Tymon Tymański w RG: „Nie chciałbym nikogo urazić, ale Kombii w moim filmie zostało ukrzyżowane”

0polskieg

– Zrobiliście świetny film, zapisaliście się w historii kina polskiego. Dziękuję ci, że mogłem się trochę ogrzać przy „kosmicie”. Takiego smsa napisał do mnie Wojtek Smarzowski, mówił na antenie Radia Gdańsk Tymon Tymański, który w Muzycznej Strefie Radia Gdańsk opowiadał o filmie „Polskie Gówno”. Kamil Wicik: Dziś rozmawiamy nie o muzyce, tylko o filmie Polskie Gówno. Niedługo trafi do kin, 2 lutego trójmiejska premiera tego obrazu. Czy ja dobrze liczę, że powstawał on 7 lat?
Tymon Tymański: Dokładnie tyle to trwało. Stety albo niestety. To liczba hiobowsko – biblijna. Dobrze, że trwało to tak długo, bo mieliśmy czas nauczyć się, jak zrobić film z Grzesiem Jankowskim. Przeszliśmy wszystkie fazy- od filmu niezależnego, małego za 20 tys. aż do mainstreamowego.

Kamil Wicik: To, że film już powstał jest dla Ciebie ulgą?
Tymon Tymański: Ulga będzie dopiero po premierze. Jak zobaczę, że ludzie go oglądają. Zapomnę o nim dopiero, jak wydam płytę.

Kamil Wicik: Film został świetnie przyjęty, chociażby na Festiwalu Filmowym w Gdyni. Przypominam sobie opinie dziennikarzy, którym się bardzo podobał.
Tymon Tymański: Panowie Pietrasiak, Pęczak, Sankowski czy Varga na czele z Raczkiem, który powiedział, że jest to jeden z najlepszych filmów ostatnich lat. Stwierdzili, że film jest mocnym i istotnym głosem, jeżeli chodzi o kulturę. Wypowiada zdanie mało popularne, o sytuacji muzyków w Polsce. Jest głosem pokolenia ludzi jeżdżących busami, grających za trzy grosze. Często to osoby po studiach, oczytane i wrażliwe, które nie zawsze są w stanie uczestniczyć w rozdziale tortu medialnego. 

Kamil Wicik: Wiele osób mówiło, że jest to film śmieszny. Pokazujący w krzywym zwierciadle polski show biznes, ale ja wiem od Ciebie, że jest on jednocześnie poważny. Pokazuje smutną prawdę zaściankowego biznesu, którego nie można porównać do tego, co dzieje się na zachodzie.
Tymon Tymański: To jest komediodramat. Trochę wzorowany na takich dziełach, jak Wesele Wojtka Smarzowskiego i nie bez kozery używam tutaj jego nazwiska. Był on opiekunem filmu. Na początku pisałem scenariusz w ciemno. Jak ktoś, kto umie pisać, ale na pewno nie scenariusz. We wrześniu 2008 r. zrobiliśmy pierwsze zdjęcia. Teraz już mogę powiedzieć, że były to bardziej próby filmowe. Pieniądze nam się skończyły i osiedliśmy na mieliźnie. Po premierze Domu Złego napisałem do Wojtka: „proszę przyjrzyj się mojemu projektowi”. Powiedział wtedy „to świetny tekst, świetne słuchowisko radiowe, ale nie ma cech scenariusza”. Dostałem od niego kilka miesięcy bardzo dobrego kursu korespondencyjnego.

Kamil Wicik: Polskie G… to rzecz bardzo oczekiwana, jeżeli chodzi o scenę muzyczną. Dużo się o nim mówi. Ten film może dotknąć parę osób…

Tymon Tymański: Mam nadzieję, że nie dotknie, bo nie taki był zamiar. Chociaż Kombii zostało przez mnie ukrzyżowane.

Kamil Wicik: Zespół T. Love to jest B.sex w filmie.
Tymon Tymański: Postać Dudka Meissnera, którą brawurowo zagrał Jakubik, to nie tylko Muniek Staszczyk. Zresztą Muniek przychodzi na premierę na luzie i nie ma z tym problemu. W postaci Dudka pomieszałem postawy moich kolegów, starszych, po fachu, chociażby Maleńczuka. W pewnym momencie postanowiłem nie robić pastiszów 1:1, bo są dosyć słabe. Giga, którą gra Sonia Bohosiewicz, nosi cechy Agi Chylińskiej, Dody, trochę Anji Ortodox. Nie mamy wtedy rysunku 1:1, który zawsze pachnie karykaturą. Jedynie dostało się Kombii, ale mam na to wytłumaczenie. To zespół tak wyrazisty, taka gwiazda muzyczna, która świeci na firmamencie artystycznym, że nie sposób do niej strzelić z armaty. Mam nadzieję, że pojawią się na premierze, zapraszam serdecznie.

Kamil Wicik: W filmie plejada znanych postaci, dużo muzyków, performerów, twoich przyjaciół. Aktorów zawodowych jest chyba niewielu…
Tymon Tymański: Po współpracy z Jankiem Peszkiem w Teatrze Łaźnia miałem wrażenie, że pierwsze zdjęcia były błędem, bo pokładaliśmy zbyt dużo odpowiedzialności w naturszczykach. Taki aktor nie jest w stanie w sposób odpowiedzialny i nośny, wziąć na barki dialogu czy monologu. Szczególnie nie swojego. Chcąc wykorzystać naturszczyka w postaci Skiby, czy Konja najlepiej uruchomić go filmowo w jego własnym temacie. Jeżeli ktoś to czuje, to wygląda jak genialna gra zawodowego aktora.

Kamil Wicik: Stawiasz chyba na przejaskrawienie pewnych wydarzeń, żeby podbudować je konkretnym przekazem.
Tymon Tymański: W filmie jest dużo absurdu. Sceny są przejaskrawione. Jeżeli można by przyrównać do czegoś ten film, to wydaje mi się, że nosi cechy tzw. dramatu absurdu. Mówię oczywiście o Witkacym, Gombrowiczu. Czasami jest to bliższe Monty Phytonowi albo Boratowi, gdzieś pomiędzy. To „mokument”, czyli coś czego w Polsce nie ma, prześmiewczy dokument. Najsłynniejszy przykład tego gatunku to chociażby Leningrad Cowboys Go America.

Kamil Wicik: Przed laty, kiedy ten film powstawał powiedziałeś, że któryś z wielkich reżyserów ci pogratulował odwagi.
Tymon Tymański: To był Andrzej Żuławski. Powiedział:”Czy to ma być polskie gówno bez kropek?” Odpowiedziałem: -„Oczywiście”. A on: –”Szacunek. Trzeba ostro, wyraziście”. Skandal sam w sobie nie jest wartością, ale jechałem skandalem, tak robił też Gombrowicz. Jego Pamiętnik z Okresu Dojrzewania był kijem w mrowisko. Nawet Tetmajer powiedział: „Wolę polskie gówno w polu, niż fijołki w Neapolu”.

Film „Polskie Gówno” pojawi się na ekranach kin w całej Polsce 6 lutego. Trójmiejska premiera odbędzie się 2 lutego w gdańskim klubie ŻAK.

ap/mmt
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj