Remigiusz U. z Redy, który skatował 3-letnią córeczkę prawdopodobnie uniknie procesu i nie trafi do więzienia. Biegli stwierdzili bowiem, że mężczyzna w trakcie popełniania czynu był niepoczytalny i skierowali do sądu wniosek o umorzenie postępowania. Akta sprawy trafiły już do Sądu Rejonowego w Wejherowie. Podczas mającego się odbyć niebawem posiedzenia, sędzia zdecyduje, czy i na jak długo podejrzany Remigiusz U. trafi na leczenie do szpitala psychiatrycznego. Wszystko wskazuje na to, że wniosek prokuratury zostanie uwzględniony.
– Mamy opinię biegłych z zakresu psychiatrii i psychologii, którzy zbadali Remigiusza U. i uznali, że z powodu choroby jest on niepoczytalny, czyli w chwili popełnienia zarzucanego mu czynu nie był w stanie w pełni zapanować nad swoim zachowaniem, mówi „Gazecie Wyborczej” Lidia Jeske, wiceszefowa Prokuratury Rejonowej w Wejherowie.
Remigiusz U. nie przyznał się do winy. Z jego wyjaśnień wynika, że 3-latka mogła zostać pobita przez inne osoby, nie wskazał jednak żadnego sprawcy. Śledczy uznali jego wyjaśnienia za mało wiarygodne. Po zatrzymaniu 37-latek nie trafił do aresztu, o co wnioskowała prokuratura, ale na oddział zamknięty Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Starogardzie Gdańskim. Według sądu „zachowanie podejrzanego, w tym treści, które wypowiadał, mogą wskazywać na głębokie zaburzenia osobowości o charakterze paranoicznym”.
Za brutalne pobicie dziecka i spowodowanie ciężkich obrażeń ciała Remigiuszowi U. grozi 10 lat więzienia. Gdyby sąd uwzględnił wniosek prokuratury i sprawa została umorzona, to najprawdopodobniej 37-latek na wiele lat pozostanie w tym samym szpitalu.
Do pobicia 3-letniej Lenki doszło w połowie sierpnia, a sprawa wyszła na jaw przypadkiem. Sąsiedzi początkowo wezwali policjantów, bo z mieszkania 37-letniego Remigiusza U. dobiegała głośna muzyka, która im przeszkadzała. Mama dziecka była w tym czasie w pracy. Podczas interwencji, policjanci znaleźli w mieszkaniu pobite dziecko. Lenka leżała na podłodze, była przytomna, ale jej stan był bardzo poważny. Chirurg stwierdził m.in. stłuczenia mózgu, pęknięcie kości skroniowej czaszki oraz liczne siniaki. Lenka spędziła w szpitalu ponad tydzień, ale pęknięta kość czaszki zarastała się przez kilka kolejnych tygodni. Teraz nic poważnego już dziewczynce nie dolega.