Trudne decyzje Wojciecha Łobodzińskiego. Takiej rywalizacji w Arce dawno nie było

(Fot. Tymoteusz Kobiela/Radio Gdańsk)

Jeszcze w końcówce poprzedniego sezonu o takich problemach Wojciech Łobodziński by marzył. Ten słynny „pozytywny ból głowy”, wywołany przez klęskę urodzaju, był czymś, czego szkoleniowiec Arki w Gdyni nie doświadczał. Błyskawiczna letnia rewolucja w kadrze sytuację jednak zmieniła całkowicie.

Na finiszu sezonu Łobodziński raz za razem musiał zdawać testy z kreatywności. Trzeba było cerować dziury na bokach obrony i w środku pomocy, a Karolowi Czubakowi, który snuł się momentami po murawie, nie można było nawet na chwilę dać odpocząć. Teraz sytuacja tak bardzo się zmieniła, że Czubak może kręcić nosem na to, że gra zbyt mało. Nagle stał się rezerwowym.

DAWNI LIDERZY POZA SKŁADEM

Trudno było wyobrazić sobie snajpera Arki na ławce rezerwowych, podobnie jak Huberta Adamczyka poza kadrą meczową tylko ze względów sportowych. A teraz Łobodziński ma na ławce tylu piłkarzy, że zrobiło się zwyczajnie bardzo tłoczno. W efekcie Jakub Staniszewski, który jest w radzie drużyny i w pierwszej kolejce grał w podstawowym składzie, w trzeciej nie usiadł nawet na ławce.

– To się będzie działo. Kuba po ciężkiej kontuzji dużo i mocno trenował, wskoczył na wysoki poziom. Potrzebował teraz trochę oddechu, a z drugiej strony, jak każdy inny zawodnik musi walczyć o miejsce w składzie – tłumaczy ten przypadek Łobodziński, a nieco bardziej ogólnie wyjaśnia: nie wykluczam, że w jednej kolejce piłkarz wyjdzie w pierwszym składzie, a w kolejnej będzie poza kadrą. Muszę trzymać pod prądem zawodników rezerwowych, który są naprawdę blisko składu. Cieszę się, że mam szeroką kadrę, ale ktoś nie mieści się w składzie. To są trudne wybory – przyznaje.

RYWALIZACJA SNAJPERÓW

Niełatwo też wybrać podstawowego snajpera. Na razie jest nim Szymon Sobczak, który każdy z trzech meczów rozpoczął od pierwszej minuty. Czubak w drugiej i trzeciej kolejce wchodził z ławki i dawał dobre zmiany. Ostatnio obaj zanotowali po trafieniu, idą łeb w łeb. – Oni w tej chwili tak samo zasługują na grę w pierwszym składzie. Mówię to z pełną otwartością. O tym, kto wyjdzie od pierwszej minuty, zadecyduje forma z ostatnich dni i analiza przeciwnika. Być może obaj zagrają od początku – mówi Łobodziński, choć w ten wariant trudno uwierzyć po tym, co stało się w Rzeszowie.

–  Rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Trzeba powiedzieć wprost, że w ostatnich latach Karol nie miał takiego stuprocentowego konkurenta. Widać u niego tę sportową złość. On może być zły na mnie, że nie grał w ostatnich meczach i ja to akceptuję. Ale on przekłada to na rywalizację i jest to naprawdę fajne – dodaje szkoleniowiec Arki.

ADAMCZYK MUSI ZDECYDOWAĆ

Wiele pytań zrodziło się też po tym, jak poza kadrą wylądował dwa razy z rzędu Hubert Adamczyk. W pierwszej kolejce wszedł z ławki rezerwowych, później nawet już na niej nie usiadł. – Hubert w ostatnich dwóch meczach nie był w kadrze, bo po prostu przegrywa rywalizację. Ja znam jego wartość, to jest chłopak o określonych umiejętnościach. Nie użyję słów „na wylocie”, bo to nie jest ładne określenie wobec piłkarza, który dał tyle klubowi. Jeżeli Hubert zdecyduje się zmienić klub, bo uzna, że lepiej rozwijał się będzie w innym, ja to zaakceptuję. Jeżeli jednak zadeklaruje chęć by zostać i podjąć dalszą rywalizację, też to zaakceptuję. Nikt nikogo nie wyrzuca, ale Hubert musi podjąć rękawicę – podkreśla Łobodziński.

Kolejną jedenastkę i rezerwowych szkoleniowiec Arki musi wybrać na piątkowy mecz z Zagłębiem Lubin. Huberta Adamczyka w niej spodziewać się nie można, bo w środku tygodnia był chory i nie trenował. Pozostali piłkarze są w pełni sił i powalczą o trzecie z rzędu zwycięstwo w pierwszej lidze. Pierwszy gwizdek o 20:30.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj