Kamil Wicik w wywiadzie z Jarosławem „Pastylem” Turbiarzem z zespołu Golden Life rozmawiał o nowym singlu oraz o planach związanych z wydaniem płyty, która ukaże się w październiku. Oprócz tego muzyk zdradził słuchaczom informacje dotyczące koncertów, tekstów piosenek oraz wyjazdów, podczas których zespół tworzy nową muzykę.
Kamil Wicik: Wasz nowy singiel noszący tytuł Dzieciak zapowiada nową płytę, która ma się ukazać pierwszego października. Czy jest to utwór, który w jakimś sensie dyskontuje wasz jubileusz? W tym roku nie macie okrągłych urodzin.
Jarosław Turbiarz: Cyferki odłożyłbym na bok. My wydajemy płyty wtedy, kiedy czujemy taką potrzebę lub kiedy wypełni się jakaś luka w naszym życiu i czegoś nam brakuje, na przykład kolejnej płyty, piosenki czy komentarza. Kilka razy rozmawialiśmy o tym, kiedy wyjdzie nowa płyta. Zawsze odpowiadałem, że wtedy, kiedy przyjdzie na to czas. Teraz uważam, że ten czas przyszedł po zmianach personalnych, które się przetoczyły przez zespół – po raz kolejny zmieniliśmy gitarzystę. Już następny zespół został obdarzony naszym gitarzystą.
KW: O kim mówimy?
JT: O Wierzbie, który gra z nami od siedmiu lat.
KW: Czy Wierzba odszedł z zespołu?
JT: Nie, broń Boże! (śmiech) Zadomowił się. Ale tego typu sytuacje skłaniają nas do zarejestrowania nowej rzeczywistości.
KW: Wierzba jest z wami już od kilku lat, ale nie było okazji, żeby z nim porozmawiać na antenie.
JT: Być może dlatego, że jest z innego miasta – z pięknego Tczewa.
KW: Te potrzeby, o których mówisz, czuliście wszyscy w zespole? Że trzeba „powalczyć” z nową płytą?
JT: Tak, odczuwaliśmy także ciśnienie medialne. Trochę odreagowujemy sytuację pandemii. Ubiegły sezon przebiegł ze strachem w oczach u organizatorów. Ten rok jest zupełnie normalny i w tym normalnym koncertowym roku stawiamy kropkę nad i. Na koniec sezonu wydajemy płytę pełnometrażową – ona już jest, nawet już ją słyszałem (śmiech). Myślę, że już teraz jest godna polecenia. Jestem z niej bardzo zadowolony, ponieważ wszyscy, którzy słyszeli płytę przedpremierowo, mówią, że jest ona mocnym nawiązaniem do początków naszej twórczości. Nie jest jednak stworzona po angielsku, zostaliśmy przy języku polskim.
KW: Wyobrażam sobie, że brzmienie nowej płyty także będzie współczesne, a nie takie jak przed laty.
JT: Tak, oczywiście.
KW: Zanim o płycie, to pomówmy o koncertach, ponieważ jesteście zespołem zdecydowanie koncertowym. Jak zapowiada się u was ten sezon?
JT: Sezon u nas już trwa i jest zaskakująco znakomity, dający wiarę, że nic się nie skończyło, a wręcz przeciwnie – że jest dobrze. Po pierwsze, ludzie przychodzą na koncerty. Po drugie, śpiewają z nami piosenki, a po trzecie, to już chyba trzy pokolenia śpiewają te piosenki z nami. Więc jest się z czego cieszyć – po koncertach ludzie nie rozchodzą się, a chcą z nami porozmawiać, kupić płytę czy koszulkę. Mogę powiedzieć, że nadal jesteśmy w cugu.
KW: Czy w tym sezonie gracie koncerty plenerowe w różnych miejscach w Polsce?
JT: Nie tylko, gramy również imprezy zamknięte i imprezy, które nazywamy biletowanymi. Przychodzą tam ludzie i chcą z nami być.
KW: Czy w tej okolicy, na wybrzeżu, planujecie koncert w tym sezonie?
JT: Tak, ale proszę śledzić nasze media społecznościowe, ponieważ ja w tej chwili nie jestem w stanie podać żadnych dat. Tego jest za dużo, aby zapamiętać. Na pewno mamy koncert w Malborku, ale jest tego więcej.
KW: Piosenka nosząca tytuł Dzieciak jest bardzo sentymentalna, ponieważ jest powrotem wszystkich słuchających do czasów pacholęcych. Tekst napisał Marcin Krzyżanowski, bardzo zdolny autor, przed laty związany z eM. To on jest autorem tekstu choćby do ich piosenki Tramwaje jak komety, a także do słynnego Wrzeszcza zespołu Endorfina. Skąd współpraca z Marcinem, popularnym Krzyżakiem?
