Tam gdzie kończy się świat – 50 lat Bractwa Kaphornowców.
Wolno im o wiele więcej niż innym żeglarzom na świecie. Mogą na przykład gwizdać na pokładzie, siusiać i pluć pod wiatr, a nawet kompletnie lekceważyć obowiązującą na jachcie hierarchię. Mogą więc robić to, za co każdy inny żeglarz pewnie natychmiast zostałby wyrzucony za burtę lub co najmniej umieszczony na rei masztu do końca wachty. Ale oni są elitą. Elitą wśród elit, najwyższym autorytetem wśród żeglarskiej braci. Bo, choć po latach o swym wyczynie mówią z pewną nonszalancją, nie ukrywają, że opłynięcie Przylądka Horn nobilituje. To dlatego w 1974 roku, równo 50 lat temu, założyli Bractwo Kaphornowców i spotykają się dwa razy w roku – w pierwszy piątek marca w Gdańsku i drugą sobotę listopada na „Darze Pomorza” w Gdyni, który jest oficjalną siedzibą stowarzyszenia.
Nazwa Horn pochodzi od małego miasteczka Hoorn w Holandii, niedaleko Amsterdamu, gdzie urodził się Willem Corneliszoon Schouten. Prawie 400 lat temu dowodząc statkiem „Unitie”, w poszukiwaniu drogi na Daleki Wschód, 29 stycznia 1616 roku odkrył cypel z wielką skałą. Góra miała w sobie coś mistycznego – wokół wył szalony wiatr, a jej wierzchołek spowity był oparami mgły. Choć od tamtej wyprawy minęły cztery wieki Horn nadal hipnotyzuje żeglarzy jak bazyliszek. Nienawidzą go i kochają równocześnie.
W gronie Polaków – Kaphornowców jest cała załoga „Daru Pomorza”, która dowodzona przez kapitana Konstantego Maciejewicza minęła Horn 1 marca 1937 r. w czasie podróży dookoła świata. Są też załogi jachtów, które przebyły ten szlak po wojnie. Próbę powtórzenia wyczynu „Daru Pomorza” podjęli w 1969 roku bracia Ejsmontowie, Piotr i Mieczysław na niewielkim jachcie „Polonia”. Niestety, fale pochłonęły obok Hornu jacht wraz z załogą. Trzy lata później ekipie bydgoskiego jachtu „Euros” udało się bez większych problemów opłynąć mało życzliwy obszar. A w 1973 samotny żeglarz, Krzysztof Baranowski, pokonał cieśninę Drake’a na jachcie „Polonez”. Później były tam jeszcze inne polskie jachty oraz duże żaglowce: „Dar Młodzieży” pod dowództwem Leszka Wiktorowicza i „Iskra” dowodzona przez admirała Czesława Dyrcza.
Bractwo Kaphornowców należy do najbardziej elitarnych i ekskluzywnych stowarzyszeń w naszym kraju. Jego elitarność wynika nie z urodzenia czy majątku, nie z powiązań rodzinnych czy znajomości, lecz z twardej żeglarskiej próby sił z Cabo de Hornos. Przejście pod żaglami obok niego – przez Cieśninę Drake’a uważane jest za bardzo niebezpieczne. Mimo to Horn działa na żeglarzy jak magnes i uchodzi za bramę, przez którą tylko najśmielsi mogą wejść do kręgu najwyższego wtajemniczenia żeglarskiego.
1 marca 2024 r. w rocznicę pierwszego przejścia Hornu Bractwo Kaphornowców świętować będzie swoje 50. lecie. W kościele pw. Św. Jakuba gdzie znajduje się pamiątkowa tablica odprawiona zostanie Msza Św. w intencji zmarłych i żyjących Sióstr i Braci. W Narodowym Muzeum Morskim odbędzie się spotkanie tych wszystkich, którym bliskie jest żeglarstwo. Najmłodsi zdobywcy Przylądka Nieprzejednanego złożą ślubowanie i otrzymają przydomek Albatrosa Hornu. Będzie to okazja połączenia ,,mostem pokoleń” wszystkich, którzy dotarli na żeglarski Mount Everest. kpt. Marek Padjas Grotmaszt Bractwa Kaphornowców