Cztery lata temu zaginęła Iwona Wieczorek. Matka: Nie wierzę w przełom

– Pamiętam wszystko tak, jakby zdarzyło się wczoraj, mówi Radiu Gdańsk mama zaginionej Iwony Wieczorek. Dziewczyna cztery lata temu nie wróciła do domu po imprezie w Sopocie. Pokłóciła się ze znajomymi i wracała pieszo bulwarem nadmorskim z Sopotu do Gdańska. Ostatni ślad to zapis z monitoringu w Jelitkowie 17 lipca o 4:12. Robi się już jasno. Iwona idzie boso, w ręce trzyma buty. Tu ślad po niej zaginął. – Pamiętam dokładnie ten wieczór, jak szykowała się na imprezę. Przypominam sobie o czym dokładnie rozmawiałyśmy. Emocje są cały czas silne. W jej pokoju nic nie zmieniłam. Wszystko jest tak, jak było cztery lata temu. Tylko tam sprzątam. Być może napięcie by opadło, gdybym wiedziała, co się stało z Iwoną. Gdzie jest, czy żyje czy nie. Najgorsza jest ta niepewność, że nie wiadomo, co stało się z moją córką, mówi Iwona Kinda.

Policja bada kolejny wątek w sprawie. W poniedziałek, po zaginięciu Iwony jeden z jej kolegów zgłosił do ubezpieczalni, że całkowicie rozbił samochód. Policja już cztery lata temu dokładnie przebadała to auto, ale coś mogło zostać przeoczone. Iwona Kinda nie wierzy w przełom w śledztwie. – Już tyle było sensacyjnych wiadomości. Być może ta wiadomość akurat coś przyniesie, ale nie rozumiem, dlaczego policja nie zbadała dokładnie tego wątku cztery lata temu. Teraz nie wiadomo, gdzie ten samochód jest, bo został sprzedany. Muszę jednak wierzyć policji i ufać funkcjonariuszom, bo to moja ostatnia deska ratunku. Dzwonią do mnie jasnowidze z jakimiś wizjami, ale sceptycznie do tego podchodzę. Tylu zgłosiło się do mnie z całej Polski i nic to nie dało, mówi matka zaginionej.

Nadzieja jest minimalna, że Iwona zapuka do drzwi. Natomiast wierzę, że dowiem się, co się z nią stało. Będę o to walczyć do skutku. To mnie mobilizuje do działania, robienia czegoś, dopytywania się na policji. Trudno mi opisać, co czuje matka. Cały czas martwimy się o swoje dzieci, chronimy je, wprowadzamy w dorosłe życie. Los spłatał mi figla i nie mogę się z tym pogodzić. Czekam na informacje, co się z nią stało. Różne rzeczy się dzieją – sprawy losowe, wypadki. A tutaj – Iwona wyszła z domu, nie wróciła i ja cztery lata nie wiem, co się z nią stało. Tego nie da się opisać słowami. Wolałabym wiedzieć, że na przykład Iwona nie żyje. Mogłabym sobie poukładać wszystkie sprawy, w rocznicę pójść na grób, porozmawiać nią. Ale wiedziałabym, że nie ma jej wśród żywych. Natomiast w tej chwili nie mogę nawet zapalić jej świeczki, mówi Iwona Kinda.

Policja badała już między innymi informacje od jasnowidza, przeszukiwała pas nadmorski, sprawdzała ślad w Paryżu, gdzie widziano dziewczynę podobną do Iwony. Do tej pory bez skutku.

js/mmt
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj