Krzysztof Dośla w RG: Wyrok ws. Grudnia 70 jest szczytem hipokryzji

– To, co dla przeciętnego obywatela jest jasne, nie jest jasne dla wymiaru sprawiedliwości, tak mówił w Radiu Gdańsk o wyroku dotyczącym masakry grudniowej przewodniczący Zarządu Regionu Gdańskiego NZSS Solidarność. Krzysztof Dośla był gościem Rozmowy Kontrolowanej 17 grudnia, czyli w 44. rocznicę „czarnego czwartku” w Gdyni. Szef gdańskiej Solidarności bulwersującym i skandalicznym określił wyrok w sprawie sprawców masakry robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Zdaniem Krzysztofa Dośli sędzia zrobiła wszystko, aby uniewinnić wicepremiera PRL Stanisława Kociołka, określanego w balladzie o Janku Wiśniewskim „krwawym katem Trójmiasta”. – Kuriozalne uzasadnienie orzeczenia uniewinniającego mówiące, że przecież Kociołek w przemówieniu telewizyjnym nie namawiał ludzi do pójścia do pracy, tylko do podjęcia pracy. Jest to szczyt hipokryzji!

Przewodniczący gdańskiej Solidarności uważa, że maksymalnie zaniżono wyroki dla wojskowych, którzy wydali rozkaz strzelania o robotników idących do pracy. – Drwiną ze sprawiedliwości jest skazywanie tych, którzy nakazywali żołnierzom strzelać – dowódców wojsk przy bramie nr 2 gdańskiej stoczni i na przystanku SKM Gdynia Stocznia- nie za zabójstwo, czy sprawstwo kierownicze zabójstwem, ale za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Wszystko po to, aby wymierzyć maksymalnie niski wyrok. A ten wyrok, został złagodzony o połowę w wyniku amnestii z 1989 r.

– Z tego co wiem, prokuratura wnosi o kasację. Mam nadzieję, że skład orzekający Sądu Najwyższego, że znajdzie się w Polsce sędzia, który będzie chciał orzec winę i skazać osoby, które były winne, mówił Krzysztof Dośla. Dodał, że najważniejsze jest „skazać” system, za którym chowali się bandyci i dzięki któremu, przez ponad 30 lat byli całkowicie bezkarni i nie musieli się nikomu tłumaczyć.

Gość Rozmowy Kontrolowanej w Radiu Gdańsk zwrócił także uwagę na los osób rannych, które często są obecnie w katastrofalnej sytuacji finansowej. Nie mają pieniędzy na leczenie i godne życie. Dodał, że otrzymały jednorazowe odszkodowania, ale to za mało. – Jest to przykre, że 44 lata po tamtych dniach, po 25 latach w wolnej ojczyźnie, nie potrafiono tego z pozycji państwa ostatecznie rozwiązać.

W czasie protestów robotniczych na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. zginęły 44 osoby, ponad tysiąc zostało rannych. 12 grudnia podwyższono ceny artykułów spożywczych, dwa dni później stoczniowcy z Gdańska odmówili pracy. W kolejnych dniach dołączały do protestu kolejne zakłady, również w Gdyni. 16 grudnia ówczesny wicepremier Stanisław Kociołek wezwał stoczniowców do powrotu do pracy. Mimo to dzień później gdyńska stocznia została zablokowana przez wojsko, a żołnierze zaczęli strzelać do osób, które posłuchały apelu i wróciły do pracy. 17 grudnia określono „czarnym czwartkiem” w Gdyni, bo zginęło 18 osób. Najmłodszy z poległych miał 15 lat, najstarszy 34.
marz
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj