Mandziara potwierdza transfer Wawrzyniaka, Mila za drogi dla Lechii

Jakub Wawrzyniak po przejściu testów medycznych zostanie piłkarzem Lechii Gdańsk. Mila i Peszko kosztują zbyt dużo, Możliwy jest za to transfer Kupisza, prezes Lechii Adam Mandziara w rozmowie z Włodzimierzem Machnikowskim odkrywa transferowe karty. Włodzimierz Machnikowski: Pojawiają się spekulacje, że do Lechii ma dołączyć Jakub Wawrzyniak. Podobno sprawa jest już przesądzona.
Adam Mandziara: On już rozwiązał swój kontrakt z Amkarem Perm i w niedzielę przyjeżdża na testy medyczne do Gdańska.

WM: Jeżeli testy przejdzie pozytywnie…
AM: To podopisujemy umowę.

WM: Wątpliwości, co do kwalifikacji piłkarskich nie ma?
AM: Żadnych.

WM: To jest konsekwencja tego, że po lewej stronie Leković nie gra tak jak powinien?
AM: Leković nie jest w formie od co najmniej pół roku. Nie mamy też drugiego zawodnika na lewą stronę, który robił by konkurencje.

WM: Pojawiła się też kwestia Sławomira Peszko w Lechii. Jak by się Pan do tego odniósł?
AM: Peszko na pewno nie przejdzie do Gdańska. Wydaje mi się że Sławek będzie próbował pójść do innego klubu, na przykład w Rosji. To jeszcze za wcześnie, żeby przyszedł do nas.

WM: A czy my byśmy chcieli, jeśli sam zawodnik wyraziłby zainteresowanie?
AM: Peszko w ogóle nie był brany pod uwagę.

WM: Czyli są to wymysły dziennikarzy?
AM: Zdecydowanie.

WM: Kolejne nazwisko na liście to Tomasz Kupisz. Bierzemy go na prawą stronę, tam gdzie gra Maciej Makuszewski?
AM: Na prawą stronę cały czas szukamy wzmocnień. Filip Malbasić ma zerwane wiązadła krzyżowe. A czy to będzie Kupisz, czy ktoś inny, to wszystko się okaże po rozmowie z trenerem Brzęczkiem.

WM: A z samym piłkarzem rozmawialiście?
AM: Nie rozmawialiśmy. On wie, że jesteśmy nim zainteresowani. My wiemy, że on interesuje się nami.

WM: Sebastian Mila. Ta historia toczy się już od kilku miesięcy. Jak napisał Mateusz Borek „To świetny chłopak z charakterem, który niespodziewanie przeżył historię swojego życia, ale spójrzmy na fakty. Ma 33 lata, a Lechia za piłkarza, którego już później nie sprzeda miała by wyłożyć 700 tysięcy euro w dwóch ratach, albo pół miliona w jednej. To zdecydowanie za dużo”
AM: To prawda.

WM: Że za dużo?
AM: Absolutnie za dużo. Takie kwoty nie są dla nas realne. Myśmy złożyli Śląskowi mniejszą ofertę niż ta.

WM: 200 tysięcy euro?
AM: Coś podobnego.

WM: Ten kontrakt Sebastiana Mili, to już taki emerytalny …
AM: Nie do końca emerytalny. Myślę, że mógłby spokojnie pograć w Lechii jeszcze dwa lata. Potem mógłby przejść do działu marketingu, bądź scoutingu i tam dalej sobie pracować dla Lechii Gdańsk.

WM: Wzorem Jarosława Bieniuka, czy Sławomira Wojciechowskiego?
AM: Dokładnie tak.

WM: Tu jeszcze sugestia od Mateusza Borka. „Na miejscu Adama Mandziary podpisałbym czteroletni kontrakt z Mateuszem Klichem. Potem można by go jeszcze sprzedać, a na dodatek grałby na miarę reprezentacyjnych umiejętności w Lechii”
AM: Bardzo dobry pomysł ze strony Mateusza ale myślę, że nierealny. Klich szuka nowego pracodawcy w Niemczech, Holandii i Włoszech. Wydaje mi się, że także finansowo nieco odstajemy od tego pomysłu.

WM: Nie jesteśmy jeszcze atrakcyjnym partnerem dla piłkarzy z tej reprezentacyjnej półki?
AM: Oni mają całkowicie inne zarobki, niż my możemy zaproponować.

WM: Pojawia się także Janusz Gol. 29-letni zawodnik grający w Rosji.
AM: Był nam proponowany, ale nie prowadziliśmy dalszych rozmów na temat Gola w Lechii.

WM: Ciężko pracuje się Panu w Lechii. Mam tu kilka cytatów, które pojawiły się trzy tygodnie temu jak został Pan prezesem Lechii. Kibice mają pewne wątpliwości. Nie jest Pan zły, że stara się Pan coś wykrzesać z tej Lechii, że kupuje Pan zawodników i nic z tego nie wychodzi, a kibice tak zwyczajnie nie sympatyzują z Panem?
AM: Na końcu i tak wszystko weryfikują wyniki. Mamy pewien czas, żeby te wyniki osiągnąć. Jak będziemy pracować tak dalej i zdołamy wprowadzić pewne zmiany zimą, to myślę, że w końcu będzie postęp. O tym czy wszystko się udało będzie można powiedzieć za dwa, trzy lata, a nie teraz.

WM: Ale wyniki po rundzie jesiennej są zdecydowanie poniżej oczekiwań. To są tylko cztery punkty powyżej strefy spadkowej.
AM: Jesteśmy całkowicie rozczarowani grą, która prezentowaliśmy w rundzie jesiennej i musimy nad tym pracować. Zawodnicy też muszą wziąć sobie więcej do serca, że nie są na urlopie, tylko muszą grać w piłkę.

WM: Czyli piłkarze, to główni winowajcy tego, że Lechia nie jest w tym miejscu, w którym powinna być?
AM: Nie. Wydaje mi się, że my też jesteśmy winni, tak samo jak winni są piłkarze i trenerzy, którzy tutaj byli.

WM: Pan sobie ma coś do zarzucenia, bo prezesem jest Pan dopiero od trzech tygodni, w czasie, kiedy jest już po rozgrywkach, czyli za wyniki Pan bezpośrednio nie odpowiada.
AM: Na pewno jakieś błędy się popełniło. W piłce jednak patrzy się do przodu. Teraz trzeba to naprawić i mamy nadzieję, że w rundzie wiosennej będą już dobre wyniki.

WM: Gdyby można było cofnąć czas, to Probierza by Pan zostawił, czy walczył za wszelką cenę o Ricardo Moniza?
AM: Moniz dostał ofertę z Monachium tak, że nie było żadnej dyskusji. Monachium też ma zupełnie inne warunki finansowe. Jeżeli chodzi o Probierza, to nie wiadomo, czy przyjdzie z powrotem, Na pewno jego wyniki w Jagiellonii są bardzo dobre. Jest też bardzo dobrym trenerem. W tamtym czasie widzieliśmy, że do nas nie pasuje i się rozstaliśmy. Moim zdaniem Probierz jest jednym z najlepszych trenerów w Polsce.

WM: Moniz bardzo szybko z tego Monachium wyleciał. Mówiło się, że mógłby wrócić do Gdańska, ale nie stało się tak z powodu któregoś z ludzi rezydujących w Gdańsku. Mówiło się o Adamie Mandziarze, albo Andrzeju Juskowiaku. Który z Panów stał na przeszkodzie?
AM: Ja osobiście żadnych problemów z Monizem nie miałem. Spotkałem się z nim tuż przed zatrudnieniem Jerzego Brzęczka. Moniz nie miał załatwionych formalności z klubem z Monachium. Odbyliśmy kilka rozmów, ale nie był gotowy na powrót do Gdańska.

WM: Jerzy Brzęczek przyznał na pierwszej konferencji, że był to trzeci telefon do niego. Ale od Andrzeja Juskowiaka, który w klubie nie pełnił już żadnej funkcji, oprócz tego, że jest prezesem Akademii Piłkarskiej.
AM: Telefony, o których mówił trener Brzęczek, to było wcześniej ponieważ temat Jurka pojawiał się jak w Gdańsku był jeszcze Moniz. Wtedy jednak nie chciał odejść z Rakowa Częstochowa.

WM: A jeżeli chodzi o Joaquima Machado. Andrzej Juskowiak mówi, że nie miał z tym nic wspólnego. Pan w innych mediach mówił, że Machado, to nie Pana pomysł, tylko właśnie Juskowiaka.
AM: Było tak, że Andrzej Juskowiak poleciał do Portugalii na rozmowy z trenerem Machado. Juskowiak był zdania, że Machado jest dobrym trenerem i że trzeba go zatrudnić.

WM: Czyli znał go?
AM: Znał go absolutnie. Specjalnie poleciał do Portugalii na rozmowy z Machado. On także sondował rynek portugalski, bo zna go najlepiej. Wydaje mi się, że nie powinien się z tego wypierać.

WM: Lechia zatrudniła 20 nowych piłkarzy. Kto brał odpowiedzialność za tych zawodników? Siadaliście panowie, robiliście burze mózgów? Juskowiak proponował, Pan akceptował?
AM: Ci zawodnicy, którzy teraz są w Gdańsku byli na liście już w kwietniu. Było duże spotkanie z Panem Wernze, Juskowiakiem, von Hessenem i wszyscy dyskutowali na tematy kogo wziąć, kogo nie wziąć. Odpowiedzialność możemy wziąć na siebie wszyscy. Nie można powiedzieć, czy winny jest Juskowiak, czy ja. Razem decydowaliśmy, że bierzemy tych zawodników.

WM: Dlaczego ponad dwa miesiące zwlekał Pan z objęciem funkcji prezesa w Lechii?
AM: Nie czekałem z tą decyzją długo. Musiałem pozałatwiać formalności w Niemczech i Szwajcarii jeżeli chodzi o licencje menadżerskie. Musiałem odejść także z rady nadzorczej Victorii Koeln. Gdy wszystkie te sprawy udało się pozałatwiać, to była droga otwarta, żeby być prezesem Lechii Gdańsk.

WM: Jak dzielicie swoje kompetencje z Dirkiem Wilersem?
AM: Ja zajmuje się sprawami sportowymi, a Dirk organizacyjnymi i finansowymi.

WM: Będzie dyrektor sportowy?
AM: Szukamy dyrektora sportowego, ale bardzo spokojnie do tego podchodzimy. Jeżeli taką decyzję podejmiemy, to musi być to człowiek, który będzie tutaj w perspektywie kolejnych dwóch, trzech lat.

WM: Radzi się Pan jeszcze u Andrzeja Juskowiaka?
AM: Absolutnie nie.

WM: Ale został w Gdańsku. Spotykacie się na korytarzach?
AM: Tak.

WM: Podajecie sobie rękę?
AM: Absolutnie tak.

WM: Czy to, że Tomasz Hajto nie został zatrudniony, to Pana osobista porażka?
AM: Nie.

WM: Mówiło się o tym, że jest to Pana kandydat zaakceptowany przez Franza Josefa Wernze.
AM: Tomasz Hajto pojechał nawet do Niemiec przedstawić się Panu Wernze i Wittmanowi. Zrobił bardzo dobre wrażenie i chcieliśmy go zatrudnić. W końcu się jednak nie udało, teraz jest w Tychach i temat jest zamknięty.

WM: Zapytam też o kwestie tożsamości. Czy wy, poza oczywiście kwestią biznesu, który tutaj robicie, utożsamiacie się z Gdańskiem, klubem. To nie jest Pana pierwsza historia w tej randze, bo pamiętamy także przygodę z Wisłą Kraków. Po co Panu ta Lechia skoro wygrał Pan trzy miliony złotych z krakowskim klubem w sądzie?
AM: Wygrałem trzy miliony złotych, ale są jeszcze dwa, trzy procesy w toku.

WM: Będzie miał Pan więcej?
AM: Będzie troszeczkę więcej. Lechia to klub z tradycjami i warto w to inwestować.

mach/lus
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj