Z około 60 pomorskich gmin tylko 18 zadeklarowało, że będzie oddawać odpady do spalarni, która powstanie w Szadółkach. Jeśli Gdynia postanowi spalać swoje śmieci w Bydgoszczy, to inwestycja w Gdańsku może nie mieć ekonomicznej racji bytu, piszą dziennikarze portalu trojmiasto.pl
W tej chwili w Polsce powstaje sześć spalarni. W Białymstoku, Krakowie, Poznaniu, Szczecinie i najbliżej Trójmiasta- w Bydgoszczy. Gminy chcą ruszyć 1 stycznia 2016 roku. Po tym terminie będą musiały płacić kary za składowanie na wysypiskach odpadów wysokoenergetycznych.
W bydgoskiej spalarni przeprowadzono już próby hydrauliczne kotłów, ma ona ruszyć w drugiej połowie roku. Pracując 24 godziny na dobę, przerobi rocznie na prąd i ciepło około 180 tysięcy ton odpadów z Bydgoszczy, Torunia i okolicznych gmin.
Gdańska spalarnia ma być gotowa dopiero w 2020 roku. Rocznie ma spalać około 250 tysięcy ton opadów. Dziś na wysypisko w Szadółkach trafia rocznie około 200 tys ton odpadów pochodzących z Gdańska i okolicznych gmin. W przeciwieństwie do powstającej w Bydgoszczy spalarni, do gdańskiej będą trafiać wyłącznie wysortowane odpady wysokoenergetyczne, czyli głównie butelki, worki czy drewno.
Od dłuższego czasu władze Gdańska rozmawiają z 60 gminami z Pomorza, które miałyby dostarczać odpady do spalarni. Na dziś tylko 18 gmin przyjęło odpowiednie uchwały. Wciąż nie wiadomo, czy drugie co do wielkości miasto – Gdynia, zdecyduje się na spalanie swoich śmieci w Gdańsku. – Obecne porozumienie ze stowarzyszeniem Komunalny Związek Gmin dolina Redy i Chylonki nas nie satysfakcjonuje. Musimy mieć twarde gwarancje w postaci umowy i uchwał poszczególnych gmin, tak jak mamy już ze Słupskiem czy Tczewem. Gdynia na razie twierdzi, że wystarcza im system, w którym funkcjonuje, powiedział cytowany przez portal trojmiasto.pl Andrzej Bojanowski, zastępca prezydenta Gdańska.
Według anonimowego urzędnika związanego z ochroną środowiska, ale nie związanego z Gdańskiem i Gdynią, gdyńscy urzędnicy biorą pod uwagę wysyłanie swoich śmieci nawet do Szwecji, jeśli wyjdzie im to taniej, niż spalanie w Gdańsku. Wiceprezydent Gdyni Michał Guć zaprzecza tym informacjom. – Od początku chcemy spalać śmieci w Gdańsku. Dla nas to gwarancja bezpieczeństwa cenowego, nawet jeśli za jakiś czas pojawi się lepsza ekonomicznie możliwość. Dla nas cenna będzie długoterminowa umowa, która zagwarantuje, że przez 20-30 lat nie będziemy płacić za to więcej, niż ustalona stawka, powiedział portalowi trojmiasto.pl.
Uchwała gdyńskiej Rady Miasta jeszcze nie została podpisana, bo mają w niej zostać zawarte konkretne zobowiązania, dotyczące ilości dostarczanych śmieci, a te dynamicznie się zmieniały po wprowadzeniu reformy śmieciowej. W 2013 roku gdynianie wyprodukowali prawie 89 tysięcy ton śmieci. Dane za rok 2014 będą dostępne za kilka tygodni i dopiero wtedy będzie można oszacować koszty ich utylizacji.