Trzy miesiące aresztu dla sprawcy śmiertelnego wypadku drogowego w powiecie wejherowskim. 37-latek przyznał się do winy. Usłyszał dwa zarzuty: spowodowania po pijanemu śmiertelnego wypadku i jazdy bez uprawnień. W sobotę wieczorem na drodze między Luzinem a Tępczem zabił 27-latkę i jej nienarodzone dziecko. Mając dwa promile alkoholu stracił panowanie nad kierownicą i staranował jadące z przeciwko auto, którym kierowała kobieta. Lekarze prawie godzinę walczyli o życie jej i dziecka.
Mężczyzna zeznał dziś w prokuraturze, że zanim wsiadł za kierownicę wypił osiem piw. Nie potrafił wytłumaczyć dlaczego postanowił sam wracać z imprezy. Nie miał prawa jazdy, bo stracił je w 2010 roku za jazdę po pijanemu. Teraz grozi mu do 12 lat więzienia.
*** AKTUALIZACJA ***
37-latek, który pijany prowadził samochód i spowodował wypadek, w którym zginęła kobieta w ciąży na razie usłyszał dwa zarzuty. Prawdopodobnie usłyszy kolejny. Jak ustalił reporter Radia Gdańsk, mężczyzna już dwukrotnie tracił prawo jazdy.Mężczyzna usłyszał zarzuty spowodowania po pijanemu śmiertelnego wypadku drogowego oraz jazdy samochodem bez uprawnień. Prawdopodobnie usłyszy też trzeci zarzut, ale ten zależeć będzie od stanu zdrowia mężczyzny, który również ucierpiał w wypadku. Chodzi o 40-letniego męża ciężarnej 27-latki. Jak ustalił reporter Radia Gdańsk, jego stan jest ciężki – lekarze z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego walczą o życie mężczyzny.
Śledczy czekają na wyniki badań krwi 37-letniego sprawcy wypadku. Badania alkomatem wykazały ponad dwa promile w wydychanym powietrzu. Sąd mężczyźnie już dwukrotnie odbierał prawo jazdy: najpierw na dwa lata, a w 2010 na siedem. Z recydywę grozi mu 12 lat więzienia. Może też dożywotnio stracić uprawnienia do prowadzenia samochodu. Prokuratura chce tymczasowego aresztu dla sprawcy wypadku. Decyzję w tej sprawie sąd być może podejmie jeszcze dziś.
37-latek kierując audi między Luzinem a Tępczem staranował na łuku drogi jadącego z naprzeciwka fiata. Zginęła 27-letnia kobieta, była w siódmym miesiącu ciąży. Mimo przeprowadzonego na miejscu cesarskiego cięcia, dziecka nie udało się uratować.