Nieprawidłowości związane z fuzją Orlenu i Lotosu. „Oddaliśmy kontrolę nad Rafinerią Gdańską”

(Fot. Paweł Marcinko ; Anna Rezulak / KFP)

O skutkach fuzji Orlenu i Lotosu oraz domniemanych nieprawidłowościach z nią związanych rozmawiamy w Radiu Gdańsk już od jakiegoś czasu. Teraz pojawił się oficjalny raport NIK-u. Jakie są skutki, jeśli chodzi o tą transakcję, a właściwie bardziej o wyprzedaż części majątku Lotosu? O tym w programie „Ludzie i Pieniądze” Iwona Wysocka rozmawiała z Krzysztofem Kilianem, byłym prezesem PGE, byłym ministrem łączności oraz Dariuszem Wieczorkiem, ekonomistą, prezesem Baltauditors.

Witold Literacki został powołany do zarządu Orlenu. Wcześniej nadzwyczajne walne zgromadzenie koncernu powołało nową radę nadzorczą. W ubiegłym tygodniu stara rada nadzorcza odwołała ze stanowiska prezesa Daniela Obajtka.

Fuzję Orlenu i Lotosu bada tymczasem Prokuratura w Płocku. Do transakcji odniosła się też Najwyższa Izba Kontroli. Według NIKu połączenie obu firm odbyło się bez właściwej kontroli ministra aktywów państwowych, a spółka zbyła aktywa grupy Lotos co najmniej o 5 miliardów złotych poniżej ich wartości. Orlen odpiera te zarzuty i twierdzi, że zarobił na tej transakcji co najmniej 9 miliardów złotych.

Dariusz Wieczorek tłumaczył, że skutki są właśnie takie, jakie widzimy. – Była Grupa Lotos – nie tylko rafineria, nie tylko stacje paliw, ale różne inne aktywa, między innymi wydobywcze, kolejowe. Zostały one – krótko mówiąc – rozparcelowane. Ja liczyłem to w oparciu na sprawozdania Orlenu. Przejął on nieco ponad 50 procent tych aktywów, druga połowa została sprzedana. Na jakich warunkach – każdy to widzi. Orlen przejął 100 stacji paliw, MOL – 417. Oddaliśmy kontrolę nad Rafinerią Gdańską. Słusznie mówi się o współkontroli, z tym, że to oznacza, że nic tam się praktycznie nie może wydarzyć bez zgody spółki z Arabii Saudyjskiej – Saudi Aramco – podkreślił.

Krzysztof Kilian zaznaczył, że oddaliśmy kontrolę np. nad przetwórstwem. – Jeżeli nie kontrolujemy czegoś, to nie mamy wpływu, a wtedy mogą pojawić się ryzyka. Tu jest jednak jeszcze jedna dosyć istotna rzecz. Rządzący, którzy byli zaangażowani w samą transakcję, tłumaczą się tym, że wynajęli najlepsze firmy na świecie jako firmy doradcze. W zasadzie to one im powiedziały, co mają robić – jakby oni nie mieli własnego rozumu. To pokazuje, że chyba faktycznie go nie mieli, albo nie mieli go za dużo. Drugie usprawiedliwienie, które jest wypowiadane jak mantra, jest takie, że Bruksela – Komisja Europejska – im kazała. W zasadzie można powiedzieć, że rządzili nami ubezwłasnowolnieni ludzie. Nie tyle, że nie mieli oni rozumu, to jeszcze te resztki oddali w jasyr Brukseli. Tak to wygląda. Można powiedzieć w związku z tym, że ta transakcja nie ma żadnych znamion racjonalności – skomentował.

aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj