Sąd w Słupsku funkcjonował jak obóz pracy. 23 osoby ofiarami mobbingu

(fot. Radio Gdańsk/Przemek Woś)

Krzyki i wyzwiska, wyliczanie czasu pobytu w toalecie, deprecjonowanie i obciążanie nadmiernymi obowiązkami. 23 osoby były mobbingowane w słupskiej sekcji Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Wyniki kontroli są szokujące. Posłuchaj reportażu dziennikarza Radia Gdańsk.

Wewnętrzna komisja potwierdziła mobbing wobec dwudziestu trzech pracowników słupskiej sekcji Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Jedyną karą, jaką poniosły dwie osoby odpowiedzialne za prześladowanie podwładnych była utrata stanowisk kierowniczych. Mobbingujące, byłe już kierowniczki nadal pracują w tym samym budynku, ale w jeszcze lepszych warunkach niż osoby, które prześladowały. Dostały osobny pokój piętro wyżej.

Protokół z kontroli i zeznania prześladowanych pracowników mają 96 stron. Zawarte tam sformułowania są szokujące, biorąc pod uwagę, że to wszystko działo się w sądzie, który również jako miejsce pracy powinien być wzorem przestrzegania prawa.

„…Materiał dowodowy postępowania komisji w całości potwierdza zarzuty ze skargi (…) najgorzej była traktowana grupa transkrybentów (…) Co istotne niektórzy pracownicy doznali na tle atmosfery pracowniczej poważnych konsekwencji zdrowotnych, zaburzeń zdrowia psychicznego, lęku, paniki przed pójściem do pracy. Zatem ponieśli dodatkowe szkody osobiste„. To cytaty z protokołu komisji.

ATMOSFERA PRZEŚLADOWAŃ I NIELUDZKIE WARUNKI

Budynek sądu na Starym Rynku w Słupsku to dawniejsza siedziba NBP. Po reformie administracyjnej z 1999 roku obiekt trafił do wymiaru sprawiedliwości. Wykorzystano go najpierw jako wydział migracyjny ksiąg wieczystych, czyli dygitalizowaniem dokumentów. Teraz w budynku działa część Sądu Apelacyjnego w Gdańsku odpowiedzialna za transkrypcje, czyli przepisywanie nagrań rozpraw sądowych oraz obsługę portalu i infolinię. Podobna część Sądu Apelacyjnego działa w Elblągu. Najcięższa praca to właśnie transkrypcja rozpraw.

– Trzeba być skupionym, pracujemy w słuchawkach, głos jest często mało czytelny, bo ludzie się przekrzykują na rozprawach, są hałasy i inne dźwięki. Przepisywanie dwudziestominutowych plików nagrań jest bardzo męczące, łatwo o pomyłkę. Choćby literówki, za które zbieraliśmy nagany i kary, wysłuchiwaliśmy też publicznych połajanek pani kierownik. A normy rosły, najpierw transkrypcja trzech plików dziennie, potem czterech i pięciu, a jak się później okazało to były normy wymyślone przez kierowników w Słupsku. Nie można było wstawać od biurka. Koleżanka miała urodziny i podzieliła czekoladę na kostki. Rozdała współpracownikom, za chwilę miała informację w systemie od kierowniczki, dlaczego wstała od biurka i nie pracuje. Byłyśmy obwiniane od wszystko, od awarii toalety po awarię komputera. Ludzie ze strachu przed przyjściem do pracy w domu wymiotowali – mówią w rozmowie z Radiem Gdańsk pracownicy słupskiej delegatury Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.

Pracownicy opowiadają, że atmosfera prześladowań i nieludzkich warunków pracy narastała od 2015 roku.

Z dokumentów kontroli wynika, że wobec pracowników padały sformułowania, które trudno zakwalifikować jako komunikację prowadzoną w sposób akceptowalny w jakimkolwiek miejscu pracy.

„…Po zwróceniu uwagi pani kierownik by nie podnosiła głosu na pracownika, na krzyk, częstą słowną agresję i wulgaryzmy pani kierownik odpowiedziała – wszyscy muszą słyszeć jak się jeb… pracownika. Pracowników, którzy zgłaszali uwagi nazywano problemowymi lub zgniłymi jajami „.

„WSZYSCY POWINNI SŁYSZEĆ JAK SIĘ JEB… PRACOWNIKA”

W konkluzji kontroli warunków pracy w słupskiej sekcji Sądu Apelacyjnego w Gdańsku napisano, że pracownicy nie mieli możliwości wypowiadania się, nie odpowiadano na ich zastrzeżenia, problemy, czy wątpliwości, obciążano winą, nie reagowano na zgłoszenia, a także obciążano pracą, której fizycznie nie można było wykonać w czasie 8 godzin.

– Normy i wymagania rosły, pani kierownik mówiła nam, że tak jest wszędzie, że trzeba zasuwać. Ludzie przed przyjściem do pracy ze stresu wymiotowali w domach. Koleżanka zwolniła się z pracy, bo nie była już w stanie tego wytrzymać. To było jak gotowanie żaby, coraz więcej obowiązków, coraz trudniejsza atmosfera – dodają pracownicy.

W końcu zdecydowali się na napisanie oficjalnej skargi, bo w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku zmieniła się dyrektor. Jest rok 2023.

– Przyjechała trzyosobowa kontrola – dwóch pracowników sądu oraz sędzia. Musimy przyznać, że bardzo rzetelnie przeprowadzono procedurę. Ja widziałam, jak się kontrolującym oczy otwierają ze zdziwienia, gdy słuchali tego, co opowiadają pracownicy. Byli zszokowani tym co usłyszeli – opowiadają pracownicy.

– Krystyna M. i Dorota K. (mobbingujące kierowniczki dop. red) pracowały razem z nami i wszystko się zmieniło, gdy awansowały. Siedziały na końcu sali i cały czas obserwowały, co robimy. Koszmar i traktowanie jak w obozie pracy -opowiadają pracownicy.

SĄD APELACYJNY POTWIERDZA ZARZUTY PRACOWNIKÓW

Sędzia Rafał Terlecki, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Gdańsku poinformował, że w sprawie skargi podjęto wszelkie przewidziane przepisami działania:

– Potwierdzam, że w dniu 30 maja 2023 r. wpłynęło zgłoszenie występowania praktyk mobbingowych w strukturach Oddziału Informatycznego Sądu Apelacyjnego w Gdańsku w Sekcji Wsparcia Systemów Centralnych w Słupsku. Wspólnym zarządzeniem prezesa i dyrektora Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z dnia 7 czerwca 2023 r. powołano komisje antymobbingową w celu wyjaśnienia skargi. Po skrupulatnym dochodzeniu, przesłuchano kilkudziesięciu świadków komisja zakończyła prace w dniu 13 listopada 2023 r., stwierdzając, że dwie osoby zajmujące kierownicze stanowiska w sekcji dopuściły się praktyk mobbingowych. Co do przebiegu samego postępowania nie mogę się wypowiadać, raz z uwagi na klauzulę poufności, którą opatrzone są prace komisji, dwa z uwagi na ochronę dóbr osobistych pracowników, w tym i ofiar mobbingu. Zaleceniem komisji antymobbingowej było odsunięcie osób, które dopuściły się praktyk mobbingowych od stanowisk kierowniczych. Pracodawca wykonał zalecenie komisji. Potwierdzam, że osoby, co do których potwierdziły się zarzuty stosowania praktyk mobbingowych, pracują nadal w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku, w budynku Sądu Okręgowego w Słupsku. Nie pracują natomiast w bezpośrednim sąsiedztwie osób, co do których stosowano praktyki mobbingowe – inne skrzydło budynku. Podkreślam, że wynikiem prac komisji antymobbingowej było zalecenie, aby osoby te nie kierowały dalej zespołami ludzkimi, co zostało wykonane. Wnioski komisji nie uzasadniały rozwiązania stosunku pracy z osobami objętymi procedurą. Sytuacja sekcji jest natomiast na bieżąco monitorowana przez kierownictwo sądu. Ponieważ zalecenie komisji wskazywały na problemy ze stosowaniem mobbingu u kierowników jednostek, dyrektor Sądu Apelacyjnego zaplanowała na maj 2024 roku specjalne szkolenie dla kadry zarządzającej w zakresie zwalczania zjawisk mobbingowych – informuje rzecznik Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.

– Dwie osoby, które nas prześladowały pracowników sądu nadal mają kierownicze pensje. Dostały nawet wyremontowany pokój na piętrze. Mijamy je w drzwiach do pracy codziennie i śmieją nam się twarz. Ludzie są załamani i zastanawiają się, czy w sądzie jest miejsce na sprawiedliwość, czy tylko na zamiatanie pod dywan niewygodnych spraw i udawanie, że wszystko jest ok – mówią poszkodowani pracownicy sądu.

– Mamy dość traktowania nas w tej sposób. To, co działo się w budynku przy Starym Rynku w Słupsku, który jest częścią Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, to był po prostu obóz pracy. Wyzwiska, wyliczanie czasu na zrobienie herbaty, publiczne poniżanie i narzucanie nieludzkich norm pracy. Ludzie są psychicznie wrakami, leczą się psychiatrycznie. To trwało latami, w końcu pękliśmy i zaczęliśmy działać. Komisja potwierdziła wszystkie zarzuty o mobbingu i tak naprawdę nic z tego nie wynika. Teraz jest spokojnie, ale odpowiedzialni za mobbing pracują obok nas, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Mijamy te osoby codziennie – mówią pracownicy.

Prześladowane osoby rozważają podjęcie kroków prawnych wobec pracodawcy. To cywilne pozwy w sprawie mobbingu oraz zawiadomienie prokuratury o popełnieniu przestępstwa.

Posłuchaj reportażu dziennikarza Radia Gdańsk. Na prośbę prześladowanych zmieniliśmy ich głosy:

Przemek Woś/ar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj