Bogusz Gielniak mówi o sobie dość skromnie, że jest nożorobem. Przy pomocy kowadła i młotka potrafi zrobić nóż. Taki jak przed laty, który będzie służył latami. Może być myśliwski, surwiwalowy albo kuchenny. Na pewno będzie przedmiotem z którym utożsami się właściciel. Swoją historię, jak dwa lata temu, z doktoranta chemii, stał się tym który robi noże opisał na swojej stronie internetowej (znajdziesz ją klikając tutaj) i opowiedział słuchaczom Radia Gdańsk.
Bogusz napisał, że szczerze mówiąc, nie pamięta ile miał lat, gdy wykuł swoje pierwsze ostre narzędzie. To nie był jeszcze nóż tylko maczeta. Brzydka, koślawa, wykuta z resora od Malucha. Nie rozpoczęła ona serii wspaniałych noży, ale zasiała ziarno, które potrzebowało dużo czasu, żeby wykiełkować.
A ziarno to wykiełkowało w najmniej oczekiwanym momencie, w Budapeszcie na międzynarodowej konferencji naukowej. Gdzie, na drugim roku doktoratu, trafił na warsztaty dotyczące dalszego rozwoju kariery. Prowadzący polecił opisać, co tak na prawdę młodzi chemicy chcieli za 5 lat osiągnąć. On nie potrafił sobie wyobrazić na żadnym stanowisku w dużej firmie, ani na uczelni. Jedyne co sobie uświadomił, to od dawna odsunięte w kąt marzenie o robieniu czegoś własnymi rękami. A noże interesowały go od kiedy pamięta – piękne w swojej prostocie, towarzyszące człowiekowi niemal od zawsze. Proste narzędzie o niezliczonej ilości zastosowań i form: od surowych roboczych po dzieła sztuki.
Wszyscy zajadle opisywali swoje wymarzone kariery naukowe, a on jedynie narysował kowadło i siebie przy nim, z młotkiem w ręku. Gdy zadowolony z siebie podziwiał co mi wyszło, siedzący obok Portugalczyk spojrzał na kartkę, po czym, patrząc w oczy, szczerze zapytał: -To co ty tu jeszcze robisz?
Posłuchaj audycji z Boguszem Gielniakiem