Marcin Horała o „Zielonej granicy”: Przed wyborami w 2019 r. uderzano w Kościół, teraz w straż graniczną i wojsko

(fot. Radio Gdańsk)

Film „Zielona granica” oczernia Polskę, polskich żołnierzy, funkcjonariuszy straży granicznych. Miał być częścią kampanii wyborczej, uderzając w obszar, w którym Prawo i Sprawiedliwość jest naprawdę wiarygodne. Propaganda okazała się jednak zbyt bezczelna – mówił „Gość Dnia Radia Gdańsk”, którym był Marcin Horała, wiceminister funduszy i polityki regionalnej, pełnomocnik rządu ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego, gdyński poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Wiceminister osobiście nie widział filmu, lecz natknął się na sporo fragmentów dostępnych w sieci i wystarczyły mu one, żeby wyrobić sobie opinię. Jest ona skrajnie negatywna. – Ten film oczernia Polskę, polskich żołnierzy, funkcjonariuszy straży granicznej. Są oni pokazywani jak sadyści, bandyci i mordercy. Te sceny, które widzimy, czyli np. polscy strażnicy graniczni rzucający ciężarną kobietą na drut kolczasty, otrzymujący na odprawie instrukcje, sugestie, że mają ukrywać ciała zamordowanych, podający komuś zbity termos do wypicia, żeby się poranił. Na to nawet brakuje słów. Jak można tak oczerniać ludzi, którym przede wszystkim jesteśmy winni wdzięczność za to, że bronią naszych granic? – pytał poseł.

Horała uważa, że być może to jest część pomysłu na kampanię wyborczą. – Jednym z silnych elementów przekazu i tym obszarem, w którym Prawo i Sprawiedliwość jest naprawdę wiarygodne, jest obrona polskich granic, to, że naprawdę wzięliśmy się za to na poważnie. Może chodziło o to, żeby w PiS w ten sposób uderzyć. To jest trochę analogia do filmu „Tylko nie mów nikomu”, który był wypuszczony w kampanii wyborczej w roku 2019 do Parlamentu Europejskiego. Ponieważ Prawo i Sprawiedliwość jest kojarzone jako partia jakoś tam nawiązująca, czy przynajmniej nie przeciwna zauważeniu tego, że polska tradycja jest chrześcijańska, to trzeba było uderzyć w kościół. Teraz, jak rozumiem, w straż graniczną, w wojsko. Mam szczerą nadzieję, że efekt będzie odwrotny od zamierzonego, że jednak większość Polaków rozumie. To zresztą często są ich synowie, którzy służyli na granicy w bardzo ciężkich warunkach i nadal służą po to, żebyśmy wszyscy byli bezpieczni. Jeszcze raz podkreślę, należy im się za to wdzięczność, należy im się za to szacunek, a nie tego rodzaju oczerniające produkcje – zaznaczał.

Słychać głośną krytykę ze strony polityków Zjednoczonej Prawicy. Opozycja niezbyt chętnie wypowiada się na ten temat. – Widziałem takie zdjęcie pana Kobosko, lidera Trzeciej Drogi, z panią Holland i wyrazami wsparcia. Paweł Kowal, kandydat Koalicji Obywatelskiej, też zachwycał się filmem. Były to jednak pojedyncze głosy, trochę się przerazili, zaszło to za daleko. Propaganda, żeby była skuteczna, nie może być bezczelna – chociaż są też te goebbelsowskie wzorce, że właśnie wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że skłaniałbym się do tej znanej maksymy, że można trochę okłamać ludzi, przez jakiś czas, ale nie można okłamać wszystkich, zawsze. Kiedy ktoś w tym posuwa się za daleko, to efekt jest odwrotny od zamierzonego. Powtórzę jeszcze raz, mam nadzieję, że tak będzie – mówił wiceminister.

Horała zauważył, że polscy internauci nie są zadowoleni z filmu i okazują wsparcie zaatakowanym funkcjonariuszom. – Ten hasztag: #muremzapolskimmundurem, który ma setki milionów odsłon w mediach społecznościowych teraz wraca. Są nawet demonstracje. Filmweb musiał usunąć ocenę, bo wynosiła ona bodajże 2/10 – jedna z najgorszych na tym portalu. To pokazuje, że jednak większość Polaków rozumie, o co tu chodzi, rozumie, że musimy bronić naszych granic, że to nie były żadne przypadkowe, biedne ofiary, tylko po prostu „Operacja Śluza”,  operacja Łukaszenki, operacja Putina – hybrydowy atak na Polskę, przed którym musimy się bronić – podkreślał.

W dalszej części audycji rozmawiano również o problemie ze zbożem na Ukrainie, federalizacji Unii Europejskiej oraz umowie między Polregio i CPK.

aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj