Jeden celny strzał wystarczył ostatniej drużynie w tabeli, by wygrać z Arką. Chrobry w Głogowie pokonał żółto-niebieskich 1:0. Arka biła głową w mur, a zawiódł tym razem Karol Czubak. Snajper zmarnował kilka bardzo dobrych okazji, w tym rzut karny.
Biorąc pod uwagę kulturę gry, jakość operowania piłką, liczbę stworzonych sytuacji – Chrobry nie miał podejścia do Arki. W każdym z tych aspektów był biedniejszy. Ale pod uwagę brać trzeba przede wszystkim to, jak te czynniki zespół jest w stanie skapitalizować. Arka zrobić tego nie potrafiła, a gospodarze byli do bólu skuteczni.
LEBEDYŃSKI BOHATEREM
Jedyna bramkowa akcja złożona była z długiego wybicia z linii obrony, wygranej główki i niezłego strzału z dystansu. Obrońcy Arki spanikowali, Mikołaj Lebedyński ładnie trafił, ale Paweł Lenarcik w bramce mógł zrobić więcej. Generalnie wyglądało to jak stado dzikich koni – nikt nie miał kontroli nad sytuacją, najlepiej odnalazł się w tym Lebedyński. I oddał przy okazji jedyny celny strzał gospodarzy w tym meczu. Był też jeden niecelny. I to wszystko. W ofensywie Chrobry był biedny jak mysz kościelna.
NIESKUTECZNOŚĆ CZUBAKA
Arka portfel miała gruby, ale wypchany czekami bez pokrycia. Stwarzała sytuacje, miałą 67% posiadania piłki oddała 25 strzałów! Więcej, sytuacje miała idealne, bo Karol Czubak dwukrotnie główkował z dobrych pozycji, ale raz niecelnie, a raz z linii wybił piłkę rywal. Czubak miał też rzut karny, który wywalczył Kacper Skóra. Uderzył jednak idealnie dla bramkarza i przegrał pojedynek z Damianem Węglarzem.
Gdynianie tłukli głową w mur, ale nie potrafili go skruszyć. A mecz kończyli w osłabieniu, bo drugą żółtą kartkę obejrzał Kasjan Lipkowski. Grali z polotem, ładnie operowali piłką. Tyle tylko, że trzeba to skwitować jednym pytaniem: i co z tego, skoro punkty zostają w Głogowie?
Tymoteusz Kobiela