Przez kilka ostatnich nocy polscy sadownicy z niepokojem spoglądali na termometry. Przymrozki, osiągające lokalnie nawet -10 stopni Celsjusza, zdemolowały ich uprawy. Dramat dotyczy przede wszystkim południowej i centralnej części Polski. Producenci jabłek, wiśni i truskawek liczą straty.
Natura po raz kolejny zademonstrowała nieprzewidywalność. Po niezwykle ciepłej zimie w polskich sadach zdecydowanie szybciej rozpoczęła się wegetacja owocowych drzewek i krzewów. Kwiaty wczesnych odmian jabłek, śliwek i truskawek zaczęły się otwierać i… ten moment wykorzystał żywioł: przymrozek, a w gruncie rzeczy mróz, bo lokalnie słupki rtęci wskazywały nawet -10 stopni Celsjusza. Niskie temperatury dają się sadownikom we znaki od kilku nocy. Problem dotyczy przede wszystkim centralnej i południowej części Polski, choć straty odnotowują także producenci truskawki kaszubskiej z okolicy Stężycy i Chmielna. Niskie temperatury wytrzymały za to pomorskie jabłka.
– Na południu rzeczywiście jest dramat. Temperatura na poziomie -8 stopni Celsjusza całkowicie niszczy zawiązki i z nich już z reguły nic nie będzie. U nas temperatura schodząca do -1 stopnia nie miała większego wpływu na kwiaty. Wegetacja rozpoczęła się trzy tygodnie wcześniej niż zwykle. Jedyny negatywny efekt ostatnich chłodniejszych nocy jest taki, że kwitnienie na razie przystopowało, ale po prostu czekamy na powrót ciepła. Nas ta sytuacja nie dotknęła – uspokaja Kornel Studziński, sadownik z Mieścina koło Tczewa.
Na dowód pan Kornel podaje liczby. Jego zajmujący powierzchnię 24 hektarów sad zazwyczaj daje od 1000 do 1200 ton jabłek. Podobnie ma być w tym roku. Teoretycznie sadownicy mogą zapobiegać skutkom przymrozków, ale ich działania nie zawsze przynoszą zamierzony efekt.
– Najstarszą metodą jest zadymianie, czyli rozpalanie ognisk, żeby wytworzyć dym, który nie dopuści przymrozku do rośliny. Niektórzy spryskują także rośliny wodą; chodzi o to, żeby częściowo zamrozić kwiat w celu stworzenia izolacji między nim a otoczeniem – dodaje Studziński.
Producenci jabłek, wiśni i truskawek w różnych rejonach Polski liczą obecnie straty. Jak duże będą? Najbliższe tygodnie pokażą, czy zziębnięte i poczerniałe zawiązki wypuszczą jeszcze owoce. Jeśli nie, odbije się to na konsumentach, którzy jesienią zapłacą więcej za owoce.
Posłuchaj materiału naszego reportera:
Mateusz Czerwiński/MarWer