Podczas wojny Polacy narażali życie, by ratować Żydów. „Sytuacja nie sprzyjała niesieniu pomocy”

(Fot. archiwum Radia Gdańsk)

W niedzielę odbędzie się beatyfikacja rodziny Ulmów z Markowej, która została zamordowana 24 marca 1944 za ratowanie rodziny żydowskiej. Jak się okazuje, także na Pomorzu nie brakowało takich heroicznych postaw. Na ten temat Anna Rębas rozmawiała z Anną Kołakowską z Instytutu Pamięci Narodowej.

Jednymi z osób, które mimo grożącej im kary niosły pomoc Żydom w trakcie II wojny światowej, byli Józef i Helena Malinowscy, Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata. W swoim domu w Leśnej Jani udzielili oni schronienia Deborah Shapira i Chasi Karpel, zbiegłym w styczniu 1945 roku podczas ewakuacji niemieckich podobozów obozu zagłady Stutthof. W niedzielę w Leśnej Jani zostanie odsłonięty pomnik Józefa i Heleny Malinowskich.

– Ratowanie Żydów tu było szczególnie trudne. Sytuacja, która się wytworzyła w czasie wojny, na pewno nie sprzyjała niesieniu pomocy Żydom, bo Polacy byli narażeni na nieustanną obserwację tego, co robią i jak się poruszają. Ciężko było ukryć na wsi pomoc rodzinom żydowskim. Trudno nie zauważyć, że ktoś robi większe zakupy, że ktoś obcy się kręci przy domu. Ludzie na wsi przynajmniej kiedyś mieli taki zwyczaj, że wchodzili do domu bez pukania, odwiedzali się wzajemnie i nie umawiali wizyty. Sytuacja była dramatyczna, a mimo to znaleźli się tacy, którzy chcieli to robić – mówiła Kołakowska.

Kościół katolicki uznał czyn Ulmów za męczeństwo za wiarę. Po trwającym blisko 20 lat procesie beatyfikacyjnym, 10 września wszyscy zostaną ogłoszeni błogosławionymi. Będzie to pierwszy w historii przypadek, kiedy beatyfikacji dostąpi cała rodzina, w tym dziecko urodzone w chwili męczeństwa matki – w trakcie zbrodni na rodzinie Ulmów.

Posłuchaj całej audycji:

jk/ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj