Potrzebna jest pomoc dla pogorzelców z miejscowości Leszkowy w gminie Cedry Wielkie. Tydzień temu ogień pochłonął dorobek ich życia. Nikomu nic się nie stało, ale straty wyceniane są wstępnie nawet na pół miliona złotych.
Pożar wybuchł w miniony piątek, 14 czerwca. Według opinii strażaków jego źródło najprawdopodobniej było w garażu. Małżeństwo wraz ze schorowanym ojcem przebywało wtedy w innym pomieszczeniu. Ogień szybko zaczął przenosić się na resztę domu jednorodzinnego, obejmując całą górną kondygnację.
– W pewnym momencie poczuliśmy z mężem okropny swąd – mówi właścicielka domu, Dorota Chmurzewska-Dysarz. – Szybko wynieśliśmy butle z gazem i próbowaliśmy gasić pożar wężem ogrodowym i jedną gaśnicą, ale to wszystko było ponad siły. W jednej chwili zniknął dorobek budowany przez 10 lat.
RODZINA ŻYJE W SPARTAŃSKICH WARUNKACH
Jak dowiedzieliśmy się w Urzędzie Gminy, nadzór budowlany po oględzinach dopuścił do użytkowania jedno pomieszczenie na parterze.
– Mieszkamy z mężem w jednym pokoju, w spartańskich warunkach. Tata, ze względu na stres, cały czas przebywa w szpitalu. Jest po udarze, cierpi na padaczkę i chorobę Parkinsona. Wymaga stałej opieki, dlatego po wyjściu z placówki najprawdopodobniej trafi do Domu Opieki Społecznej, bo w takich warunkach nie może przebywać – tłumaczy pani Dorota.
Władze gminy były na miejscu tuż po pożarze, zapewniając wsparcie administracyjne.
– Wiemy, że rodzina chce zdążyć przed zimą, dlatego zapewnimy przyspieszone procedury formalne. Najprawdopodobniej będzie potrzebne nowe pozwolenie na budowę, bo część domu wymaga wyburzenia i postawienia od nowa – tłumaczy wójt gminy Cedry Wielkie Dawid Pietrucha.
– Na samym początku rodzina otrzymała bardzo doraźne wsparcie w postaci jednorazowego zasiłku. Mamy świadomość, że to w żaden sposób nie rozwiązuje problemu i nie pokrywa kosztów odbudowy. Bardziej chodzi o to, żeby rodzina wiedziała, że może na nas liczyć – wyjaśnia zastępca wójta gminy Cedry Wielkie Piotr Jaśniewski.
Straty wyceniane są na około pół miliona złotych. Strażacy walczyli z żywiołem przez 4 godziny, ale z budynku pozostały zgliszcza. Nieruchomość była ubezpieczona, ale właścicielka dowiedziała się od rzeczoznawcy, że polisa nie pokryje strat w całości.
Ruszyła zbiórka pieniędzy dla pogorzelców >>>TUTAJ.
Mateusz Czerwiński/puch