We wtorek przed Pomorskim Urzędem Wojewódzkim w Gdańsku zgromadziło się kilkaset osób, które wyraziły swój protest przeciwko działaniom rządu Donalda Tuska. Chodzi tu przede wszystkim o to, w jaki sposób przejęto media publiczne, a także o sprawę relokacji migrantów.
Na miejscu pojawili się działacze, a także posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Ich zdaniem przejęcie mediów publicznych odbyło się z pogwałceniem zasad prawa. Oprócz tego politycy obawiają się, że w nowych mediach zabraknie miejsca dla konserwatywnych poglądów.
– Miała być polityka miłości, a jest druzgocące niszczenie podstaw prawa. Czyli to, co Tusk i Platforma Obywatelska zarzucała Prawu i Sprawiedliwości. A teraz widzimy to dokładnie na własne oczy, co potwierdzają nawet takie osoby, jak Rzecznik Praw Obywatelskich, wybrany przecież głosami Platformy, prof. Wiącek, czy Helsińska Fundacja Praw Człowieka, zupełnie przecież z naszą stroną niezwiązana – skomentował poseł Kacper Płażyński.
Uczestnicy demonstracji mają również wątpliwości co do nowych programów publicystycznych, jakie zaczęły pojawiać się na antenie telewizji publicznej.
– Dowiedzieliśmy się w pierwszym odcinku tego pseudo-dziennikarskiego tworu, że nie będzie zupy, tylko będzie woda. No wodę leją, wodę leją, okazuje się, że wiatraki te z demobilu zwożone z Niemiec, to czego już Niemiec nie chce, to jeszcze my za to płacimy i mamy tutaj robić śmietnisko. I „wszystko jest super”. O imigrantach dowiadujemy się? Absolutnie nic. Czy dowiedzieliśmy się o tym, co się działo na sylwestra we Francji, w Berlinie? Też nie. A tam właśnie nielegalni imigranci, jak takie dzikie hordy niszczyły miasta, atakowały ludzi. Tego się nie dowiadujemy, bo niedługo nas też to czeka – skomentowała Natalia Nitek-Płażyńśka.
Środowisko Prawa i Sprawiedliwości zapowiada, że to nie koniec walki i planuje kolejne cykliczne manifestacje, które mają być zwieńczone głównym protestem 11 stycznia w Warszawie.
Oskar Bąk