Karol Czubak potrzebował 20 minut na boisku, by dać Arce prowadzenie, a kolejnych pięciu, by podwyższyć na 2:0 i ostatecznie zapewnić gdynianom punkty w meczu z Chrobrym Głogów w 11. kolejce 1. ligi. Żółto-niebiescy długo bili głową w mur, ale gdy wszedł na boisko najlepszy czynny snajper Arki, odmienił losy spotkania.
Arka zaczęła bez Czubaka i bez formacji z dwoma napastnikami, którą preferuje od dłuższego czasu trener Tomasz Grzegorczyk. Było to z pewnością pokłosiem aż 120 minut rozgrywanych przez napastnika w Stalowej Woli w Pucharze Polski. Taki wariant sprawdził się znakomicie, Czubak wszedł na sporej świeżości i z energią, a w ostatnim kwadransie trafił dwukrotnie do siatki. Szczególnie „jego” była pierwsza bramka, w której po podaniu Stolca sam wypracował sobie sytuację, dobrze przyjmując piłkę. Chwilę później bardzo mocnym, pewnym strzałem przy słupku dał Arce prowadzenie.
BŁYSKAWICZNE PODWYŻSZENIE
Gdynianie poszli za ciosem, a druga bramka padła po stałym fragmencie gry. Dośrodkowanie z rzutu wolnego na wysokości pola karnego z lewej strony wykonał Marc Navarro, kierując piłkę na piąty metr, gdzie stał snajper Arki, strzelając drugą tego dnia, a piątą w tym sezonie bramkę w lidze. Łącznie Czubak ma już w tym sezonie sześć trafień, bo przecież na listę strzelców wpisał się również w Stalowej Woli w PP.
GONI MARCUSA
Arka przez długi czas nie mogła sforsować defensywy nieźle broniącego się Chrobrego. Próbowali m.in Oliveira w pierwszej i Stolc w drugiej połowie, ale brakowało wyrachowania, spokoju, koncepcji na wykończenie. Dlatego dla żółto-niebieskich bezcenny jest Czubak. W Arce zdobył już 58 goli i jeśli nadal będzie strzelał z taką regularnością, wyprzedzi w tym sezonie najlepszego strzelca w historii Arki – Marcusa da Silvę. Brazylijczyk z polskim paszportem ma 63. trafienia w Arce, ale więcej już nie zdobędzie, bo nie gra w pierwszej drużynie żółto-niebieskich.
Niedzielne zwycięstwo było także piątym pod wodzą trenera Tomasza Grzegorczyka. Szkoleniowiec, od kiedy objął zespół, nie przegrał, ba, nawet nie zremisował meczu ligowego, a w Pucharze Polski też przeszedł pierwsze wyzwanie. Nadal nie wiadomo, jak postąpi klub, ale wypadałoby dać trenerowi jasny sygnał. Grzegorczyk ma ważną umowę w klubie do czerwca 2026, ale nadal nie ogłoszono, czy dostanie długofalowe zaufanie, czy też klub będzie poszukiwał kogoś w miejsce Wojciecha Łobodzińskiego. Czwarte ligowe zwycięstwo z rzędu i każde pod wodzą Grzegorczyka to dostateczny argument na ogłoszenie wiążących decyzji.