Mający 94 i pół roku Władysław Przybył jest najstarszym, czynnym zawodowo lekarzem w Polsce. Właśnie zakończył swój ostatni dyżur w pogotowiu ratunkowym w Słupsku. W karetce jeździł od 1951 roku. – Zacząłem pracę jeszcze na studiach. Brakowało wtedy lekarzy i brali studentów piątego roku. Potem pracowałem w Łodzi, w Sandomierzu, a w końcu powołano mnie do wojska, do Ustki. Wtedy to były czasy zimnej wojny i były takie bazy wojskowe. Jedna była w Ustce i tam mnie skierowano. I tak już tu zostałem, opowiada lekarz reporterowi Radia Gdańsk. – Mówią, że jestem najstarszym pracującym lekarzem w Europie. Nie chce się wierzyć, bo gdzieś czytałem, że była we Francji lekarka, która pracowała mając 110 lat. Nie wiem co robiła, ale być może teraz to jestem ja, dodaje.
Mimo podeszłego wieku, 94-letni lekarz porusza się sprawnie i nie unikał wizyt wymagających pokonania kilku pięter po schodach. – Pożegnali mnie, bo podobno jestem za stary i boją się, że rząd wydłuży wiek emerytalny do 80 przez mnie, śmieje się Władysław Przybył. – Ja jednak jeszcze się jakoś tam kręcę, może trochę wolniej chodzę i dłużej wchodzę na trzecie piętro, ale daję radę, podkreśla lekarz.
Władysław Przybył urodził się 28 marca 1920 roku. Od trzydziestu czterech lat jest na emeryturze. Mimo to, cały czas pracował w pogotowiu w Słupsku i Ustce. Jego recepta na długowieczność to nie pić za dużo alkoholu, nie palić papierosów i umiarkowanie uprawiać sport. Uwielbia krzyżówki, sporo czyta, lekko narzeka na słuch i choć ma aparat, to go nie nosi. Jak mówi, nie jest mu potrzebny, bo „co chce, to usłyszy”.