JT: Umówiliśmy się w zespole, że my tworzymy muzykę. Oczywiście, jeżeli ktoś z nas chce napisać tekst, to bardzo proszę, natomiast my zwykle robimy piosenki. Gotowe piosenki rozsyłamy do zaprzyjaźnionych osób, które z nami współpracują przy różnych okazjach. Tekściarzy jest więcej. Nasza umowa polega na tym, że my nie wiemy, kto przesyła teksty. Po prostu wybieramy najlepsze i dopiero kiedy zdecydujemy się na konkretne teksty, jest nam przedstawiane, kto i co napisał. Tak pracuje się łatwiej, bo nie ma ciśnienia – nie wybieramy tekstów kogoś, kogo na przykład lubimy i chcemy mu sprawić przyjemność. Najlepsze rzeczy, które wydają nam się najbardziej pasujące do naszej muzyki, przechodzą do nagrania na płytę. I Krzyżak to jest właśnie jeden z panów, który wygrał (śmiech).
KW: Czy tekstów Krzyżaka będzie więcej na waszej nowej płycie?
JT: Nie wiem. Ja te teksty słyszę, ale dopiero wtedy, kiedy wydamy płytę, dowiemy się, kto je napisał.
KW: Jarku, wspomniałeś o tym, że wasza nowa płyta właściwie jest skończona, tak?
JT: Tak, leży sobie na półce.
KW: Jaka ona będzie? Czy ten singiel, który znamy, jest reprezentatywny? Mówiłeś, że to powrót do czasów pierwszego wydawnictwa, ale zastanawiam się, na ile nowe piosenki będą kojarzyły nam się z tym, co nagrywaliście kiedyś?
JT: Myślę, że nowa płyta energetycznie jest bardzo spójna z naszymi wcześniejszymi mocno energetycznymi dokonaniami. Na tej płycie nie znajdziemy ballady. Nasza muzyka powstała na campie wyjazdowym w ciągu tygodnia. Zdecydowaliśmy się pewnego dnia na wyjazd, opłaciliśmy pobyt w leśniczówce, siedzieliśmy na odludziu i tak właśnie powstał zapis energetyczny naszego spotkania, które trwało pięć dni. Był z nami menadżer, który jest z wykształcenia kucharzem – mieliśmy cały czas zastawiony stół obiadkami jak u mamy. My musieliśmy tylko zjeść i grać. Potem znowu zjeść, znowu grać, grać, grać, potem się wyspać, umyć zęby i od początku.
KW: Czy przy okazji poprzedniego wydawnictwa mieliście możliwość takiego wyjazdu? To zapewne jest bardzo komfortowe, kiedy nic cię nie odciąga od pracy muzycznej.
JT: Jesteśmy muzykami zawodowymi, czyli poświęcamy swój czas na tę działalność. Oczywiście wszyscy robimy jeszcze coś innego zawodowo, wśród nas jest nawet czynny nauczyciel. Niestety jesteśmy od siebie daleko – Adam Wolski (przyp. red.) mieszka w Warszawie na co dzień. Z tego względu próby organizujemy w taki sposób, że każdy ładuje swój bagażnik pomysłów i wyjeżdżamy. Nie po raz pierwszy tak robimy. Ostatnie płyty też powstawały na campach wyjazdowych.
KW: To z pewnością dobrze robi i wam jako zespołowi, i wam jako kolegom, którzy miło spędzają ze sobą czas. Rzeczywiście jesteście pochłonięci tylko pracą. Wiem, że jesteście muzykami zawodowymi, ale czasami mogą odciągać was rzeczy prywatne. A tutaj jesteście w tym miejscu, tu i teraz.
JT: Dokładnie, także kiedy wyjeżdżamy na koncerty, nikt nie jest w stanie nas od nich odciągnąć. Wiemy, że jak wyłączymy jeszcze telefony, to zostaje nam tylko praca i nasze towarzystwo. Na szczęście lubimy się – trzydzieści pięć lat…
KW: Trochę więcej, bo trzydzieści pięć lat wskazywałoby na rok 1989, a wszystko przecież zaczęło się wcześniej.
JT: Pierwszy zapis naszej nazwy w wywiadzie padł w 1987 roku.
KW: Jarku, czekamy na waszą kolejną płytę. Czy będzie jeszcze jakiś singiel zwiastujący ten album?
JT: Na pewno. Prasingiel płyty był wypuszczony pół roku temu, lecz przeszedł zupełnie bez echa. Jest to bardzo dziwna piosenka jak na nas, nazywa się ReVo. Właściwie jest remixem piosenki Rewolucja, która znajdzie się na płycie i którą gramy przynajmniej od roku na koncertach. Jest to energetycznie dobry i przyswajany przez publiczność numer.
KW: Jarku, widzimy się i słyszymy przy okazji nowego singla, jeszcze przed płytą. Zawsze chętnie z wami się spotkamy. Jesteście od nas, więc jesteście jak w domu.
JT: A wy jesteście od nas.
mk/raf