilni. Sam prezes Kaczyński niedawno mówił, że do polityki potrzebni są ludzie doświadczeni i sprawdzeni – przypomniał.
Działacz „Solidarności” oraz „Solidarności Walczącej”, sygnatariusz porozumień sierpniowych odniósł się również do słów Michała Kołodziejczaka, który stwierdził, że Kornel Morawiecki przestrzegał go przed swoim synem.
– Byłem zszokowany. Jak można wykorzystywać nieżyjącego człowieka do brudnych gier politycznych? To wielka bzdura. Bardzo dobrze znałem Kornela, znam Mateusza i znam relacje między nimi. Były oparte na serdecznej więzi. Przez okres, gdy Kornel Morawiecki był w Sejmie, blisko z nim współpracowałem, a nawet mieszkałem razem z nim w Warszawie. Uczestniczyłem we wszystkich spotkaniach. Taka wypowiedź Kołodziejczaka świadczy o tym, że jest to człowiek kompletnie pozbawiony zasad moralnych. Jest w stanie wykorzystać wszystkie kłamstwa dla budowania swojej pozycji. Trudno jest dyskutować z człowiekiem, który nie uznaje żadnych reguł – ocenił.
„Gość Dnia Radia Gdańsk” zaznaczył, że politycy opozycji reprezentują opcje proniemiecką oraz prorosyjską. – Doskonale wiem, o co walczyliśmy w sierpniu 1980 roku podczas strajku, bo byłem jednym z jego liderów i tworzyłem postulaty. Walczyliśmy przeciwko zbrodniczemu systemowi komunistycznemu. Nasz system wartości, który pozwolił „Solidarności” i Polakom wygrać z totalitarnym, barbarzyńskim systemem, to był chrześcijański system wartości. Mam nadzieję, że Polacy doskonale pamiętają, czym był tamten reżim i do tego nie dopuszczą. Z jednej strony mamy do czynienia z taką opcją jak Kołodziejczaka czy jego podobnych, czyli promoskiewską. Z drugiej strony mamy opcję proniemiecką. Przez Moskwę już byliśmy rządzeni przez wiele lat. Doskonale wiemy, jakie to dało skutki. Od opcji niemieckiej musimy teraz Polskę obronić. Polska nie może być zarządzana pod dyktando Berlina – mówił.
Kołodziej skomentował też słowa Donalda Tuska, który na wiecu w Gdańsku mówił: „jeśli nie umiesz kochać, nie ubiegaj się o władzę. Nie nauczyliście się kochać ani bliższych, ani dalszych sobie ludzi. Nauczyliście się ich wykorzystywać i upokarzać. Nie ma sprawiedliwości bez miłości, nie ma wolności bez solidarności”.
– Jak Tusk kocha Polaków, to pokazał, podnosząc wiek emerytalny i obniżając poziom życia. Jeśli to jest wyrazem jego miłości, to bardzo słusznie ludzie w poprzednich wyborach mu podziękowali. Jak pan Tusk mówi o miłości, to często zwraca się w kierunku zachodnim. Pewnie ma na myśli miłość do Berlina i do Brukseli. Pan Tusk na potrzeby wyborcze już pokazywał ołtarzyk domowy, wziął nawet ślub kościelny. To mu wcale nie przeszkadzało w zwalczaniu Kościoła. Doskonale widzimy, jak teraz ci ludzie zwalczają Kościół. Wiarygodność Tuska jest nijaka. Mam nadzieję, że to wszyscy widzą – przyznał działacz „Solidarności” oraz „Solidarności Walczącej”.